Żył w ziemi US człowiek imieniem Hiob. (Księga Hioba 1,1a)

To mówi Pan: "Jeśli powiem bezbożnemu: Z pewnością umrzesz, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew."(Ez 3,18)

Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. (1 P 3,15)

My Photo
Name:
Location: Charlotte, NC, USA, Poland

Jestem truckerem, który spotkał na swej drodze Boga i nie może o tym przestać mówić. Zapraszam na swoje forum, www.katolik.us

Thursday, April 06, 2006

27/9/2004 Nie można było tego rozdać ubogim?

Parę dni temu usunąłem wpis do księgi gości. Zrobiłem to, bo głownie składał się z wulgaryzmów. Prawdę mówiąc nie powinienem się tym zajmować więcej, nie mam się z czego tłumaczyć. Jednak zarzuty, jakie udało mi się odszukać między jednym przekleństwem a drugim są tak częste w rozmowach z wrogami Kościoła, że postanowiłem się nimi zająć.

Anonim ten napisał (nie będzie to cytat, bo tego co on napisał nie da się dosłownie zacytować, ale oddam jego myśl): „Księża jeżdżą jakimiś BMW a biedacy grzebią w śmietnikach…”

Ilekroć słyszę taki zarzut, nasuwa mi się parę spostrzeżeń. Przede wszystkim nie wiem, gdzie są ci kapłani, co jeżdżą BMW. Na pewno się zdarzają, ale ja jakoś jeszcze nie spotkałem żadnego. Wiem, że jak się pojawia Maybach w Toruniu, to cała prasa krzyczy, że pewien kapłan ma najluksusowsze auto na świecie, ale, o ile wiem, okazało się to tylko plotką. Słyszałem też, że inny kapłan w Gdyni ma najnowsze Audi. Być może. I pewnie są obaj sobie winni, że jakoś nie są kojarzeni z świętym Franciszkiem. Ale wiem też, że jak się w Krakowie pojawia luksusowe auto, to nikomu nie przychodzi do głowy, że to samochód kardynała Macharskiego. I jak Arka Noego śpiewa, że „taki chudy może świętym być”, to akurat krakowski kardynał wszystkim do głowy przychodzi. Może dlatego, że Franciszek? Nie wiem. Ale myślę, że raczej dlatego, że świadczy on całym swoim życiem, jaki powinien być kapłan.

W Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy księży. I, choć trudno w to niektórym uwierzyć, są oni ludźmi. Takimi jak my. Mimo, że znakomita większość z nich to cudowni, oddani i pobożni kapłani, zdarzają się wyjątki. Trudno, żeby było inaczej. Święcenia kapłańskie nie gwarantują bezgrzeszności. Jest im szczególnie trudno w dzisiejszych czasach, gdy wiele „świętości” przestało obowiązywać w codziennym życiu. Nie tylko nie dziwi nikogo zdrada małżeńska, ale wręcz facet zdradzający żonę jest podziwiany przez swych kolegów. Lub przynajmniej uważany za normalnego. Ten, który dotrzymuje wierności coraz częściej jest uważany za dziwaka i nieudacznika. Podobnie w innych dziedzinach życia. Lekarze z pensją poniżej średniej krajowej jeżdżą mercedesami, politycy opływają w bajkowe bogactwa, zwłaszcza ci, którzy mają możliwości cos załatwić, wg UE Polska jest najbardziej skorumpowanym krajem w Unii… I nikogo to nie szokuje, raczej wielu z nas przyjmuje taką rzeczywistość za „normalkę”.

Wszyscy wiedzą, że trzeba dać lekarzowi w łapę, żeby się leczyć, że urzędnik nic nie załatwi bez „załącznika”, a politycy nas oburzają, ale nie na tyle, żeby nie głosować na nich w następnych wyborach. Na tym tle fakt, że nieuczciwy ksiądz ciągle oburza jest chyba optymistycznym obrazkiem. Kapłani są ostatnią grupą w naszym społeczeństwie po których się spodziewamy ciągle uczciwości, dotrzymania ślubowań i po prostu świętości. Ale niech nas tak bardzo nie dziwi, że nie wszyscy spośród nich są święci. Oni wyrośli w naszych domach, w naszym społeczeństwie. Od nas się uczyli wartości i tolerancji dla łamania praw ludzkich i Bożych.

Nie chcę być tu źle zrozumiany. Ja ani nie bronię nieuczciwych i grzesznych księży, ani nie zgadzam się z tymi, którzy uważają, że taka jest ich większość. Jestem przekonany, że znakomita większość kapłanów to wspaniali i święci ludzie. Im bardziej święci, tym mniej o nich słyszymy. Ale: „Nieżywa mucha zepsuje naczynie wonnego olejku.” (Koh 10,1a). Jeden kapłan skandalicznie się zachowujący psuje opinię całemu Kościołowi i rzuca cień na wszystkich swoich braci.

Wydaje mi się, że sam Jezus przewidział, że tak będzie. Albo po prostu wynika to z naszej ludzkiej natury. Gdy spojrzymy na Jego apostołów, cóż widzimy? Już nawet nie mówię o Judaszu, wrócę do niego za moment. Ale inni? Szymon-Piotr zaparł się Jezusa pod przysięgą przed dziewką służebną, Jan z Jakubem wykłócali się o najwyższe miejsce przy Panu, Tomasz wątpił w zmartwychwstanie, Mateusz był celnikiem, urzędnikiem okupanta Żydów… niewiele wiemy o apostołach z Biblii, ale to, co wiemy, nie wygląda zbyt zachęcająco. Ale świętość Kościoła nie wynika ze świętości członków, tylko ze świętości Jezusa. „Jezus usłyszał to i rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.” (Mr 2,17)

Gdybyśmy mniej krytykowali kapłanów, a więcej się za nich modlili, może inaczej by Kościół wyglądał. Oni naszych modlitw potrzebują. Nie jest im łatwo. Ich posługa jest bohaterska, ich poświęcenie się dla nas i dla Jezusa niezwykłe. To wielkie zobowiązanie i niezwykle trudne zadanie wytrwać w świętości całe życie, na dodatek pod nieustającym okiem krytyków. Ich rodziny liczą po parę setek, czy nawet tysięcy „dzieci” i wszyscy ich kontrolują… takie życie to wielki stres.

Innym aspektem jest to rzekome bogactwo Kościoła. Przede wszystkim jest to nieprawda. Najbardziej krytykują Kościół pod tym względem ci, którym najtrudniej cokolwiek złożyć w ofierze. A gdy potrzebują czegoś od Kościoła, na przykład pragną ochrzcić dziecko, czy wziąć ślub, oburzają się, że kapłan oczekuje ofiary pieniężnej. Dziwne, że te same osoby idąc do restauracji nie dziwią się, że po skończonym obiedzie dostają rachunek, czy, że mechanik samochodowy także żąda zapłaty. A równocześnie z jakiegoś niezrozumiałego powodu spodziewają się, że parafia przygotuje kościół, kwiaty, świeczki, organista, ksiądz i światła… wszystko za darmo. Inaczej proboszcz jest złodziejem i krwiopijcą.

Księża „cywilni” nie ślubują ubóstwa. Za swą posługę powinni być wynagradzani. Jeżdżenie samochodem nie jest grzechem i w dzisiejszych czasach jest koniecznością. Zwłaszcza w rozległych, wiejskich parafiach. Poza tym większość wiernych nie chce mieć biednego proboszcza. Wielu uważa to za wstyd. Wielu ludzi jest dumnych z tego, że ksiądz mieszka w ładnym domu, że ma ładny samochód, że się jakoś prezentuje. Ci, którzy mają powołanie do ubóstwa, najczęściej zostają ojcami zakonnymi. Nic złego nie ma w tym, że kapłan w parafii żyje na podobnym poziomie, jak jego parafianie.

Człowiek, gdy kogoś kocha, pragnie go obdarowywać. Nie ma znaczenia tu, czy jest to Bóg, rodzina, czy bliźni. Poglądy moje i mojej żony na sprawę pomocy bliźnim są bardzo podobne, ale ciągle sprawia jej przyjemność, gdy otrzyma ode mnie coś „świecącego”. Nie mówi mi: „Mogłeś to sprzedać i rozdać ubogim”. Bo można zrobić jedno i drugie. A sprzedanie jednego pierścionka żony nie nakarmi nawet jednej osoby przez dłuższy czas.

Całe dobra watykańskie, wszystkie dzieła sztuki, jakie Kościół zgromadził przez wieki, gdyby je sprzedano, pozwoliłyby na parotygodniowe zaopatrzenie żywności głodujących. Przy czym po kilku tygodniach głodujący zaczęliby głodować od nowa, a świat byłby ograbiony z cudownej spuścizny kulturalnej po naszych przodkach. Nie jest to żadne rozwiązanie. Głód na świecie nie panuje dlatego, że brak żywności, w końcu rządy wielu krajów wręcz płacą rolnikom za to, że oni trzymają ziemię odłogiem. Problemem jest dystrybucja, nieudolne i nieuczciwe rządy i ustroje. A gdy jakiś region świata nawiedzi klęska żywiołowa, to katolickie organizacje są wśród pierwszych, niosących pomoc. I jak kogoś „gryzie” samochód proboszcza, zawsze może dać coś na ubogich przez Caritas.

Jezus sam nam pokazał, jak podchodzić do tych spraw, w scenie z jawnogrzesznicą i faryzeuszem: „A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą. Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć.[…]Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone. Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza? On zaś rzekł do kobiety: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju! (Lk 7)

Jezus wręcz uczy nas tu, że okazywanie mu miłości, przez użycie olejku, który jest bardzo drogi, było wyrazem wiary, która doprowadziła do odpuszczenia grzechów i do zbawienia tej kobiety. Nie wyklucza to faktu, że zbawcza jest też pomoc bliźnim, Jezus i tego uczy wyraźnie w innych miejscach, jak choćby w scenie ukazującej nam sąd ostateczny, (Byłem głodny, a nie daliście mi jeść… Mt 25), ale jedno nie wyklucza drugiego. Możemy okazywać miłość naszemu Bogu przez pomoc bliźnim i przez ofiary dla Jego Kościoła.

W innej scenie święty Jan opisuje ucztę w domu Łazarza: Jn 12,3-8: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano. Na to Jezus powiedział: Zostaw ją! Przechowała to, aby /Mnie namaścić/ na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie.”

Ile razy słyszę krytykę pod adresem księży i wiernych, dających tym księżom te miliony, przypomina mi się ten werset. Jest on zdumiewająco prawdziwy. „Powiedział to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem”. Myślę, że każdy powinien się przyjrzeć swojemu postępowaniu. Zanim zaczniemy wyciągać drzazgi z oczu innym. Nikt nikogo nie zmusza do datków w kościele, ale będziemy rozliczeni z tego, jak o kościół dbaliśmy. Nie traktujmy go gorzej niż warsztatu samochodowego. Jak nie z miłości do Boga, to ze zwykłej ludzkiej uczciwości powinniśmy o niego dbać. A gdy rzeczywiście spotkamy jakiegoś kapłana, który ma problem, módlmy się za niego. Gdy problem wykracza poza moralne zmagania, gdy popełnione zostało przestępstwo, ksiądz, tak jak każdy inny człowiek, powinien odpowiedzieć za to. Ale nie twórzmy legend tam, gdzie ich nie ma. I nie zapominajmy, że Kościół ma wielu wrogów. Na krytyce Kościoła można zarobić i wielu z tego korzysta. Nie każda gazeta mająca w tytule „fakty” pisze prawdę. Czasami podaje tylko mity i przekłamania. A odrobina sceptycyzmu, obiektywizmu i zwykłego logicznego myślenia nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home