24/1/2005 Druga rocznica stronki www.hiob.prv.pl
Dzisiaj mija druga rocznica istnienia strony www.hiob.prv.pl . Byłem w 2002 roku w Polsce podczas ostatniej pielgrzymki naszego Papieża i spotkało mnie tam tyle niesamowitych rzeczy, że dzieliłem się tymi przeżyciami ze wszystkimi znajomymi i nieznajomymi na czatach. A że było tego sporo, wpadłem na pomysł, żeby opisać swoje przygody i po prostu wysłać tym, którzy byliby zainteresowani. Przy okazji dołączałem do takiego listu kilka zdjęć. Miałem też jeszcze jeden tekst, napisany na spotkanie z osobami studiującymi Biblię. Miałem kiedyś zastąpić kogoś, kto te spotkania prowadził i przygotowałem tekst o Czwartym Kielichu. Ten tekst też posłałem paru osobom.
Dwa lata temu, siedząc na czacie jakiś facet, którego znałem tylko jako „wicus” zapytał, czemu nie zrobię sobie stronki, gdzie bym zamieścił te rzeczy. Ponieważ nie miałem pojęcia jak to się robi, on zaproponował mi, że się tym zajmie. Myślałem, że żartuje. Rożne rzeczy się gada na czatach. Ale po kilkunastu minutach wicus podał mi adres: www.hiob.prv.pl . Kliknąłem na niego i... otworzyła się moja własna stronka internetowa. Co prawda była ona bardziej wicusia, a raczej Radka, bo tak właśnie ten przyjaciel ma na imię, ale były na niej moje zdjęcia i moje teksty. Przez następny rok Radek zmieniał, poprawiał, dokładał nowe teksty, zajmował się tą stronką na każdą moją prośbę. W pierwszym roku odwiedziło ją 10 tysięcy osób. Można powiedzieć, że odnieśliśmy wraz z Radkiem pewien sukces.
Mnie zawsze zdumiewa zjawisko Internetu. Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem w radiu, że ktoś wpadł na taki pomysł i w jakimś miasteczku w Colorado połączył wszystkie domy kablem i komputery zaczęły „rozmawiać ze sobą”. Tłumaczyli dalej, że kiedyś cały świat tak będzie powiązany i nie wychodząc z domu będzie można obejrzeć zbiory w Louvre, poczytać coś, co jest w bibliotece w Watykanie itd. Nie bardzo to sobie mogłem wtedy wyobrazić, ale ta wizja bardzo szybko zaczęła przybierać realną postać. Minęło kilka lat i coraz więcej ludzi miało komputery w domach, wszyscy też już się zaczęli łączyć przez te śmieszne adresy http://www... Potem się okazało, że już nie trzeba tego http pisać, teraz już nawet tych www nie trzeba… ale nie tak dawno ja nie mogłem się zorientować, gdzie te www się wpisuje. Ludzie już bywali w necie wybuchali śmiechem, gdy o to pytałem, myśląc, że żartuję.
Minęło znowu parę lat i dzięki Radkowi ja stałem się jednym z tych, którzy tworzą te strony www. Po roku przyszedł czas na to, żebym sam spróbował. Radek musiał się poświęcić pracy zawodowej i nie mógł już na każde moje zawołanie umieszczać nowych tekstów. Na portalu Alleluja.pl są gotowe szablony. Resztę instrukcji i rad udzieliła mi Inka i już mogłem dalej działać nie zawracając mu co parę dni głowy.
Sporo ludzi zaczęło odwiedzać obie te stronki. Nie wszyscy zapewne cokolwiek czytają. Część osób tak szybko wypada, jak tu wpadła. Niektóre przeczytają zdanie, lub dwa i też wychodzą. Ale wiem, że jest parę osób czytających wszystko, co napiszę. Osoby starsze i całkiem młode, zgadzające się ze mną i mające zupełnie przeciwne od moich wierzenia i przekonania. Wiele z nich wpisało się do księgi gości. Zresztą skatalogowałem niektóre wpisy do niej, osobno „laurki pochwalne”, osobno wpisy krytykujące moje poglądy. Katalog ten jest na samym dole, po lewej stronie. Za wszystkie te wpisy dziękuję. Są one dla mnie bardzo ważne. Co prawda nie zmienię pod ich wpływem ani stylu mojego pisania, ani tego, w co wierzę, ale wpisy te dały mi nie raz pomysł na felieton i dają mi dowód na to, że jednak ktoś te felietony czyta.
We wczorajszej ewangelii mogliśmy usłyszeć:
Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.(Mt 4,18-22)
Bóg mógł powołać rybaków, poszli za Nim i głosili Jego Ewangelię, mógł też powołać kierowcę. Pisząc swoje świadectwo, tekst pod tytułem „Moja droga” napisałem: „Tak to pokrótce wygląda ta moja droga, która nie wiem kiedy się dokładnie zaczęła i nie wiem kiedy się skończy. Droga pielgrzyma, która tu, na ziemi trwa od naszych narodzin do śmierci.[…] Ja wierze, ze to dopiero początek drogi i co dzień dziękuję Mu za to, co zrobił z moim życiem i proszę o to, żebym usłyszał i zrozumiał, jaka jest Jego wola. Dzięki Ci, Panie.” Jestem przekonany, że Bóg stawia nam na drodze różnych ludzi i stawia nas na drodze innych osób w jakimś celu. To nie był przypadek, że spotkałem Radka na czacie dwa lata temu. A dzięki temu, że on zrobił mi stronkę na Internecie, ja dotarłem do wielu osób. Tak to łańcuch ludzi dobrej woli powoduje, że możemy wszyscy głosić Dobrą Nowinę. Inka pomogła mi w założeniu własnej stronki. Pani Ewa zamieszcza moje teksty z niej pochodzące, w czytelni portalu ANGELUS. Inne osoby, których czasem w ogóle nie znam, polecają ją swym znajomym. Czasem nawet w programach radiowych, jeżeli ktoś ma szczęście mieszkać w Elblągu. Dziękuję, Małgosiu-Perełko! Niesamowite, co można zrobić okazując odrobinę życzliwości, dobrej woli i oddania Panu i swym bliźnim.
Życie toczy się dalej. Co dzień poznaję nowych ludzi. Inni odchodzą w zapomnienie. Czasem żal, ale tak chyba musi być. Internet daje możliwości poznania bardzo wielu ludzi, a doba ciągle ma tylko 24 godziny. A do tego ja mam rodzinę i pracochłonny zawód. Muszę dokonywać jakiś wyborów. Zawsze mi jest przykro, jak nie mogę poświęcić wystarczającej ilości czasu przyjaciołom poznanym tutaj, ale cóż. Jak się nie da, to się nie da. Prawdziwi przyjaciele zrozumieją. Zawsze jednak staram się znaleźć czas na rozmowy o wierze. Taki jest cel tej mojej pisaniny. Uważam się za apologetę. Apologetyka to część teologii, mająca na celu wyjaśnianie wiary i podanie przyczyn dlaczego wierzymy. Samo słowo „apologia” pochodzi z 1. listu Św. Piotra, 3,15 :
Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.
Właśnie słowo „obrona” to tłumaczenie greckiego „apologia”. Taki mam tu cel, obrona i tłumaczenie naszej wiary. Katolikom, chrześcijanom innych wyznań i osobom całkiem niewierzącym. W innym wczorajszym czytaniu Św. Paweł mówi:
Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. (1 Kor 1,10-13.17)
Taki jest i mój cel. Nie mogę się , rzecz jasna równać ze Świętym Pawłem, ale też nie tego ode mnie Bóg wymaga. Jedność chrześcijan bardzo mi leży na sercu. Modlił się o to Jezus, w 17. rozdziale Ewangelii Św. Jana, modlę się i ja. Ale zjednoczenie chrześcijan może nastąpić tylko wtedy, gdy wszyscy się zgodzimy doktrynalnie, wszyscy uznamy to samo za Prawdę. Prawdziwy ekumenizm to nie spotkanie w pół drogi, to wspólne dojście do jedynej Prawdy, którą jest Jezus. Większość rozbieżności między poszczególnymi odłamami chrześcijan wynika nie z faktycznych różnic, ale z niezrozumienia wzajemnego. Do tego nie pomaga fakt, że wielu katolików nie zna swej wiary. Wielu zakończyło naukę na etapie pierwszej komunii czy bierzmowania. Po latach wszystkiego można zapomnieć. Do tego katecheci jakże często uczą o Bogu, a nie uczą jak Go kochać. Sama wiedza nie wystarczy. Nigdy nie będziemy mieć w tym życiu większej wiedzy o Bogu, niż ma ją szatan, ale ta wiedza go nie zbawiła. Zabrakło mu miłości.
Gdybym więc mógł pokazać tę miłość do Boga i nauczyć o Nim, to cel mój osiągnąłem. Wiem, że nie będąc teologiem, czasem nie wyrażam się precyzyjnie. Pewnie nie brak tu jakiś nieścisłości czy nawet błędów. Ale przecież nie jest to stronka autorytatywna. Po takie odpowiedzi można się udać do Katechizmu i innych dokumentów Kościoła. Do czego serdecznie zachęcam. Ale czasem warto zobaczyć, że nie tylko katecheci, kapłani i teologowie mówią o Bogu. Nie tylko oni Go kochają. Że i zwykły robotnik może poznać wiarę, Biblię, naukę Kościoła i dzielić się tym z innymi. I choć wiem, że nie nawrócę nikogo swą pisaniną, to wiem też , że każdy z nas jest pielgrzymem. Nawrócenie to nie jest coś, co zazwyczaj zdarza się tak, jak to przydarzyło się Szawłowi w drodze do Damaszku. Najczęściej jest to długotrwały proces i wiele osób jest za to odpowiedzialnych. Nie jest to też coś, co się kończy. Ja się nawracam na nowo każdego dnia. Wszyscy upadamy, podnosimy się i potrzebujemy nawrócenia. Jeżeli moja stronka pomaga komuś w tej trudnej pielgrzymce, to spełnia swoje zadanie.
Od czasu powstania strony www.hiob.prv.pl do momentu, w którym piszę te słowa odwiedziło ją 27787 osób. Stronę www.polon.us od grudnia 2003 roku ponad 20 tysięcy. Dziękuję Wam wszystkim. Moja pielgrzymka się jeszcze nie skończyła i nie wiem, gdzie mnie Pan zaprowadzi. Ale dzisiaj dziękuję Mu za to, co zrobił do tej pory w moim życiu. Mam nadzieję, że i ta działalność będzie na Jego chwałę i że spotkamy się jeszcze nie raz na takich rocznych podsumowaniach. Bóg zapłać i Szczęść Boże Wam wszystkim!!!
Dwa lata temu, siedząc na czacie jakiś facet, którego znałem tylko jako „wicus” zapytał, czemu nie zrobię sobie stronki, gdzie bym zamieścił te rzeczy. Ponieważ nie miałem pojęcia jak to się robi, on zaproponował mi, że się tym zajmie. Myślałem, że żartuje. Rożne rzeczy się gada na czatach. Ale po kilkunastu minutach wicus podał mi adres: www.hiob.prv.pl . Kliknąłem na niego i... otworzyła się moja własna stronka internetowa. Co prawda była ona bardziej wicusia, a raczej Radka, bo tak właśnie ten przyjaciel ma na imię, ale były na niej moje zdjęcia i moje teksty. Przez następny rok Radek zmieniał, poprawiał, dokładał nowe teksty, zajmował się tą stronką na każdą moją prośbę. W pierwszym roku odwiedziło ją 10 tysięcy osób. Można powiedzieć, że odnieśliśmy wraz z Radkiem pewien sukces.
Mnie zawsze zdumiewa zjawisko Internetu. Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem w radiu, że ktoś wpadł na taki pomysł i w jakimś miasteczku w Colorado połączył wszystkie domy kablem i komputery zaczęły „rozmawiać ze sobą”. Tłumaczyli dalej, że kiedyś cały świat tak będzie powiązany i nie wychodząc z domu będzie można obejrzeć zbiory w Louvre, poczytać coś, co jest w bibliotece w Watykanie itd. Nie bardzo to sobie mogłem wtedy wyobrazić, ale ta wizja bardzo szybko zaczęła przybierać realną postać. Minęło kilka lat i coraz więcej ludzi miało komputery w domach, wszyscy też już się zaczęli łączyć przez te śmieszne adresy http://www... Potem się okazało, że już nie trzeba tego http pisać, teraz już nawet tych www nie trzeba… ale nie tak dawno ja nie mogłem się zorientować, gdzie te www się wpisuje. Ludzie już bywali w necie wybuchali śmiechem, gdy o to pytałem, myśląc, że żartuję.
Minęło znowu parę lat i dzięki Radkowi ja stałem się jednym z tych, którzy tworzą te strony www. Po roku przyszedł czas na to, żebym sam spróbował. Radek musiał się poświęcić pracy zawodowej i nie mógł już na każde moje zawołanie umieszczać nowych tekstów. Na portalu Alleluja.pl są gotowe szablony. Resztę instrukcji i rad udzieliła mi Inka i już mogłem dalej działać nie zawracając mu co parę dni głowy.
Sporo ludzi zaczęło odwiedzać obie te stronki. Nie wszyscy zapewne cokolwiek czytają. Część osób tak szybko wypada, jak tu wpadła. Niektóre przeczytają zdanie, lub dwa i też wychodzą. Ale wiem, że jest parę osób czytających wszystko, co napiszę. Osoby starsze i całkiem młode, zgadzające się ze mną i mające zupełnie przeciwne od moich wierzenia i przekonania. Wiele z nich wpisało się do księgi gości. Zresztą skatalogowałem niektóre wpisy do niej, osobno „laurki pochwalne”, osobno wpisy krytykujące moje poglądy. Katalog ten jest na samym dole, po lewej stronie. Za wszystkie te wpisy dziękuję. Są one dla mnie bardzo ważne. Co prawda nie zmienię pod ich wpływem ani stylu mojego pisania, ani tego, w co wierzę, ale wpisy te dały mi nie raz pomysł na felieton i dają mi dowód na to, że jednak ktoś te felietony czyta.
We wczorajszej ewangelii mogliśmy usłyszeć:
Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.(Mt 4,18-22)
Bóg mógł powołać rybaków, poszli za Nim i głosili Jego Ewangelię, mógł też powołać kierowcę. Pisząc swoje świadectwo, tekst pod tytułem „Moja droga” napisałem: „Tak to pokrótce wygląda ta moja droga, która nie wiem kiedy się dokładnie zaczęła i nie wiem kiedy się skończy. Droga pielgrzyma, która tu, na ziemi trwa od naszych narodzin do śmierci.[…] Ja wierze, ze to dopiero początek drogi i co dzień dziękuję Mu za to, co zrobił z moim życiem i proszę o to, żebym usłyszał i zrozumiał, jaka jest Jego wola. Dzięki Ci, Panie.” Jestem przekonany, że Bóg stawia nam na drodze różnych ludzi i stawia nas na drodze innych osób w jakimś celu. To nie był przypadek, że spotkałem Radka na czacie dwa lata temu. A dzięki temu, że on zrobił mi stronkę na Internecie, ja dotarłem do wielu osób. Tak to łańcuch ludzi dobrej woli powoduje, że możemy wszyscy głosić Dobrą Nowinę. Inka pomogła mi w założeniu własnej stronki. Pani Ewa zamieszcza moje teksty z niej pochodzące, w czytelni portalu ANGELUS. Inne osoby, których czasem w ogóle nie znam, polecają ją swym znajomym. Czasem nawet w programach radiowych, jeżeli ktoś ma szczęście mieszkać w Elblągu. Dziękuję, Małgosiu-Perełko! Niesamowite, co można zrobić okazując odrobinę życzliwości, dobrej woli i oddania Panu i swym bliźnim.
Życie toczy się dalej. Co dzień poznaję nowych ludzi. Inni odchodzą w zapomnienie. Czasem żal, ale tak chyba musi być. Internet daje możliwości poznania bardzo wielu ludzi, a doba ciągle ma tylko 24 godziny. A do tego ja mam rodzinę i pracochłonny zawód. Muszę dokonywać jakiś wyborów. Zawsze mi jest przykro, jak nie mogę poświęcić wystarczającej ilości czasu przyjaciołom poznanym tutaj, ale cóż. Jak się nie da, to się nie da. Prawdziwi przyjaciele zrozumieją. Zawsze jednak staram się znaleźć czas na rozmowy o wierze. Taki jest cel tej mojej pisaniny. Uważam się za apologetę. Apologetyka to część teologii, mająca na celu wyjaśnianie wiary i podanie przyczyn dlaczego wierzymy. Samo słowo „apologia” pochodzi z 1. listu Św. Piotra, 3,15 :
Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.
Właśnie słowo „obrona” to tłumaczenie greckiego „apologia”. Taki mam tu cel, obrona i tłumaczenie naszej wiary. Katolikom, chrześcijanom innych wyznań i osobom całkiem niewierzącym. W innym wczorajszym czytaniu Św. Paweł mówi:
Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. (1 Kor 1,10-13.17)
Taki jest i mój cel. Nie mogę się , rzecz jasna równać ze Świętym Pawłem, ale też nie tego ode mnie Bóg wymaga. Jedność chrześcijan bardzo mi leży na sercu. Modlił się o to Jezus, w 17. rozdziale Ewangelii Św. Jana, modlę się i ja. Ale zjednoczenie chrześcijan może nastąpić tylko wtedy, gdy wszyscy się zgodzimy doktrynalnie, wszyscy uznamy to samo za Prawdę. Prawdziwy ekumenizm to nie spotkanie w pół drogi, to wspólne dojście do jedynej Prawdy, którą jest Jezus. Większość rozbieżności między poszczególnymi odłamami chrześcijan wynika nie z faktycznych różnic, ale z niezrozumienia wzajemnego. Do tego nie pomaga fakt, że wielu katolików nie zna swej wiary. Wielu zakończyło naukę na etapie pierwszej komunii czy bierzmowania. Po latach wszystkiego można zapomnieć. Do tego katecheci jakże często uczą o Bogu, a nie uczą jak Go kochać. Sama wiedza nie wystarczy. Nigdy nie będziemy mieć w tym życiu większej wiedzy o Bogu, niż ma ją szatan, ale ta wiedza go nie zbawiła. Zabrakło mu miłości.
Gdybym więc mógł pokazać tę miłość do Boga i nauczyć o Nim, to cel mój osiągnąłem. Wiem, że nie będąc teologiem, czasem nie wyrażam się precyzyjnie. Pewnie nie brak tu jakiś nieścisłości czy nawet błędów. Ale przecież nie jest to stronka autorytatywna. Po takie odpowiedzi można się udać do Katechizmu i innych dokumentów Kościoła. Do czego serdecznie zachęcam. Ale czasem warto zobaczyć, że nie tylko katecheci, kapłani i teologowie mówią o Bogu. Nie tylko oni Go kochają. Że i zwykły robotnik może poznać wiarę, Biblię, naukę Kościoła i dzielić się tym z innymi. I choć wiem, że nie nawrócę nikogo swą pisaniną, to wiem też , że każdy z nas jest pielgrzymem. Nawrócenie to nie jest coś, co zazwyczaj zdarza się tak, jak to przydarzyło się Szawłowi w drodze do Damaszku. Najczęściej jest to długotrwały proces i wiele osób jest za to odpowiedzialnych. Nie jest to też coś, co się kończy. Ja się nawracam na nowo każdego dnia. Wszyscy upadamy, podnosimy się i potrzebujemy nawrócenia. Jeżeli moja stronka pomaga komuś w tej trudnej pielgrzymce, to spełnia swoje zadanie.
Od czasu powstania strony www.hiob.prv.pl do momentu, w którym piszę te słowa odwiedziło ją 27787 osób. Stronę www.polon.us od grudnia 2003 roku ponad 20 tysięcy. Dziękuję Wam wszystkim. Moja pielgrzymka się jeszcze nie skończyła i nie wiem, gdzie mnie Pan zaprowadzi. Ale dzisiaj dziękuję Mu za to, co zrobił do tej pory w moim życiu. Mam nadzieję, że i ta działalność będzie na Jego chwałę i że spotkamy się jeszcze nie raz na takich rocznych podsumowaniach. Bóg zapłać i Szczęść Boże Wam wszystkim!!!
0 Comments:
Post a Comment
<< Home