28/8/2004 Pomożecie?
Dzisiaj chciałbym się zwrócić do Was z prośbą. O modlitwę. Ale nie będzie to zwykła modlitwa, bo też sytuacja zmuszająca mnie do tej prośby jest nadzwyczajna.
Za parę dni, we wtorek, będzie dokładnie dziewięć tygodni do wyborów w Stanach Zjednoczonych. Najbliższe wybory są bardzo ważne, jak zresztą każde. Ale nie dlatego, że jest recesja, bezrobocie i deficyt budżetowy. Ja się wychowałem w Polsce, pamiętam czasy rządów Władysława Gomułki, pamiętam „luksusy” z czasów Gierka i pamiętam rok 80. I dlatego mówienie o kryzysie w dzisiejszej Ameryce wywołuje najwyżej na mej twarzy uśmiech politowania.
Czy to znaczy, że nie ma tu biednych? Głodnych? Bezdomnych? Są, oczywiście, że tak. Ale nie dlatego, że kongres nie przegłosował jakiejś ustawy. Zawsze jakiś procent społeczeństwa jest nieprzystosowany do życia, nie może znaleźć pracy i kończy czasem na ulicy. Ale tu trzeba większej miłości do naszych braci, dotarcia do nich z sercem i bezpośrednią pomocą, a nie innej partii u władzy. Następne wybory są dlatego ważne, ze znowu jeden z kandydatów na prezydenta jest wyraźnie proaborcyjny. Wybrał „kulturę śmierci” i jako senator nie raz potwierdzał to swym głosowaniem.
Jest to o tyle smutniejsze, że jest on ochrzczony jako katolik. Nadal uczęszcza na msze niedzielne, być może dlatego, że u kandydata na prezydenta jest to dobrze widziane. Ale tego nie wiem. Wiem natomiast, że jest on powodem skandalu, grzesząc jawnie i publicznie i publicznie też przystępując do Komunii Świętej. To nie jest już jego prywatna sprawa, bo jego głosowanie za utrzymaniem legalizacji aborcji, także tej w 9. miesiącu życia dziecka, co jest szczególnie drastycznym przykładem znieczulicy i okrucieństwa wobec tych bezbronnych dzieci, nie było prywatne. I ma wpływ na cały naród.
Rozmawiałem dziś z naszym biskupem. Biskup Charlotte, Peter Jugis, wydał niedawno oświadczenie, wraz z biskupami Atlanty i Charleston, że w jego diecezji nie wolno udzielać Eucharystii politykom głosującym przeciw nienaruszalności i świętości życia ludzkiego. Powiedziałem mu, jaki jestem z niego dumny. Tym bardziej, że w tych trudnych czasach nie wszyscy biskupi mówią tu jednym głosem.
Nasz biskup jest młodym człowiekiem. Jeszcze nie tak dawno, parę lat temu, jak był młodym wikarym w naszej katedrze, odwiedził naszą parafię, zastępując nieobecnego kapłana. Poświęcił wtedy moją ciężarówkę. To była ta żółta, z wielkim herbem Krakowa, której zdjęcie jest na mojej siostrzanej stronce.. Ale ja już nie mam żółtej ciężarówki, a ojciec Peter nie jest już wikarym. Został wybrany przez naszego papieża na biskupa naszej diecezji i mam nadzieję, ze dalej będzie nam przynosił powody do dumy.
Napiszę jeszcze jak to się stało, że z nim rozmawiałem. Jest to jeden z tych znaków, jakie otrzymuję od naszego Boga tak często. Wbrew temu, co niektórzy sądzą o mnie, ja nie jestem na „ty” z kardynałami, nie jestem członkiem establishmentu związanego z Kościołem, jestem kierowcą ciężarówki. Proboszcz mnie co prawda poznaje, ale głownie dlatego, ze mam zawsze jakieś uwagi, najczęściej krytyczne, pod jego adresem. Poza tą znajomością z proboszczem, daleko już nie sięgam. Dlatego możliwość zamienienia kilku słów z następcą apostołów jest zawsze dla mnie przeżyciem.
Wczoraj w nocy jechałem z Nowego Jorku do Charlotte i spieszyłem się, żeby zdążyć na koniec adoracji i mszę o 9 rano. Miałem czas na 3-godzinną drzemkę, ale byłem tak zmęczony, że przespałem budzik. Dojechałem za późno i zamiast podziękować Bogu i zaufać Mu, że ma lepszy plan od mojego, chodziłem jak struty. W domu odwiozłem jeszcze Wiktorię do koleżanki i w drodze powrotnej wstąpiłem do kościoła pomodlić się trochę. Gdy kończyłem różaniec, zobaczyłem, że się schodzą do kościoła ludzie i okazało się, że zaczyna się msza. Prowadził ją właśnie biskup Peter, koncelebrowali wszyscy trzej nasi księża i asystowało im dwóch diakonów. Nieźle, jak na sobotnią mszę wczesnym popołudniem.
Okazał się, że w naszym kościele była kilkudniowa konferencja katechetów z całej diecezji. Kończyła się dzisiaj właśnie tą mszą, na którą mnie przypadek, a raczej Bóg przywiódł. Być może uznał, że nawet, jak formalnie katechetą nie jestem, to jestem nim wirtualnie. I właśnie po tej mszy mogłem zamienić ze swym biskupem kilka słów. Przypomniałem mu też o tym poświęceniu ciężarówki, pamiętał to doskonale. A ja od razu miałem lepszy humor. I Bóg po raz kolejny udowodnił mi, że wystarczy mu zaufać, a on nawet, jak trzeba, wyłączy budzik, albo zasłoni uszy, by budzika nie słyszeć.
Na stronie Księży dla Życia jest apel Ojca Pavonne i prośba o modlitwę. Poniżej jest forma, gdzie proszą o podanie imienia, nazwiska, kodu pocztowego, adresu mailowego i o zaznaczenie, co się zobowiązujemy uczynić: Ofiarujemy mszę, różaniec, koronkę do Miłosierdzia, godziny adoracji, dni postu, czy też spotkania na modlitwie. Wystarczy kliknąć TUTAJ i wpisać swe dane. Nie wiem, czy polskie kody pocztowe zadziałają, ale pewnie tak, mają tak, jak amerykańskie po 5 cyfr. A zawsze też można wpisać mój, 28105.
Wiem, że nasze wybory to nie jest Wasz problem. Ale wiem też, że tu chodzi o coś więcej. Życie nienarodzonych dzieci jest naszą wspólną sprawą. Wszyscy jesteśmy braćmi w Chrystusie i wszystkie dzieci są nasze. Te nienarodzone i te zamorskie też. Wiem, że zobowiązanie do postu, czy różańca na okres dziewięciu tygodni, to spore zobowiązanie, ale jakby miało to uratować życie niewinnych dzieci, to jest to naprawdę niewielka cena do zapłacenia. I proszę o podanie tej prośby dalej. Nawet, jakby ktoś to przeczytał już po rozpoczęciu nowenny. Nie szkodzi, przyłącz się do nas, choćby na dzień przed wyborami, które będą 2. listopada. Dziękuję.
Za parę dni, we wtorek, będzie dokładnie dziewięć tygodni do wyborów w Stanach Zjednoczonych. Najbliższe wybory są bardzo ważne, jak zresztą każde. Ale nie dlatego, że jest recesja, bezrobocie i deficyt budżetowy. Ja się wychowałem w Polsce, pamiętam czasy rządów Władysława Gomułki, pamiętam „luksusy” z czasów Gierka i pamiętam rok 80. I dlatego mówienie o kryzysie w dzisiejszej Ameryce wywołuje najwyżej na mej twarzy uśmiech politowania.
Czy to znaczy, że nie ma tu biednych? Głodnych? Bezdomnych? Są, oczywiście, że tak. Ale nie dlatego, że kongres nie przegłosował jakiejś ustawy. Zawsze jakiś procent społeczeństwa jest nieprzystosowany do życia, nie może znaleźć pracy i kończy czasem na ulicy. Ale tu trzeba większej miłości do naszych braci, dotarcia do nich z sercem i bezpośrednią pomocą, a nie innej partii u władzy. Następne wybory są dlatego ważne, ze znowu jeden z kandydatów na prezydenta jest wyraźnie proaborcyjny. Wybrał „kulturę śmierci” i jako senator nie raz potwierdzał to swym głosowaniem.
Jest to o tyle smutniejsze, że jest on ochrzczony jako katolik. Nadal uczęszcza na msze niedzielne, być może dlatego, że u kandydata na prezydenta jest to dobrze widziane. Ale tego nie wiem. Wiem natomiast, że jest on powodem skandalu, grzesząc jawnie i publicznie i publicznie też przystępując do Komunii Świętej. To nie jest już jego prywatna sprawa, bo jego głosowanie za utrzymaniem legalizacji aborcji, także tej w 9. miesiącu życia dziecka, co jest szczególnie drastycznym przykładem znieczulicy i okrucieństwa wobec tych bezbronnych dzieci, nie było prywatne. I ma wpływ na cały naród.
Rozmawiałem dziś z naszym biskupem. Biskup Charlotte, Peter Jugis, wydał niedawno oświadczenie, wraz z biskupami Atlanty i Charleston, że w jego diecezji nie wolno udzielać Eucharystii politykom głosującym przeciw nienaruszalności i świętości życia ludzkiego. Powiedziałem mu, jaki jestem z niego dumny. Tym bardziej, że w tych trudnych czasach nie wszyscy biskupi mówią tu jednym głosem.
Nasz biskup jest młodym człowiekiem. Jeszcze nie tak dawno, parę lat temu, jak był młodym wikarym w naszej katedrze, odwiedził naszą parafię, zastępując nieobecnego kapłana. Poświęcił wtedy moją ciężarówkę. To była ta żółta, z wielkim herbem Krakowa, której zdjęcie jest na mojej siostrzanej stronce.. Ale ja już nie mam żółtej ciężarówki, a ojciec Peter nie jest już wikarym. Został wybrany przez naszego papieża na biskupa naszej diecezji i mam nadzieję, ze dalej będzie nam przynosił powody do dumy.
Napiszę jeszcze jak to się stało, że z nim rozmawiałem. Jest to jeden z tych znaków, jakie otrzymuję od naszego Boga tak często. Wbrew temu, co niektórzy sądzą o mnie, ja nie jestem na „ty” z kardynałami, nie jestem członkiem establishmentu związanego z Kościołem, jestem kierowcą ciężarówki. Proboszcz mnie co prawda poznaje, ale głownie dlatego, ze mam zawsze jakieś uwagi, najczęściej krytyczne, pod jego adresem. Poza tą znajomością z proboszczem, daleko już nie sięgam. Dlatego możliwość zamienienia kilku słów z następcą apostołów jest zawsze dla mnie przeżyciem.
Wczoraj w nocy jechałem z Nowego Jorku do Charlotte i spieszyłem się, żeby zdążyć na koniec adoracji i mszę o 9 rano. Miałem czas na 3-godzinną drzemkę, ale byłem tak zmęczony, że przespałem budzik. Dojechałem za późno i zamiast podziękować Bogu i zaufać Mu, że ma lepszy plan od mojego, chodziłem jak struty. W domu odwiozłem jeszcze Wiktorię do koleżanki i w drodze powrotnej wstąpiłem do kościoła pomodlić się trochę. Gdy kończyłem różaniec, zobaczyłem, że się schodzą do kościoła ludzie i okazało się, że zaczyna się msza. Prowadził ją właśnie biskup Peter, koncelebrowali wszyscy trzej nasi księża i asystowało im dwóch diakonów. Nieźle, jak na sobotnią mszę wczesnym popołudniem.
Okazał się, że w naszym kościele była kilkudniowa konferencja katechetów z całej diecezji. Kończyła się dzisiaj właśnie tą mszą, na którą mnie przypadek, a raczej Bóg przywiódł. Być może uznał, że nawet, jak formalnie katechetą nie jestem, to jestem nim wirtualnie. I właśnie po tej mszy mogłem zamienić ze swym biskupem kilka słów. Przypomniałem mu też o tym poświęceniu ciężarówki, pamiętał to doskonale. A ja od razu miałem lepszy humor. I Bóg po raz kolejny udowodnił mi, że wystarczy mu zaufać, a on nawet, jak trzeba, wyłączy budzik, albo zasłoni uszy, by budzika nie słyszeć.
Na stronie Księży dla Życia jest apel Ojca Pavonne i prośba o modlitwę. Poniżej jest forma, gdzie proszą o podanie imienia, nazwiska, kodu pocztowego, adresu mailowego i o zaznaczenie, co się zobowiązujemy uczynić: Ofiarujemy mszę, różaniec, koronkę do Miłosierdzia, godziny adoracji, dni postu, czy też spotkania na modlitwie. Wystarczy kliknąć TUTAJ i wpisać swe dane. Nie wiem, czy polskie kody pocztowe zadziałają, ale pewnie tak, mają tak, jak amerykańskie po 5 cyfr. A zawsze też można wpisać mój, 28105.
Wiem, że nasze wybory to nie jest Wasz problem. Ale wiem też, że tu chodzi o coś więcej. Życie nienarodzonych dzieci jest naszą wspólną sprawą. Wszyscy jesteśmy braćmi w Chrystusie i wszystkie dzieci są nasze. Te nienarodzone i te zamorskie też. Wiem, że zobowiązanie do postu, czy różańca na okres dziewięciu tygodni, to spore zobowiązanie, ale jakby miało to uratować życie niewinnych dzieci, to jest to naprawdę niewielka cena do zapłacenia. I proszę o podanie tej prośby dalej. Nawet, jakby ktoś to przeczytał już po rozpoczęciu nowenny. Nie szkodzi, przyłącz się do nas, choćby na dzień przed wyborami, które będą 2. listopada. Dziękuję.
0 Comments:
Post a Comment
<< Home