28/5/2004 Do psychola?
Dzisiaj będzie o wpisach do księgi gości. Bardzo lubię je otrzymywać, codziennie czytam i zazwyczaj sprawiają mi sporo radości. Większość jest miła i pewnie nie za bardzo szczera. Cóż, nie szkodzi, komplementy są też potrzebne. Ale są i inne wpisy. I właśnie o tych „innych” chciałem napisać.
W zasadzie to lubię te mówiące, że ktoś się ze mną nie zgadza. Szczególnie, gdy są zrobione na jakimś poziomie. Z odrobiną kultury. Księga gości nie jest miejscem na poważne dyskusje. Gdy ktoś ma sporo uwag do przekazania, raczej zapraszam do napisania listu. Ale krótkie spostrzeżenia są jak najbardziej mile widziane.
Gdy wszyscy zaczynają się ze mną zgadzać, to znaczy, że albo ta stronka, nie dociera do tych, do których ją adresuję, albo dociera, ale jest po prostu źle napisana. Oczywiście, że osoby myślące podobnie jak ja, także są tu zawsze mile widziane. Największą jednak radość sprawiają mi odwiedziny osób o odmiennych poglądach. Zwłaszcza tych, co znajdą czas, żeby cokolwiek przeczytać.
Inną kategorią wpisów są wulgaryzmy, wpisy obrażające Boga czy moich przyjaciół, reklamy i linki do wulgarnych stron itp. Takie usuwam tak szybko, jak tylko je zauważę. To jest prywatna strona i tu nie ma „wolności słowa”. Jest tu dyktatura i ja dyktuję warunki. No, razem właścicielem portalu „alleluja.pl”.
Jeden z takich wpisów, namawiający na jakieś datki czy wpłaty na Radio Maryja, usunąłem parę dni temu. Nawet dokładnie nie czytałem, o co tam chodzi. Ja mam co najmniej mieszane uczucia, jeżeli chodzi o tę rozgłośnię. Jak ktoś czyta regularnie te felietoniki, to wie, że mam wiele serca dla radia katolickiego. Jest to coś, co powinno być, moim zdaniem, ogólnie dostępne, powszechnie słuchane, ale przede wszystkim dobre i ortodoksyjne w swojej nauce. Tzn. wierne nauczaniu Kościoła. I baaaaardzo dalekie od mieszania się do polityki oraz bardzo ostrożne w swych wypowiedziach na drażliwe tematy. Mam tu na myśli zarzuty pod adresem RM o antysemityzm. Może kiedyś napiszę więcej o tym, ale ten tekst nie jest o RM, tylko o księdze gości. Moje radio katolickie nazywa się „EWTN” i już o nim pisałem, więc teraz nie będę się powtarzał.
Nie wiem, czy faktycznie potrzebuje ono pieniędzy, EWTN też się utrzymuje z darowizn słuchaczy. Nadajniki satelitarne, które transmitują EWTN w USA, czy to jako program radiowy, czy telewizyjny, nie pobierają za ten konkretny kanał żadnych dodatkowych pieniędzy. Za możliwość słuchania RM musiałem płacić extra. Dlatego to m.in. EWTN otrzymuje coś ode mnie, a RM już nie prenumerujemy.
Wracając do księgi gości zauważyłem dziś wpis chyba od tej samej osoby, która namawiała do popierania RM. Tak mnie ten list rozśmieszył, że postanowiłem go zostawić. Przede wszystkim nazywa mnie ten nasz przyjaciel „rozmodloną ludzką pokraką” Bardzo mi się ten tytuł podoba. Myślę, że słowo „pokraka” pochodzi z tego samego źródła, co „kreowanie”, a więc stwarzanie ( po angielsku „stworzenie” to „creature”), więc nazwanie mnie rozmodlonym stworzeniem było miłym komplementem.
Ojciec Rydzyk nie jest dla mnie świętością. Tekst nie był dla mnie dowcipny. Świat nie przeze mnie schodzi na psy, ale przez innych imbecyli. W innych krawatach. Plucie na boga może być wskazane, sam na wielu bogów pluję. Tylko tego Jedynego, Boga przez duże „B” zostaw i padnij przed nim, wraz ze mną, na twarz. Co do tego, że jestem nikim… cóż, w pewnym sensie na pewno. Dobrze, że mi to czasem ktoś przypomni, bo mam problemy ze skromnością i cichością. Ale jak pisałem w poprzednim felietonie, o książce Jana Pawła, jeden z moich ulubionych wersetów Biblii mówi wyraźnie: Nie tylko zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, ale rzeczywiście nimi jesteśmy. „And so we are”. „At sumus”.(1J 3,1)
Jeżeli więc „rzeczywiście”, to w tym kontekście nic dziwnego, że uwaga mego przyjaciela mnie tylko rozśmieszyła. W końcu jaką wagę może mieć jego paplanina? Na ile prawdziwe dziecko Boże przejmuje się bredzeniem psiego sługi?. Nie chcę tu obrażać tego brata, ale na zakończenie przeklął mnie w imię swoich panów, szatana, Lucyfera i książąt piekielnych, więc dlatego ośmieliłem się nazwać go psim sługom. A że jego psy są na łańcuchu, a mój Pan reguluje tego łańcucha długość, to nie stracę ani sekundy spokojnego snu z powodu tych na wiatr rzuconych przekleństw.
Zostałem też nazwany zboczeńcem. Co prawda mam żonę, od niemalże dwudziestu pięciu lat tą samą, (kocham Cię, Grażynko!!!), która, w przeciwieństwie do mnie, jest kobietą. Mam dzieci, których jesteśmy naturalnymi rodzicami. Myślałby ktoś może, że jesteśmy raczej „normalną” rodziną. Ale patrząc na to, co się zaczyna wyprawiać na całym świecie nie dziwię się, że ten brat, czytający pewnie zbyt dużo ilustrowanych magazynów i oglądający zbyt dużo telewizji wziął mnie za zboczeńca… Takich rodzin już coraz mniej… Jednak daruję mu to. Pewnie wg. Jego norm i standardów nie jestem normalny. Gdy się odrzuci moralną naukę Boga, której nas niezmiennie od tysiącleci uczy Kościół, to nie wiadomo co jest normalne a co jest zboczeniem.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Daleki jestem od lekceważenia szatana. Wiem, że, w przeciwieństwie do jego sług, jest on ode mnie znacznie przebieglejszy, inteligentniejszy, pracowitszy i posiadający większą wiedzę. Dlatego nawet bym nie marzył o tym, żeby go pokonać w walce o swoją duszę. Ale nie walczę sam. Oddałem swoje życie Maryi, bo wiem z Bożego Objawienia zawartego w Biblii, że to Ona go pokona. Wiem też z innego mojego ulubionego wersetu, z Pawiowego listu do Filipian, że „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. (Flp 4,13) Nie muszę więc iść „do psychola”, jak mnie mój nieznany brat zachęca. Częsta spowiedź mi powinna wystarczyć. A i jemu pewnie też by nie zaszkodziła.
W zasadzie to lubię te mówiące, że ktoś się ze mną nie zgadza. Szczególnie, gdy są zrobione na jakimś poziomie. Z odrobiną kultury. Księga gości nie jest miejscem na poważne dyskusje. Gdy ktoś ma sporo uwag do przekazania, raczej zapraszam do napisania listu. Ale krótkie spostrzeżenia są jak najbardziej mile widziane.
Gdy wszyscy zaczynają się ze mną zgadzać, to znaczy, że albo ta stronka, nie dociera do tych, do których ją adresuję, albo dociera, ale jest po prostu źle napisana. Oczywiście, że osoby myślące podobnie jak ja, także są tu zawsze mile widziane. Największą jednak radość sprawiają mi odwiedziny osób o odmiennych poglądach. Zwłaszcza tych, co znajdą czas, żeby cokolwiek przeczytać.
Inną kategorią wpisów są wulgaryzmy, wpisy obrażające Boga czy moich przyjaciół, reklamy i linki do wulgarnych stron itp. Takie usuwam tak szybko, jak tylko je zauważę. To jest prywatna strona i tu nie ma „wolności słowa”. Jest tu dyktatura i ja dyktuję warunki. No, razem właścicielem portalu „alleluja.pl”.
Jeden z takich wpisów, namawiający na jakieś datki czy wpłaty na Radio Maryja, usunąłem parę dni temu. Nawet dokładnie nie czytałem, o co tam chodzi. Ja mam co najmniej mieszane uczucia, jeżeli chodzi o tę rozgłośnię. Jak ktoś czyta regularnie te felietoniki, to wie, że mam wiele serca dla radia katolickiego. Jest to coś, co powinno być, moim zdaniem, ogólnie dostępne, powszechnie słuchane, ale przede wszystkim dobre i ortodoksyjne w swojej nauce. Tzn. wierne nauczaniu Kościoła. I baaaaardzo dalekie od mieszania się do polityki oraz bardzo ostrożne w swych wypowiedziach na drażliwe tematy. Mam tu na myśli zarzuty pod adresem RM o antysemityzm. Może kiedyś napiszę więcej o tym, ale ten tekst nie jest o RM, tylko o księdze gości. Moje radio katolickie nazywa się „EWTN” i już o nim pisałem, więc teraz nie będę się powtarzał.
Nie wiem, czy faktycznie potrzebuje ono pieniędzy, EWTN też się utrzymuje z darowizn słuchaczy. Nadajniki satelitarne, które transmitują EWTN w USA, czy to jako program radiowy, czy telewizyjny, nie pobierają za ten konkretny kanał żadnych dodatkowych pieniędzy. Za możliwość słuchania RM musiałem płacić extra. Dlatego to m.in. EWTN otrzymuje coś ode mnie, a RM już nie prenumerujemy.
Wracając do księgi gości zauważyłem dziś wpis chyba od tej samej osoby, która namawiała do popierania RM. Tak mnie ten list rozśmieszył, że postanowiłem go zostawić. Przede wszystkim nazywa mnie ten nasz przyjaciel „rozmodloną ludzką pokraką” Bardzo mi się ten tytuł podoba. Myślę, że słowo „pokraka” pochodzi z tego samego źródła, co „kreowanie”, a więc stwarzanie ( po angielsku „stworzenie” to „creature”), więc nazwanie mnie rozmodlonym stworzeniem było miłym komplementem.
Ojciec Rydzyk nie jest dla mnie świętością. Tekst nie był dla mnie dowcipny. Świat nie przeze mnie schodzi na psy, ale przez innych imbecyli. W innych krawatach. Plucie na boga może być wskazane, sam na wielu bogów pluję. Tylko tego Jedynego, Boga przez duże „B” zostaw i padnij przed nim, wraz ze mną, na twarz. Co do tego, że jestem nikim… cóż, w pewnym sensie na pewno. Dobrze, że mi to czasem ktoś przypomni, bo mam problemy ze skromnością i cichością. Ale jak pisałem w poprzednim felietonie, o książce Jana Pawła, jeden z moich ulubionych wersetów Biblii mówi wyraźnie: Nie tylko zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, ale rzeczywiście nimi jesteśmy. „And so we are”. „At sumus”.(1J 3,1)
Jeżeli więc „rzeczywiście”, to w tym kontekście nic dziwnego, że uwaga mego przyjaciela mnie tylko rozśmieszyła. W końcu jaką wagę może mieć jego paplanina? Na ile prawdziwe dziecko Boże przejmuje się bredzeniem psiego sługi?. Nie chcę tu obrażać tego brata, ale na zakończenie przeklął mnie w imię swoich panów, szatana, Lucyfera i książąt piekielnych, więc dlatego ośmieliłem się nazwać go psim sługom. A że jego psy są na łańcuchu, a mój Pan reguluje tego łańcucha długość, to nie stracę ani sekundy spokojnego snu z powodu tych na wiatr rzuconych przekleństw.
Zostałem też nazwany zboczeńcem. Co prawda mam żonę, od niemalże dwudziestu pięciu lat tą samą, (kocham Cię, Grażynko!!!), która, w przeciwieństwie do mnie, jest kobietą. Mam dzieci, których jesteśmy naturalnymi rodzicami. Myślałby ktoś może, że jesteśmy raczej „normalną” rodziną. Ale patrząc na to, co się zaczyna wyprawiać na całym świecie nie dziwię się, że ten brat, czytający pewnie zbyt dużo ilustrowanych magazynów i oglądający zbyt dużo telewizji wziął mnie za zboczeńca… Takich rodzin już coraz mniej… Jednak daruję mu to. Pewnie wg. Jego norm i standardów nie jestem normalny. Gdy się odrzuci moralną naukę Boga, której nas niezmiennie od tysiącleci uczy Kościół, to nie wiadomo co jest normalne a co jest zboczeniem.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Daleki jestem od lekceważenia szatana. Wiem, że, w przeciwieństwie do jego sług, jest on ode mnie znacznie przebieglejszy, inteligentniejszy, pracowitszy i posiadający większą wiedzę. Dlatego nawet bym nie marzył o tym, żeby go pokonać w walce o swoją duszę. Ale nie walczę sam. Oddałem swoje życie Maryi, bo wiem z Bożego Objawienia zawartego w Biblii, że to Ona go pokona. Wiem też z innego mojego ulubionego wersetu, z Pawiowego listu do Filipian, że „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. (Flp 4,13) Nie muszę więc iść „do psychola”, jak mnie mój nieznany brat zachęca. Częsta spowiedź mi powinna wystarczyć. A i jemu pewnie też by nie zaszkodziła.
0 Comments:
Post a Comment
<< Home