Żył w ziemi US człowiek imieniem Hiob. (Księga Hioba 1,1a)

To mówi Pan: "Jeśli powiem bezbożnemu: Z pewnością umrzesz, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew."(Ez 3,18)

Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. (1 P 3,15)

My Photo
Name:
Location: Charlotte, NC, USA, Poland

Jestem truckerem, który spotkał na swej drodze Boga i nie może o tym przestać mówić. Zapraszam na swoje forum, www.katolik.us

Thursday, April 06, 2006

11/12/2004 Matka Boża z Guadalupe

12. grudnia obchodzimy w Stanach Zjednoczonych święto Matki Bożej z Guadalupe. Święto to zapewne jest obchodzone w całym Kościele, ale w Ameryce w szczególny sposób, bo Maryja z Guadalupe jest patronką Ameryki.

W 1531 roku Indianin Juan Diego szedł na mszę do kościoła, jak to robił niemal każdego dnia. Nie był to zwykły spacerek, Juan miał do kościoła 15 kilometrów. Taki marsz, w grudniu, zapewne na bosaka, świadczy o wielkiej wierze tego, wówczas 57-letniego mężczyzny. Był on już wdowcem, zamieszkiwał ze swym chorym wujem i był wyjątkiem wśród Indian. Większość z nich, zwłaszcza Azteków, którzy tworzyli większość mieszkańców tamtych ziem, nie chciała przyjąć religii białego człowieka. Nie rozumieli Boga, który jest miłością. Ich bogowie byli okrutni, wymagali ofiar. Aztekowie składali swym bożkom 50-60 tysięcy ofiar z ludzi każdego roku. 20% wszystkich rodzących się dzieci oddawano okrutnym bogom w ofierze.

Juan, którego indiańskie imię brzmiało Cuauhtlatoatzin, co oznacza „Mówiący Orzeł”, nie był Aztekiem, lecz członkiem plemienia Nahua. Ale plemię to było podbite przez Azteków, a jego członkowie tworzyli najniższą kastę ludności, klasę niewolników. Może dlatego do Juana przemówił wizerunek tego Boga, który tak umiłował ludzi, że stał się jednym z nich i umarł za ich zbawienie.

Opis samego spotkania Juana i Maryi można znaleźć bez trudu na necie, nie będę tu przepisywał. Polecam bardzo dobrą stronę: www.guadalupe.opoka.org.pl/ ,gdzie jest sporo dobrego materiału. Sam opis obrazu, nienamalowanego ludzką ręką, JEST TUTAJ. . (Gdyby się nie chciała bezpośrednio otworzyć strona opisująca ten cudowny wizerunek Maryi, kliknij na niej w menu, na siódmą ikonkę od góry, tą, która przedstawia właśnie obraz Maryi.) Jeżeli ktoś szuka „dowodów” na istnienie Boga, niech przeczyta dokładnie opis tego wizerunku. Obok Całunu Turyńskiego jest to chyba najdziwniejszy i najcudowniejszy wizerunek, jaki nam niebiosa podarowały.

Objawienie Maryi w Guadalupe jest jednym z zaledwie dziewięciu, jakie zostały uznane oficjalnie przez Kościół, i jedynym, które wydarzyło się poza Europą. Wydaje mi się, że Maryja na wizerunku jest nam dziś szczególnie potrzebna. 500 lat temu na skutek tego objawienia 9 milionów Indian uwierzyło w prawdziwego Boga. Zobaczyli, że Matka tego Boga jest jedną z nich. Maryja na wizerunku wygląda jak Indianka. Wygląda też jak Królowa. To była dokładnie taka osoba, jaka mogła ich przyprowadzić do swego Syna.

Jedną z zaskakujących rzeczy na tym wizerunku, poza tymi wszystkimi niesamowitymi sprawami, których nauka nie jest w stanie wytłumaczyć, jest fakt, że Maryja jest w ciąży. Myślę, że ten fakt ma wieksze znaczenie dla nas dzisiaj, niż mial dla Indian w XVI wieku. Aztekowie tworzyli jedną z najbardziej rozwiniętych cywilizacji w historii ludzkości, ale też jedną z najbardziej zdemoralizowanych. Jak Amerykanie dzisiaj. My, Amerykanie, także poświęcamy 20 % swoich dzieci swym bożkom. A co jeszcze tragiczniejsze, dzieci zabijane są w miejscu, które powinno być najbezpieczniejszym miejscem na świecie, w łonie swych matek. I bożki Amerykanów nie są może przez nich nazywane bogami, ale służą im oni nie mniej wiernie, niż Aztekowie służyli swoim. Bożkowie źle pojętej wolności, materialnego dobrobytu, praw wojujących feministek.

Mam nadzieję, że tak, jak kiedyś Maryja spowodowała, że Aztekowie przyjęli Ją za jedną ze „swoich”, tak i pozostali Amerykanie przyjmą Ją za swą Matkę. I że zrozumieją, że Osoba, która jest w Jej łonie, nie jest Jej własnością, nie jest rzeczą, ani częścią Jej ciała, jak jakiś niepotrzebny organ, ale jest Osobą. Maryja w swym łonie nosiła przez 9 miesięcy prawdziwego Boga. Ale każda matka nosi w sobie prawdziwego człowieka. Od poczęcia, do narodzin. Dziecko nie staje się człowiekiem gdy się rodzi. Nauka, biologia, już dawno nas nauczyła, że gatunki, czy rodzaje istot żyjących, rozróżniamy po kodzie genetycznym. Kryminologia po znalezionych fragmentach ciała, po włosie, czy zdrapanym naskórku, jest w stanie sprawdzić, czy DNA tego fragmentu jest takie, jak oskarżonego i w ten sposób może udowodnić, że dana osoba była obecna na miejscu przestępstwa. Ale dziecko nienarodzone ma swój kod DNA od samego początku, od momentu poczęcia. Nie otrzymuje go w momencie narodzin. Nigdy nie jest organem matki. Jak więc uzasadnić prawo matki do zabicia dziecka? Czy naprawdę moralnie upadliśmy niżej od Azteków? Módl się za nami, Maryjo!!! Wyproś nam tę łaskę, żeby nam się otworzyły oczy, jak ją wyprosiłaś Indianom.

8. grudnia, w święto Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i w rocznicę objawienia się Maryi świętemu Juanowi Diego, w Kościele czytaliśmy Ewangelię Łukasza, opisującą Zwiastowanie Maryi. Miałem tą łaskę, że mogłem zobaczyć i dotknąć miejsce, gdzie anioł Gabriel rozmawiał z Maryją. W Nazarecie jest kościół, całkiem nowy, zbudowany chyba w latach 60. XX wieku, składający się z dwóch poziomów, a właściwie z trzech. Trzeci, najniższy, zazwyczaj jest zamknięty i jest tam dokładnie to miejsce, gdzie nastąpiło zwiastowanie. Gdy byłem na Narodowej Pielgrzymce Polskiej, wraz z 1500 rodakami, w 1999 roku, mieszkaliśmy naprzeciw tego kościoła i wraz z nami mieszkał arcybiskup Częstochowy, Stanisław Nowak. To dla niego otworzono ten poziom i mógł on odprawić tam mszę, na której byliśmy obecni my, osoby zamieszkujące z nim w tym samym schronisku. Święty Łukasz przytacza nam słowa rozmowy Maryi i Gabriela. Słowa niezwykłe. Tysiąclatka tak je przytacza:

Łk 1,34-38:
34. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?
35. Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym.
36. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną.
37. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.
38. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł.


Jest pewien powód, dla którego przytaczam akurat ten fragment Ewangelii. Zwłaszcza werset 37 mnie zainteresował. Lepiej chyba go tłumaczy Biblia Gdańska:

Łuk. 1,37:
Bo nie będzie niemożne u Boga żadne słowo.


Dlatego uważam, że to lepsze tłumaczenie, bo w oryginale brzmi on następująco:

1:37 oti ouk adunathsei para tw qew pan rhma


A "Wulgata", oficjalna, łacińska wersja Słowa Bożego w naszym Kościele tak brzmi:

1:37 quia non erit inpossibile apud Deum omne verbum

Nie spodziewam się tego, że większość z was zna grekę i łacinę. Ja sam nie znam tych języków. Wiem jednak, że „rhma” po grecku, a "verbum" po łacinie znaczy „słowo”. A słowo Boga ma moc stwórczą. Gdyby Bóg powiedział do mnie: „Jesteś psem”, zaraz zacząłbym szczekać i merdać ogonem na chwałę Pana. Bóg tak stwarzał, że „powiedział” i „stało się”:

Rdz 1,3:
Wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość! I stała się światłość.


Cokolwiek Bóg powiedział, to się stawało. Zawsze. Ale raz w historii był przypadek, że się tak stać nie musiało. Bo choć dla Słowa Bożego nic nie jest niemożliwe, to Bóg się ograniczył i zapytał człowieka, czy Słowo ma się wypełnić. Bóg okazał się gentelmanem. Uszanował ślubowanie dziewczyny z Nazaretu, ślubowanie czystości. Nie zmusił jej do niczego. Zapytał. I w wyniku jej „fiat”, jej zgody, Słowo, dla którego nic nie jest niemożliwe, stało się człowiekiem. Bóg przyjął naturę ludzką, aby nas zbawić na Krzyżu . I właśnie w takiej postaci ukazała się Maryja Juanowi Diego. Jako oczekująca Matka. Nie z dzieciątkiem na ręku, jak nasza Królowa, z Jasnej Góry, ale z dzieciątkiem jeszcze nienarodzonym. Co za symbol na dzisiejsze czasy. Co za nauka dla nas, Amerykanów, członków społeczeństwa zabijającego każdego dnia 4 tysiące najniewinniejszych z niewinnych. Co za lekcja dla tych, którzy nazywają się katolikami i tworzą prawa zezwalające na takie okrucieństwo, jak mordowanie niewinnych dzieci. Ciekawe, czy senatorowie Kerry i Kennedy będą w kościele w najbliższą niedzielę. Gdy Kerry walczył o prezydenturę, nie opuszczał żadnej mszy. To się dobrze sprzedaje wyborcom. Amerykanie spodziewają się po politykach takiego działania. I ciekawe, czy ksiądz coś im powie o wizerunku Maryi z Guadalupe. A może nie takie ciekawe. Bo to nie politycy tu coś mogą zmienić. Tu jest potrzebna interwencja Ducha Świętego. Potrzeba odmiany serc. Takiej, jaka nastąpiła w kraju Azteków, w 1531 roku. I ja głęboko wierzę, że się tak stanie. W końcu "Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego".

0 Comments:

Post a Comment

<< Home