2/6/2004 Radio Maryja, EWTN i Opus Dei
Ponieważ w poprzednich felietonach pisałem i o Opus Dei I o Radiu Maryja I także o radiu EWTN, chciałbym tu wyjaśnić, dlaczego tak dobrze mi się słucha radia Matki Angeliki, a tak źle rozgłośni Ojca Rydzyka. Mimo, że ta pierwsza jest po angielsku, a druga w moim ojczystym języku.
Oczywiście uogólniam tu i generalizuję, nie wszystko w RM jest złe i nie wszystkim w EWTN się zachwycam. Ale ze względu na formę tych felietonów muszę tak czasem postąpić.
Wydaje mi się, że różnica jest jedna. Podejście do polityki. I proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja uważam, że chrześcijanin, katolik, powinien brać udział w życiu politycznym. Każdy biernie, przez mądre głosowanie i także wielu powinno brać czynny udział, wdrażając swoje przekonania i przekonania tych, których reprezentują do ustaw i praw stanowiących o naszym życiu. Sam też regularnie biorę udział w wyborach i zawsze kieruję się tym, czy dany polityk będzie pomagał, czy szkodził w sprawach jedynie ważnych, jak prawo do życia dzieci nienarodzonych.
Dlaczego więc tak mnie irytuje polityka w RM? Gdyż uważam, że przynoszą te audycje więcej zła niż pożytku. Pamiętam kiedyś, kilka miesięcy temu, jak zacięcie różni zaproszeni goście bronili górników pozbawionych pracy z powodu zamknięcia kopalń. Bardzo to było piękne, ale tylko pełne banałów, sloganów i haseł. Ja wiem, ze tragedią jest utrata pracy. Wiem tez, ze pomocy potrzebuje służba zdrowia, szkolnictwo, milicja, emeryci i wiele innych grup zawodowych. Nikt w tej audycji nie powiedział, komu to zamierzają zabrać, żeby dać górnikom. Albo jak zwiększyć dochód państwa. Mnie po tej audycji pozostał tylko niesmak. I nie zdziwiło mnie, gdy po pewnym czasie przeczytałem, że niektórzy biskupi potępili angażowanie się w spór górników z władzami.
W rozgłośni Matki Angeliki nie mówi się wcale o polityce. Jedyne wyjątki, to rzeczy bardzo blisko związane z nauką Kościoła. Np., gdy biskup ogłasza, że zabronił księżom w swej diecezji udzielania Eucharystii znanemu politykowi głośno głoszącemu, że jest katolikiem i konsekwentnie i publicznie głosującemu proaborcyjnie. Wtedy tłumaczy, dlaczego biskup tak postąpił, co mówi na ten temat prawo kanoniczne itp., Ale myślę, że każdy tu widzi różnicę. Ta sytuacja jest jednoznacznie niemoralna i niezgodna z nauką Kościoła. Sytuacja bezrobotnego nie. I nie miałbym żadnego problemu z audycją RM, gdyby chodziło w niej o poparcie materialne jakiejś konkretnej rodziny, gdyby redaktor zbadał, w jakich warunkach żyją, czy coś w tym stylu. Ale spotkanie działaczy jednej partii i działaczy związkowych i mówienie przez nich, że winę za zamknięcie kopalni ponosi inna partia, itd. – to mi się bardzo nie podobało. To demagogia. Skłócanie i dzielenie społeczeństwa. To powód, dla którego wielu katolików nie jest w stanie słuchać RM, nawet tych pozytywnych audycji, katechez, nauk.
Piszę o RM, ale gdzie to Opus Dei? Przeczytałem niedawno książkę Vittorio Messoriego „Śledztwo w sprawie Opus Dei”. Chciałbym tu zacytować fragmenty tej książki, mówiące właśnie o tym, dlaczego polityka i wiara nie za dobrze się „mieszają ze sobą”.
: „Prałat Escriva mówił I podkreślał, że w swojej istocie "Opus Dei nie jest związane z żadną osobą, grupą, systemem rządów, z żadną ideologią". W instrukcji dla kierownictwa Założyciel przestrzega członków Dzieła, aby nie mówili o polityce i umieli udowodnić, że w Opus Dei "jest miejsce dla wszystkich poglądów szanujących prawa Kościoła". Dodaje również, że "Najlepszą gwarancją unikania przez kierownictwo kwestii dyskusyjnych jest świadomość, iż członkowie Dzieła są wolni, w związku z tym, jeżeli kierownictwo próbowałoby narzucić im jakiś konkretny pogląd w sprawach doczesnych, natychmiast słusznie zbuntowaliby się, a mnie przypadłby smutny obowiązek pochwalenia tych, którzy odmówili posłuszeństwa i odwołania ze świętym oburzeniem kierownictwa, które nadużyło swoich kompetencji"“
Zacytuję jeszcze za tą samą książką inne wypowiedzi błogosławionego Josemarię Escrivy: „Jeżeli Opus Dei zajęłoby się polityką, nawet na jedną sekundę, ja, w chwili popełnienia tego błędu, odszedłbym. Dlatego nie należy przywiązywać żadnej wagi do pogłosek o naszym zaangażowaniu się w sprawy polityczne, gospodarcze lub jakiekolwiek doczesne.[…]Członkowie Opus Dei, mężczyźni i kobiety, mają jako obywatele pełną swobodę wyboru, szanowaną przez wszystkich, której logiczną konsekwencją jest również osobista odpowiedzialność. Nie jest możliwe, aby Opus Dei poświęciło się zadaniom niezwiązanym bezpośrednio z życiem duchowym i apostolstwem, to znaczy takim, które wiąże się w jakiś sposób z polityką państw. Opus Dei, zaangażowane w politykę, to zjawa, która nigdy nie istniała i nie będzie mogła nigdy zaistnieć. Gdyby zaszła jednak taka niemożliwa ewentualność, Opus Dei rozwiązałoby się natychmiast”
Wystarczy tych cytatów. Myślę, że przedstawiłem swój pogląd jasno. Człowiek, mający prawidłowo ukształtowane sumienie, człowiek znający swą wiarę, człowiek, mający personalny stosunek do swego Zbawiciela wie, jak ma głosować. Nie potrzebuje nikogo z zewnątrz mówiącego mu to. Natomiast ludzie, dla których wiara i religia chrześcijańska nie są w swej istocie ani ważne, ani zrozumiałe, i tak nie przejmą się, gdy katolickie radio będzie ich uczyło polityki. Najczęściej wręcz przynosi to skutek odwrotny. Myślę, że kierownictwo Radia Maryja mogłoby się nauczyć czegoś od Josemarii Escrivy.
Oczywiście uogólniam tu i generalizuję, nie wszystko w RM jest złe i nie wszystkim w EWTN się zachwycam. Ale ze względu na formę tych felietonów muszę tak czasem postąpić.
Wydaje mi się, że różnica jest jedna. Podejście do polityki. I proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja uważam, że chrześcijanin, katolik, powinien brać udział w życiu politycznym. Każdy biernie, przez mądre głosowanie i także wielu powinno brać czynny udział, wdrażając swoje przekonania i przekonania tych, których reprezentują do ustaw i praw stanowiących o naszym życiu. Sam też regularnie biorę udział w wyborach i zawsze kieruję się tym, czy dany polityk będzie pomagał, czy szkodził w sprawach jedynie ważnych, jak prawo do życia dzieci nienarodzonych.
Dlaczego więc tak mnie irytuje polityka w RM? Gdyż uważam, że przynoszą te audycje więcej zła niż pożytku. Pamiętam kiedyś, kilka miesięcy temu, jak zacięcie różni zaproszeni goście bronili górników pozbawionych pracy z powodu zamknięcia kopalń. Bardzo to było piękne, ale tylko pełne banałów, sloganów i haseł. Ja wiem, ze tragedią jest utrata pracy. Wiem tez, ze pomocy potrzebuje służba zdrowia, szkolnictwo, milicja, emeryci i wiele innych grup zawodowych. Nikt w tej audycji nie powiedział, komu to zamierzają zabrać, żeby dać górnikom. Albo jak zwiększyć dochód państwa. Mnie po tej audycji pozostał tylko niesmak. I nie zdziwiło mnie, gdy po pewnym czasie przeczytałem, że niektórzy biskupi potępili angażowanie się w spór górników z władzami.
W rozgłośni Matki Angeliki nie mówi się wcale o polityce. Jedyne wyjątki, to rzeczy bardzo blisko związane z nauką Kościoła. Np., gdy biskup ogłasza, że zabronił księżom w swej diecezji udzielania Eucharystii znanemu politykowi głośno głoszącemu, że jest katolikiem i konsekwentnie i publicznie głosującemu proaborcyjnie. Wtedy tłumaczy, dlaczego biskup tak postąpił, co mówi na ten temat prawo kanoniczne itp., Ale myślę, że każdy tu widzi różnicę. Ta sytuacja jest jednoznacznie niemoralna i niezgodna z nauką Kościoła. Sytuacja bezrobotnego nie. I nie miałbym żadnego problemu z audycją RM, gdyby chodziło w niej o poparcie materialne jakiejś konkretnej rodziny, gdyby redaktor zbadał, w jakich warunkach żyją, czy coś w tym stylu. Ale spotkanie działaczy jednej partii i działaczy związkowych i mówienie przez nich, że winę za zamknięcie kopalni ponosi inna partia, itd. – to mi się bardzo nie podobało. To demagogia. Skłócanie i dzielenie społeczeństwa. To powód, dla którego wielu katolików nie jest w stanie słuchać RM, nawet tych pozytywnych audycji, katechez, nauk.
Piszę o RM, ale gdzie to Opus Dei? Przeczytałem niedawno książkę Vittorio Messoriego „Śledztwo w sprawie Opus Dei”. Chciałbym tu zacytować fragmenty tej książki, mówiące właśnie o tym, dlaczego polityka i wiara nie za dobrze się „mieszają ze sobą”.
: „Prałat Escriva mówił I podkreślał, że w swojej istocie "Opus Dei nie jest związane z żadną osobą, grupą, systemem rządów, z żadną ideologią". W instrukcji dla kierownictwa Założyciel przestrzega członków Dzieła, aby nie mówili o polityce i umieli udowodnić, że w Opus Dei "jest miejsce dla wszystkich poglądów szanujących prawa Kościoła". Dodaje również, że "Najlepszą gwarancją unikania przez kierownictwo kwestii dyskusyjnych jest świadomość, iż członkowie Dzieła są wolni, w związku z tym, jeżeli kierownictwo próbowałoby narzucić im jakiś konkretny pogląd w sprawach doczesnych, natychmiast słusznie zbuntowaliby się, a mnie przypadłby smutny obowiązek pochwalenia tych, którzy odmówili posłuszeństwa i odwołania ze świętym oburzeniem kierownictwa, które nadużyło swoich kompetencji"“
Zacytuję jeszcze za tą samą książką inne wypowiedzi błogosławionego Josemarię Escrivy: „Jeżeli Opus Dei zajęłoby się polityką, nawet na jedną sekundę, ja, w chwili popełnienia tego błędu, odszedłbym. Dlatego nie należy przywiązywać żadnej wagi do pogłosek o naszym zaangażowaniu się w sprawy polityczne, gospodarcze lub jakiekolwiek doczesne.[…]Członkowie Opus Dei, mężczyźni i kobiety, mają jako obywatele pełną swobodę wyboru, szanowaną przez wszystkich, której logiczną konsekwencją jest również osobista odpowiedzialność. Nie jest możliwe, aby Opus Dei poświęciło się zadaniom niezwiązanym bezpośrednio z życiem duchowym i apostolstwem, to znaczy takim, które wiąże się w jakiś sposób z polityką państw. Opus Dei, zaangażowane w politykę, to zjawa, która nigdy nie istniała i nie będzie mogła nigdy zaistnieć. Gdyby zaszła jednak taka niemożliwa ewentualność, Opus Dei rozwiązałoby się natychmiast”
Wystarczy tych cytatów. Myślę, że przedstawiłem swój pogląd jasno. Człowiek, mający prawidłowo ukształtowane sumienie, człowiek znający swą wiarę, człowiek, mający personalny stosunek do swego Zbawiciela wie, jak ma głosować. Nie potrzebuje nikogo z zewnątrz mówiącego mu to. Natomiast ludzie, dla których wiara i religia chrześcijańska nie są w swej istocie ani ważne, ani zrozumiałe, i tak nie przejmą się, gdy katolickie radio będzie ich uczyło polityki. Najczęściej wręcz przynosi to skutek odwrotny. Myślę, że kierownictwo Radia Maryja mogłoby się nauczyć czegoś od Josemarii Escrivy.
0 Comments:
Post a Comment
<< Home