Żył w ziemi US człowiek imieniem Hiob. (Księga Hioba 1,1a)

To mówi Pan: "Jeśli powiem bezbożnemu: Z pewnością umrzesz, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew."(Ez 3,18)

Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. (1 P 3,15)

My Photo
Name:
Location: Charlotte, NC, USA, Poland

Jestem truckerem, który spotkał na swej drodze Boga i nie może o tym przestać mówić. Zapraszam na swoje forum, www.katolik.us

Thursday, April 06, 2006

19/11/2004 (Nie)tolerancja raz jeszcze

Ten tekst to troszkę rozszerzona odpowiedź na wpis "Sowy" do księgi gości. Myślę, że nie każdy aż tam dociera, a sprawa jest dla mnie ważna, więc skopiuję tamte słowa i dodam może jeszcze kilka.

Sowa napisała: Ech, Hiobie! W mysl przytoczonej przez siebie definicji jestes tolerancyjny. Nie zabijasz homoseksualistów, nie wypalasz pietna na czolach kobiet, ktore usunely ciaze. O to właśnie chodzi w rezygnowaniu z przymusu. Boli cie czyjas postawa, jest ona dla ciebie przykra i trudna do zniesienia, jego poglady doprowadzaja cie do szalu, ale pozwalasz mu zyc. I tylko tyle. Znosisz go z przykroscia, tolerujesz. Stoisz twardo przy swoich racjach, walczysz o swoje poglady, ale pozwalasz zyc tym, ktorzy mysla inaczej.

Akceptacja to cos zupelnie innego od tolerancji. Akceptacja zaklada zgode z pewnymi wartosciami czy pogladami. Akceptacja dopuszcza harmonijne wspolzycie, oznacz rezygnacje z walki o swoje racje. To akceptacja jest bliska relatywizmowi, a nie tolerancja.

Jestes nietolrancyjny, w swietle potocznego rozumienia tolerancji. Jestes nietolerancyjny, jesli tolerance utozsamic z akceptacja.

Ot, taka luzna uwaga na temat definicji.
Pozdrawiam serdecznie ;)


Myślę, że Sowa jest mi bardzo życzliwa. Chciała mi oddać przysługę. Pozwolić mi wyjść z tej niezręcznej sytuacji, w którą się sam wpakowałem, nazywając się „nietolerancyjnym”. Dziękuję. Ale ja nie zrobiłem tego niechcący. Ja to naprawdę dobrze przemyślałem. Ja naprawdę jestem nietolerancyjny. I nie wstydzę się tego. Jestem z tego dumny. Przynajmniej staram się nie być tolerancyjny, choć zapewne czasem nie starcza mi cywilnej odwagi. Bo tolerancja jest oznaką tchórzostwa. Ludzie często nie chcą robić zamieszania, nie chcą być uważani za mącicieli, za rozrabiaczy. Nikomu nie jest przyjemnie, jak się go obraża. Moja czternastoletnia córeczka, która jest w pierwszej klasie licealnej jest nie tylko obrażana, ale wręcz wyzywana w bardzo wulgarny sposób przez „tolerancyjne” koleżanki, za to, że ma odwagę mówić, że homoseksualizm, aborcja i antykoncepcja są złem.

Ja nie dlatego nie zabijam homoseksualistów i nie wypalam na niczyich czołach piętna, że jestem tolerancyjny. Tolerancja tu nie ma nic do rzeczy. Nie robię tych rzeczy, bo są niemoralne, grzeszne, złe. Ja kocham homoseksualistów i kobiety, które przeszły piekło aborcji. Są to moi bracia i siostry w Chrystusie. Współczuję z jednymi i drugimi. Gdybyś czytała uważnie mój artykuł tłumaczący, dlaczego jestem nietolerancyjny, zauważyłabyś, że cała jego wymowa koncentruje się na tym, że chrześcijanin nie może tolerować grzechu, zła, a nie człowieka, który grzeszy. Nie jestem w niczym lepszy od tych osób, które przykładowo podałaś i nie osądzam ich. Osądziłbym wtedy i siebie. Ale nie wolno mi tolerować żadnych grzesznych czynów, tak u nich, jak i u siebie. Wynika to z nakazu miłości bliźniego, wynika to z tego, że życzę im dobrze, że życzę im zbawienia. Poza tym, jak to pisałem, przemoc i nietolerancja wcale nie muszą iść w parze. U człowieka nie tolerującego przemocy wręcz nie mogą. Przemoc często jest takim samym złem jak aborcja, bo aborcja jest właśnie formą najokrutniejszej przemocy, jaką sobie można wyobrazić. Przemocy przeciw najbardziej niewinnym, najsłabszym i najbardziej bezbronnym. Ale użycie przemocy w stosunku do osoby, która dopuściła się aborcji jest tak samo nielogiczne, jak okradnięcie złodzieja, czy zgwałcenie gwałciciela. Wiem, że są ludzie, dla których to jest właśnie sprawiedliwość, ale Jezus uczył nas czegoś zupełnie innego. Wystarczy przeczytać fragment Ewangelii Mateusza, rozdziały 5-7, zwane potocznie Kazaniem na Górze.

Podałem definicję tolerancji, mówiącą między innymi, że: … polega ona na dopuszczeniu wszystkich innych postaw, działań i poglądów jako równouprawnionych. Wynika to z przeświadczenia, że nie istnieje prawda obiektywna ani inna wartość, za pomocą której można by ocenić jakiekolwiek poglądy, postawy i działania. Tolerancja pozytywna wyraża się w stwierdzeniu, że "ponieważ nie istnieje prawda, nie mogę uznawać swego stanowiska za obowiązujące".

Postępowanie tolerancyjne wg tej definicji jest sprzeczne z nauką Kościoła. Wyznając nasze „Credo” mówimy w co wierzymy, słowo „amen” na końcu jest przysięgą. Tolerując inne poglądy, sprzeczne z naszym wyznaniem wiary stajemy się krzywoprzysięzcami. Nie jesteśmy modernistami, modernizm został potępiony przez Kościół jako herezja. Nie mogę tu powtarzać wszystkich swoich argumentów, już je napisałem. Droga Sowo, przeczytaj, proszę, uważnie tekst o tolerancji jeszcze raz, bo mam wrażenie, że zupełnie go nie zrozumiałaś.

Kilka dni temu w Kościele było czytanie z „Apokalipsy” Św. Jana. Nasz Pan zwraca się w nim do jednego z kościołów: Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. […] Bądź więc gorliwy i nawróć się! (Ap 3,14-16,19b). Każdy „tolerancyjny” powinien pomedytować troszkę nad tymi słowami. Tragedią Kościoła jest właśnie to, że nie jesteśmy ani zimni, ani gorący. Nie znamy naszej wiary i nie ma w nas miłości. Kościół w pierwszych wiekach się rozwijał w niesamowity sposób, mimo braku telewizji, radia, internetu. Ale miał wspaniałych świadków, gotowych umrzeć za wiarę. I gotowość ta nie była teoretyczna. Teraz Kościół w Europie i Ameryce przechodzi kryzys, bo wszyscy jesteśmy letni. Bardzo tolerancyjni, zaczynając od niektórych biskupów a kończąc na nas samych. Wszyscy się bardziej martwimy „polityczną poprawnością” niż obiektywną Prawdą. W Afryce, gdzie tysiące ludzi ciągle umiera za wiarę, Kościół rozwija się jak w pierwszych wiekach. A przecież nikt od nas, w Polsce, czy Stanach, nie wymaga, abyśmy złożyli w ofierze swe życie. Jedyne, co powinniśmy zrobić to oddać głos w wyborach, napisać list do redakcji czy polityka, albo upomnieć brata. Ale i to jest za dużo dla wielu osób, które zwą siebie chrześcijanami. Smutne. Nic dziwnego, że potrzebna nam jest nowa ewangelizacja. Ale nie można nikogo ewangelizować i być tolerancyjny równocześnie. Nie można nikomu pokazać Prawdy, jak się tę Prawdę zniekształci w imię tej tolerancji. Nie można mówić, że zło jest dobrem, a kłamstwo prawdą. Inaczej nie ma już dla nas nadziei.

Rzym w czasach Chrystusa był bardzo tolerancyjny. Dopuszczał każdy rodzaj wierzeń, każdego boga, każde działanie. Prześladowania chrześcijan wynikały właśnie z tego, ze chrześcijanie nie chcieli, nie mogli być tolerancyjni. Wierzyli w Jedynego Boga i wierzyli w obiektywną Prawdę. Wierzyli, że pewne czyny są moralnie złe. Za te swoje przekonania oddawali życie. A my w międzyczasie staliśmy się Rzymianami. Znowu tolerujemy każdego bożka, tolerujemy każde zachowanie i co gorsza, tolerujemy nawet przekonanie, że żadnego Boga nie ma. Tego nawet w nie było w Cesarstwie Rzymskim. I cała ta tolerancja może nas najwyżej zaprowadzić do piekła. Ale ja się tam nie wybieram, więc proszę: Nie pomagajcie mi, udowadniając, że tak faktycznie to w głębi serca jestem tolerancyjny. Nie jestem. I myślę, że jasno i logicznie i tutaj i w tym oryginalnym tekście: "Dlaczego jestem nietolerancyjny" to wyjaśniłem. I nieprawdą jest, co Sowa pisze o mnie w słowach:

. Boli cie czyjas postawa, jest ona dla ciebie przykra i trudna do zniesienia, jego poglady doprowadzaja cie do szalu, ale pozwalasz mu zyc. I tylko tyle. Znosisz go z przykroscia, tolerujesz. Stoisz twardo przy swoich racjach, walczysz o swoje poglady, ale pozwalasz zyc tym, ktorzy mysla inaczej.

Jeżeli mnie czyjeś poglądy doprowadzają do szału, to mówię mu to. Albo wprost, jak go znam osobiście, albo tutaj, jak znamy się tylko wirtualnie. Nie znaczy to, że jak ktoś jest kibicem Wisły, to będę się z nim wdawał w dyskusje. Taki fakt, choć zupełnie niezrozumiały, bez trudności mogę zaakceptować. Nie ma on żadnej moralnej wagi, zwłaszcza od czasu, jak Wisła przestała być klubem milicyjnym. Ale ja o czymś zupełnie innym tu piszę i myślę, że każdy, kto wykazuje choć odrobinę dobrej woli, powinien mnie zrozumieć. Nawet, jeżeli nie może się ze mną zgodzić.
Dziękuję.


Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. (Mt 10,34-37)

Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. (Mt 5,38-48)

Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! (Mt 18, 15-17)

Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. (1Kor 6,9-10)

0 Comments:

Post a Comment

<< Home