18/9/2004 Czaty, cenzura i istnienie Boga
Jest po północy i właśnie skończyłem dyskusję na czacie z grupą przypadkowo spotkanych osób. Zazwyczaj bywam na czatach chrześcijańskich, ale w nocy zwykle one pustoszeją i czasem zajrzę na „cywilne”. Tylko, że i tam dość często zaczynam mówić o Bogu. Albo zacytują Biblię. Albo moja wiara się jakoś inaczej „wymknie”. Wtedy bardzo często zaczyna się ciekawa dyskusja, nie o Bogu, ale o mnie. Że narzucam, że jestem zacofany, że to nie jest czat religijny, że prałat ma jaguara, że mamy XXI wiek i żeby sobie dał spokój. Jest to o tyle ciekawe, że gdy ktokolwiek inny ma swoją opinię na jakikolwiek inny temat, nikogo to nie razi, nie oburza i nie dziwi. Może z wyjątkiem polityki, ale i to działa inaczej. Ludzie albo unikają tematów politycznych, albo się wykłócają zawzięcie, ale nikt tych dyskutujących nie uważa za nawiedzonych, czy nienormalnych. Natomiast jak się zacznie mówić o wierze, na takie opinie jest się od razu narażonym.
Jest to o tyle ciekawe, że jest to stosunkowo nowe zjawisko. Jak poczytamy jakąkolwiek książkę, której akcja dzieje się w XIX wieku, lub wcześniej, Bóg istnieje tam w codziennym życiu ludzi. Czy to będzie Nad Niemnem, Chłopi, Trylogia, Krzyżacy, klasyka literatury rosyjskiej, nawet Dumas… trudno znaleźć cokolwiek, w czym by nie zauważano Boga. Nie zawsze jest to podręcznik do nauki katechizmu, choć często, jak np. u Sienkiewicza, wiele spostrzeżeń jest zadziwiająco głębokich teologicznie. Ale nikogo nie dziwi, ze „normalni” ludzie rozmawiają o Bogu.
We współczesnym świecie jest trochę inaczej. Bóg zszedł do podziemia. Jest w pewnym sensie nawet gorzej niż w Rzymie z czasów Jezusa. Wtedy może rzeczywistość była gorsza od dzisiejszej, dalsza od nauki chrześcijańskiej, ale nikt nie negował tego, ze Bóg, lub jacyś bogowie istnieją. Nie każdy był chrześcijaninem, ale każdy wierzył w jakieś „sacrum”. Dzisiejszemu człowiekowi Bóg już nie jest potrzebny i jak o Nim słyszy, zaczyna się złościć i denerwować.
Nasze czasy nawet trudno nazwać „neopogańskimi”, bo poganie tez wierzyli w bogów. I gdy słyszeli o prawdziwym Bogu, słuchali z zainteresowaniem. Dzisiejszy człowiek założył, ze Boga nie ma, wbrew logice, ale kto dziś logicznie myśli? Sam stal się sobie Bogiem, powtarzając grzech prarodziców z Raju. Sam decyduje, co jest dobre, a co złe. Nie widząc zupełnie, że odrzucając Boga i Jego autorytet, powoduje, że samo pojęcie dobra i zła nie ma żadnego sensu. Bo jeżeli to ludzie decydują, to co stoi na przeszkodzie, żeby jakaś grupa uznała, ze mordowanie innej grupy etnicznej jest dobrem? Kto ma decydować, ze to niemoralne? Sąd w Norymberdze sądził na podstawie prawa naturalnego. Ale teraz, pół wieku później, istnienie tego prawa wszyscy zdają się negować, bo jak nie ma Boga, to skąd to prawo?
Jeżeli ta rzeczywistość, jaka nas otacza, powstała przypadkiem, to i żadne prawo nie może istnieć, żadne, oprócz ludzkiego. A co człowiek napisał, może zmienić. Wiec jak jakaś społeczność uzna, ze niewygodną mniejszość można zlikwidować, to kto im zabroni? Jak uznamy, że dziecko nienarodzone nie jest osobą, to kto nam zabroni zabić je nawet na minuty przed narodzeniem? To tylko kruczek prawny, pozwalający nam uniknąć więzienia za zabicie dziecka. Skuteczny, skoro nie ma moralności, a tylko jest ludzkie prawo.
Ja mam nadzieję, że najgorsze już za nami. Nie przestanę mówić o Bogu, nie dlatego, że się zmuszam, ale dlatego, że Go kocham. A o tym, co kochamy, zawsze chętnie mówimy. Tylko, że tą miłość On sam mi zaszczepił. A więc zapewne nie tylko mnie. Myślę, że takich ludzi jest więcej. Na tym czacie jedna osoba broniła mnie jak lwica, parę było umiarkowanie życzliwych… myślę, że Bóg powraca.
Tym bardziej, że najnowsze zdobycze nauki zaczynają potwierdzać fakt Jego istnienia. Naukowcy już dość dokładnie potrafią określić wiek wszechświata i nawet zobaczyć jego początek. Powoduje to jednak nieuchronne pytanie: Skąd ta pramateria, która wybuchła? I prawdopodobieństwo… przyjąć, że wszechświat powstał przypadkowo z tego prawybuchu można tylko wtedy, gdy założy się, że nie ma Boga. Tak, jak przyjąć, że Mona Lisa powstała przypadkowo można tylko wtedy, jak przyjmiemy, że nie istnieli nigdy malarze. Tylko, że takie założenie wydaje się nam tak absurdalne, że nawet mu trzech sekund nie poświęcimy. Patrząc na ten obraz widzimy wyraźnie, że to nie przypadkowe rozlanie się farb, ale czyjś talent i praca spowodowały końcowe dzieło.
Cóż… świat jest troszkę bardziej skomplikowany, niż nawet największy obraz. Czy się przyjrzymy jednej komórce, czy mrowisku, czy motylowi, czy układowi słonecznemu, czemukolwiek… każda z tych rzeczy zadziwia swą strukturą, ładem, stopniem skomplikowania. I z uporem godnym lepszej sprawy wielu powtarza, że system ten powstał przypadkiem.
Powiedzmy, że ktoś wygrał w totka milion. Mógł to być przypadek. Co tydzień się zdarza. Jakby wygrał drugi raz, to już troszkę się sprawa komplikuje. Zapewne parę osób zaczęłoby podejrzewać, ze jakaś machlojka się wydarzyła. Ale jakby wygrywał co tydzień przez, powiedzmy, 20 lat… 1000 razy pod rząd… to wtedy każdy by wiedział, ze to oszustwo, a nie przypadek. Takich przypadków nie ma. Tymczasem prawdopodobieństwo czegoś takiego jest miliardy razy większe, niż prawdopodobieństwo przypadkowego powstania naszej rzeczywistości.
Nasz wszechświat powstał na skutek całego łańcucha kolejnych wydarzeń. W tym łańcuchu są miliony ogniw, i prawdopodobieństw tego, ze którekolwiek z tych ogniw zaistniało przypadkowo jest równe praktycznie zeru. Mamy wiec ciąg nieprawdopodobnych wydarzeń, ciąg nieprawdopodobnie długi. Trzeba wielkiej wiary, żeby odrzucić wiarę w Boga.
G K Chesterton powiedział prawie sto lat temu, ze człowiek odrzucając wiarę w Boga, nie zaczyna w nic nie wierzyć, ale zaczyna wierzyć we wszystko. Waldemar Łysiał w książce „Stulecie Kłamców” poświęca cały rozdział naukowcom, niektórzy z nich są Noblistami, którzy doszli do tego, że teoria powstania Świata bez Boga nie ma żadnego sensu. Nie sensu teologicznego, ale matematycznego. Gdyby zastosować takie kryteria do tej teorii, jak się stosuje do innych nauk, to wniosek jest jeden. Świat nie mógł powstać. Część naukowców mówi jednak: Ale ponieważ powstał, to metody badawcze są złe. Coraz więcej jednak przyznaje, że metody są dobre, wskazują one jednak wyraźnie na to, że za powstaniem Wszechświata stoi jakaś Inteligencja.
Zacząłem od czata, a doszedłem do dowodów na istnienie Boga. Zacząłem kiedyś pisać na ten temat i nigdy tego nie dokończyłem… Może kiedyś. Dziś tylko na koniec powiem, że, mimo że nie dziwi mnie taka reakcja na wspomnienie Boga na czacie, to głęboko wierzę, że jest ona coraz rzadsza. Wydaje mi się, że młodzi teraz są bardziej uduchowieni i wierzący, niż w czasach, jak ja byłem młody. I to nie tylko jest sprawa władzy, czy demokracji. „Za komuny” pod jednym względem było nawet łatwiej wierzyć, bo młodzi są z natury buntownikami, a Kościół był w opozycji. Ale wiara dzisiejszej młodzieży jest inna, głębsza. Nie jest ona, żeby komuś cos pokazać, ale pochodzi z potrzeby serca. I nie są to tylko młodzi, bo nawet i trochę starszym udaje się czasem przeżyć głębokie nawrócenie.
Jest to o tyle ciekawe, że jest to stosunkowo nowe zjawisko. Jak poczytamy jakąkolwiek książkę, której akcja dzieje się w XIX wieku, lub wcześniej, Bóg istnieje tam w codziennym życiu ludzi. Czy to będzie Nad Niemnem, Chłopi, Trylogia, Krzyżacy, klasyka literatury rosyjskiej, nawet Dumas… trudno znaleźć cokolwiek, w czym by nie zauważano Boga. Nie zawsze jest to podręcznik do nauki katechizmu, choć często, jak np. u Sienkiewicza, wiele spostrzeżeń jest zadziwiająco głębokich teologicznie. Ale nikogo nie dziwi, ze „normalni” ludzie rozmawiają o Bogu.
We współczesnym świecie jest trochę inaczej. Bóg zszedł do podziemia. Jest w pewnym sensie nawet gorzej niż w Rzymie z czasów Jezusa. Wtedy może rzeczywistość była gorsza od dzisiejszej, dalsza od nauki chrześcijańskiej, ale nikt nie negował tego, ze Bóg, lub jacyś bogowie istnieją. Nie każdy był chrześcijaninem, ale każdy wierzył w jakieś „sacrum”. Dzisiejszemu człowiekowi Bóg już nie jest potrzebny i jak o Nim słyszy, zaczyna się złościć i denerwować.
Nasze czasy nawet trudno nazwać „neopogańskimi”, bo poganie tez wierzyli w bogów. I gdy słyszeli o prawdziwym Bogu, słuchali z zainteresowaniem. Dzisiejszy człowiek założył, ze Boga nie ma, wbrew logice, ale kto dziś logicznie myśli? Sam stal się sobie Bogiem, powtarzając grzech prarodziców z Raju. Sam decyduje, co jest dobre, a co złe. Nie widząc zupełnie, że odrzucając Boga i Jego autorytet, powoduje, że samo pojęcie dobra i zła nie ma żadnego sensu. Bo jeżeli to ludzie decydują, to co stoi na przeszkodzie, żeby jakaś grupa uznała, ze mordowanie innej grupy etnicznej jest dobrem? Kto ma decydować, ze to niemoralne? Sąd w Norymberdze sądził na podstawie prawa naturalnego. Ale teraz, pół wieku później, istnienie tego prawa wszyscy zdają się negować, bo jak nie ma Boga, to skąd to prawo?
Jeżeli ta rzeczywistość, jaka nas otacza, powstała przypadkiem, to i żadne prawo nie może istnieć, żadne, oprócz ludzkiego. A co człowiek napisał, może zmienić. Wiec jak jakaś społeczność uzna, ze niewygodną mniejszość można zlikwidować, to kto im zabroni? Jak uznamy, że dziecko nienarodzone nie jest osobą, to kto nam zabroni zabić je nawet na minuty przed narodzeniem? To tylko kruczek prawny, pozwalający nam uniknąć więzienia za zabicie dziecka. Skuteczny, skoro nie ma moralności, a tylko jest ludzkie prawo.
Ja mam nadzieję, że najgorsze już za nami. Nie przestanę mówić o Bogu, nie dlatego, że się zmuszam, ale dlatego, że Go kocham. A o tym, co kochamy, zawsze chętnie mówimy. Tylko, że tą miłość On sam mi zaszczepił. A więc zapewne nie tylko mnie. Myślę, że takich ludzi jest więcej. Na tym czacie jedna osoba broniła mnie jak lwica, parę było umiarkowanie życzliwych… myślę, że Bóg powraca.
Tym bardziej, że najnowsze zdobycze nauki zaczynają potwierdzać fakt Jego istnienia. Naukowcy już dość dokładnie potrafią określić wiek wszechświata i nawet zobaczyć jego początek. Powoduje to jednak nieuchronne pytanie: Skąd ta pramateria, która wybuchła? I prawdopodobieństwo… przyjąć, że wszechświat powstał przypadkowo z tego prawybuchu można tylko wtedy, gdy założy się, że nie ma Boga. Tak, jak przyjąć, że Mona Lisa powstała przypadkowo można tylko wtedy, jak przyjmiemy, że nie istnieli nigdy malarze. Tylko, że takie założenie wydaje się nam tak absurdalne, że nawet mu trzech sekund nie poświęcimy. Patrząc na ten obraz widzimy wyraźnie, że to nie przypadkowe rozlanie się farb, ale czyjś talent i praca spowodowały końcowe dzieło.
Cóż… świat jest troszkę bardziej skomplikowany, niż nawet największy obraz. Czy się przyjrzymy jednej komórce, czy mrowisku, czy motylowi, czy układowi słonecznemu, czemukolwiek… każda z tych rzeczy zadziwia swą strukturą, ładem, stopniem skomplikowania. I z uporem godnym lepszej sprawy wielu powtarza, że system ten powstał przypadkiem.
Powiedzmy, że ktoś wygrał w totka milion. Mógł to być przypadek. Co tydzień się zdarza. Jakby wygrał drugi raz, to już troszkę się sprawa komplikuje. Zapewne parę osób zaczęłoby podejrzewać, ze jakaś machlojka się wydarzyła. Ale jakby wygrywał co tydzień przez, powiedzmy, 20 lat… 1000 razy pod rząd… to wtedy każdy by wiedział, ze to oszustwo, a nie przypadek. Takich przypadków nie ma. Tymczasem prawdopodobieństwo czegoś takiego jest miliardy razy większe, niż prawdopodobieństwo przypadkowego powstania naszej rzeczywistości.
Nasz wszechświat powstał na skutek całego łańcucha kolejnych wydarzeń. W tym łańcuchu są miliony ogniw, i prawdopodobieństw tego, ze którekolwiek z tych ogniw zaistniało przypadkowo jest równe praktycznie zeru. Mamy wiec ciąg nieprawdopodobnych wydarzeń, ciąg nieprawdopodobnie długi. Trzeba wielkiej wiary, żeby odrzucić wiarę w Boga.
G K Chesterton powiedział prawie sto lat temu, ze człowiek odrzucając wiarę w Boga, nie zaczyna w nic nie wierzyć, ale zaczyna wierzyć we wszystko. Waldemar Łysiał w książce „Stulecie Kłamców” poświęca cały rozdział naukowcom, niektórzy z nich są Noblistami, którzy doszli do tego, że teoria powstania Świata bez Boga nie ma żadnego sensu. Nie sensu teologicznego, ale matematycznego. Gdyby zastosować takie kryteria do tej teorii, jak się stosuje do innych nauk, to wniosek jest jeden. Świat nie mógł powstać. Część naukowców mówi jednak: Ale ponieważ powstał, to metody badawcze są złe. Coraz więcej jednak przyznaje, że metody są dobre, wskazują one jednak wyraźnie na to, że za powstaniem Wszechświata stoi jakaś Inteligencja.
Zacząłem od czata, a doszedłem do dowodów na istnienie Boga. Zacząłem kiedyś pisać na ten temat i nigdy tego nie dokończyłem… Może kiedyś. Dziś tylko na koniec powiem, że, mimo że nie dziwi mnie taka reakcja na wspomnienie Boga na czacie, to głęboko wierzę, że jest ona coraz rzadsza. Wydaje mi się, że młodzi teraz są bardziej uduchowieni i wierzący, niż w czasach, jak ja byłem młody. I to nie tylko jest sprawa władzy, czy demokracji. „Za komuny” pod jednym względem było nawet łatwiej wierzyć, bo młodzi są z natury buntownikami, a Kościół był w opozycji. Ale wiara dzisiejszej młodzieży jest inna, głębsza. Nie jest ona, żeby komuś cos pokazać, ale pochodzi z potrzeby serca. I nie są to tylko młodzi, bo nawet i trochę starszym udaje się czasem przeżyć głębokie nawrócenie.
0 Comments:
Post a Comment
<< Home