10/4/2004 Alleluja, alleluja!!!!
Właśnie wróciłem z kościoła ze święcenia jajek. Jest to zwyczaj w zasadzie nieznany tutaj, tzn. nie był on znany do niedawna, ale w związku z tym, że wiele osób w Stanach się przeprowadza się na południe, przywożą ze sobą swoje zwyczaje. W sąsiednim stanie, w Karolinie Południowej, tylko 3% mieszkańców to katolicy. Nie znam statystyk dla Karoliny Północnej, ale pewnie nie różnią się wiele. Natomiast wiele osób przybywających tu z Pensylwanii, Nowego Jorku czy Illinois to katolicy, często mające swe korzenie w Europie Środkowo-Wschodniej.
Nauczyliśmy więc naszego proboszcza, że jajka trzeba święcić, żeby nie zaszkodziły. Jak tylko zobaczył w swojej wielkiej Księdze Błogosławieństw, że faktycznie jest nawet przewidziana formułka w jaki sposób błogosławi się żywność, nie było problemu. Ale nasz proboszcz poszedł dalej. Cała uroczystość trwa niemalże godzinę, poszczególne osoby pokazują swoje koszyczki, co w nich mają, mówią skąd pochodzą i co poszczególne produkty w ich koszyczkach mają reprezentować.
Ja całe życie "chodziłem do święcenia" dlatego, że tak się zawsze robiło, nie myśląc za wiele, jakie jest tego znaczenie. Teraz, dzięki amerykańskiemu proboszczowi mojej parafii, pochodzącemu, sądząc z nazwiska, z rodziny imigrantów Irlandzkich, dużo lepiej rozumiem symbolikę tej tradycji.
Zauważyłem jeszcze jedną ciekawą rzecz. Zwyczaj święcenia żywności znany jest tylko, sądząc po uczestnikach tej uroczystości w naszej parafii, w Polsce i sąsiednich krajach: Na Słowacji i Ukrainie, w Czechach i Niemczech. Proboszcz co prawda opowiadał, że gdy był misjonarzem na Wyspach Dziewiczych tam także święcił jedzenie, ale zamiast jajek był to rekin, więc nie całkiem było to to samo.
Życzę więc wszystkim wspaniałych Świąt Wielkanocnych, wiele radości i szczęścia, dużo zdrowia, mokrego poniedziałku i spełnienia najskrytszych marzeń. Chrystus Zmartwychwstał!!!! Alleluja, Alleluja!!!!!!!
Nauczyliśmy więc naszego proboszcza, że jajka trzeba święcić, żeby nie zaszkodziły. Jak tylko zobaczył w swojej wielkiej Księdze Błogosławieństw, że faktycznie jest nawet przewidziana formułka w jaki sposób błogosławi się żywność, nie było problemu. Ale nasz proboszcz poszedł dalej. Cała uroczystość trwa niemalże godzinę, poszczególne osoby pokazują swoje koszyczki, co w nich mają, mówią skąd pochodzą i co poszczególne produkty w ich koszyczkach mają reprezentować.
Ja całe życie "chodziłem do święcenia" dlatego, że tak się zawsze robiło, nie myśląc za wiele, jakie jest tego znaczenie. Teraz, dzięki amerykańskiemu proboszczowi mojej parafii, pochodzącemu, sądząc z nazwiska, z rodziny imigrantów Irlandzkich, dużo lepiej rozumiem symbolikę tej tradycji.
Zauważyłem jeszcze jedną ciekawą rzecz. Zwyczaj święcenia żywności znany jest tylko, sądząc po uczestnikach tej uroczystości w naszej parafii, w Polsce i sąsiednich krajach: Na Słowacji i Ukrainie, w Czechach i Niemczech. Proboszcz co prawda opowiadał, że gdy był misjonarzem na Wyspach Dziewiczych tam także święcił jedzenie, ale zamiast jajek był to rekin, więc nie całkiem było to to samo.
Życzę więc wszystkim wspaniałych Świąt Wielkanocnych, wiele radości i szczęścia, dużo zdrowia, mokrego poniedziałku i spełnienia najskrytszych marzeń. Chrystus Zmartwychwstał!!!! Alleluja, Alleluja!!!!!!!
0 Comments:
Post a Comment
<< Home