Żył w ziemi US człowiek imieniem Hiob. (Księga Hioba 1,1a)

To mówi Pan: "Jeśli powiem bezbożnemu: Z pewnością umrzesz, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew."(Ez 3,18)

Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. (1 P 3,15)

My Photo
Name:
Location: Charlotte, NC, USA, Poland

Jestem truckerem, który spotkał na swej drodze Boga i nie może o tym przestać mówić. Zapraszam na swoje forum, www.katolik.us

Thursday, April 06, 2006

4/11/2004 Alleluja!!!! Wygraliśmy!!!! Bogu niech będą dzięki!!!!

Przed momentem usłyszałem w radiu, że Kerry zadzwonił do Busha z gratulacjami i przyznał, że przegrał wybory. Ja odetchnąłem z ulgą, bo demokraci mieli 3200 prawników pracujących dla Partii Demokratycznej w samym tylko Ohio. Stan ten był decydujący w tym roku, ponieważ Bush wygrał go przewagą zaledwie 135 000 głosów, przy 6 milionach głosujących. Do tego jest tam około 150 000 głosów warunkowych, które, gdyby były oddane na Kerry’ego, mogłyby zmienić wynik wyborów. Oczywiście nikt rozsądny nie może przypuszczać, że głosy te będą tylko na kandydata Partii Demokratycznej. Prawnicy nie są jednak od zajmowania się rozsądkiem i logicznym myśleniem, ale od szukania pretekstu, precedensu i pieniędzy. Pretekstu dla swego klienta, pieniędzy dla siebie.

Głosy warunkowe, to głosy, które są przyjmowane od osób zgłaszających się na wybory, ale których nie ma na listach uprawnionych do głosowania. Zdarzają się przypadki błędów, a po wyborach, gdy się wyjaśni nieporozumienia, jest już za późno, żeby takim osobom umożliwić głosowanie. Dla takich osób wprowadzono prawo, że mogą one oddać warunkowo głosy, a później się sprawdzi, czy rzeczywiście miały do tego głosowania prawo. Doświadczenie sprzed 4 lat, ze stanu Illinois, gdzie takie warunkowe głosowanie było już w poprzednich wyborach, pokazuje, że zaledwie kilka do kilkunastu procent z tych osób rzeczywiście miało prawo głosować. Zazwyczaj albo zapomnieli się zarejestrować, albo nie mają obywatelstwa, albo zamieszkują w innym rejonie, gdzie często oddali już głosy. Próbują szczęścia, żeby zagłosować więcej, niż jeden raz. Tak więc praktycznie te warunkowe głosy w Ohio nie mogły już nic zmienić.

Ohio ze swoimi 20 głosami elektorskimi dawało Bushowi 269 głosów. Wszystkich elektorów jest 538, a więc jest to dokładnie połowa. Gdyby Bush nie uzyskał już żadnego elektora, gdyby te głosy się tak rozłożyły do końca, po połowie, to o wyborze decydowałby kongres, który kontrolują republikanie. Jednak gdyby Ohio przypadło Kerry’emu, pozostawały jeszcze tylko 4 stany: Wisconsin, Newada, Nowy Meksyk i Iowa. W sumie mają one 27 głosów, Wisconsin najwięcej, bo 10, pozostałe po 5-7. Bush musiałby więc wygrać wszystkie te stany, a to nie było pewne. Zresztą w tej chwili dalej nie wiadomo, kto je wygrał. Na razie tylko ogłoszono, że Newada przypadła republikanom, z 5 głosami, w pozostałych stanach dalej liczą.

Głosy elektorskie to głosy przedstawicieli stanu na konwencję wybierającą prezydenta. Gdy powstawały Stany Zjednoczone, była to unia państw-kolonii. Kolonie te miały dość dużą niezależność, coś tak, jak państwa w UE. Gdy wybierano prezydenta tej unii, poszczególne kolonie wybierały najpierw bezpośrednio swojego kandydata i kto wygrał w danej kolonii, zostawał kandydatem na zjeździe elektorów z poszczególnych członków unii. Dlatego teoretycznie jest możliwe, że kandydat otrzyma większość bezpośrednich głosów w unii, ale mniejszość głosów elektorskich. Tak było 4 lata temu i tak było 8 lat temu. W tym roku jednak Bush otrzymał kilka milionów głosów bezpośrednich więcej, niż Kerry. Nawiasem mówiąc, dzięki wysokiej frekwencji i rosnącej populacji kraju, otrzymał on więcej głosów niż jakikolwiek kandydat w historii Stanów Zjednoczonych.

Po ogłoszeniu, że Newada przypadła Bushowi i po przeanalizowaniu szans na odwrócenie biegu historii, obóz Kerry’ego przyznał się do porażki i zadzwonił do Busha. Za pół godziny będzie przemawiał Kerry, za dwie i pół prezydent. Ja odetchnąłem i jestem przekonany, że o tych wyborach zadecydowali dobrze poinformowani katolicy.

Ohio jest stanem, gdzie mieszka stosunkowo dużo katolików. Rozgłośnia radiowa EWTN , organizacje CATHOLIC ANSWERS i PRIESTS FOR LIFE spędziły wiele czasu i pieniędzy na informowanie katolików czego uczy Kościół w dziedzinach, którymi się On zajmuje, a więc aborcja, eutanazja, klonowanie, „małżeństwa” homoseksualne i badania na komórkach macierzystych, uzyskanych z embrionów. Informowały też, jakie stanowisko zajmują kandydaci w tych sprawach.

W Ohio równocześnie z wyborami było przeprowadzone referendum w sprawie poprawki konstytucyjnej, nadającej prawo homoseksualistom do „pobierania się”, do zawiązywania związków „małżeńskich”. Ten aspekt mógł zadecydować o wyniku wyborów, bo pytanie to zmobilizowało wielu chrześcijan do zarejestrowania się i pójścia na wybory. 4 lata temu głosowało w Ohio 5 milionów ludzi, w tym roku 6 milionów. A przecież gdyby zaledwie 70 tysięcy z nich zagłosowało inaczej, wtedy to nie Bush miałby 135 tys. głosów przewagi, ale Kerry miałby przewagę 10 tysięcy głosów, wszystkie 20 głosów elektorskich i prawdopodobnie pracę na następne 4 lata. Chyba, że Bush wygra wszystkie te stany, które są jeszcze niepoliczone. A 70 tys. głosów to zaledwie 1,2%. Na razie jednak wygląda, że Wisconsin będzie demokratów i że to Ohio zadecydowało. Poza tym nie ma to znaczenia dla toku mojego rozumowania. Zarówno Wisconsin jak Nowy Meksyk są stanami o dużej populacji katolików, więc i w tych stanach wpływ organizacji, o których mówiłem, był znaczny. Oczywiście wiem, że i inne organizacje chrześcijańskie mobilizowały swych członków i nie można powiedzieć, że to właśnie ta, albo tamta „wygrała” Bushowi wybory. Ja jednak jestem przekonany, że katolicy mieli bardzo istotny wpływ na tegoroczne wyniki.

Innym ciekawym aspektem jest fakt, że nie tylko Bóg z każdego zła może wyciągnąć dobro, ale i to, że kto za dużo chce, nie otrzyma nic. Gdyby lewicujący aktywiści nie umieścili propozycji „małżeństw” homoseksualistów w programie wyborów w Ohio, propozycji odrzuconej stosunkiem głosów 2:1, to nie byłoby takiej mobilizacji chrześcijan i mieliby, być może, swojego człowieka w Waszyngtonie. Warto zatem zaufać Bogu, a nie denerwować się tym, że ktoś usiłuje przeprowadzić coś niezgodnego z naszymi wierzeniami i przekonaniami. Nie na darmo nasz papież powtarza od lat, za naszym Panem, Jezusem: „Nie bójcie się” (Mk 6,50 i inne). Nie zapominajmy, że największe zło, jakie się wydarzyło w historii, śmierć naszego Pana, dało nam wszystkim największe dobro, zbawienie naszych dusz. Zaufajmy więc Bogu, On wszystko może. I cieszmy się, bo nawet, jak Bush nie jest idealnym prezydentem, jest zdecydowanie lepszym, niż byłby Kerry. I módlmy się, żeby ta kadencja dała owoce w postaci sędziów chroniących życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci. Bo kto nie ma prawa do życia, nie ma żadnych innych praw.

Dodatkowe dobre wiadomości, to fakt, że republikanie zwiększyli swą przewagę w obu izbach parlamentu. W moim stanie, w Północnej Karolinie, z którego pochodzi kandydat demokratów na wiceprezydenta, senator John Edwards, wybraliśmy na jego miejsce konserwatywnego republikanina, Richarda Burr’a. Polityka często i wyraźnie głoszącego, że będzie bronił ludzkiego życia. Edwards był uważany za wschodzącą gwiazdę polityczną, był on czwartym najbardziej liberalnym senatorem w senacie USA. Jeszcze jedna tylko uwaga. Pisząc o „liberałach” mam na myśli tłumaczenie słowa „liberal”, które oznacza osobę o skrajnie (przynajmniej z mojego punktu widzenia) lewicowych poglądach. Mamy w USA partię zwaną „Libertarian Party”, będącą w niektórych regionach kraju „trzecią siłą”, Jest to taka „Unia Polityki Realnej”, ale ja pisząc o „liberałach” nie mam na myśli ludzi pokroju Janusza Korwina Mikke, ale raczej ludzi podobnych Millerowi i Oleksemu.

Także w Południowej Dakocie Tom Daschle, demokrata, polityk od ćwierćwiecza zasiadający w kongresie, mający bardzo liberalne poglądy, przewodniczący klubu poselskiego i potencjalny kandydat na prezydenta w przyszłych wyborach, przegrał wyścig o miejsce w senacie i zakończył swą karierę. W sumie na 100 miejsc w senacie republikanie mają teraz 55, demokraci 44, jedno ma kandydat niezależny.

W 11 stanach było referendum dotyczące „małżeństw” homoseksualistów. We wszystkich 11 stanach nie przeszło. Jeszcze raz widać wyraźnie, że to pewna grupa hałaśliwych aktywistów stara się narzucić coś ludziom, którzy, mimo bardzo intensywnej i głośnej propagandy, po prostu nie chcą takich „nowinek” wprowadzać w życie. Dlatego to najczęściej stosowaną przez nich metodą jest droga sądowa. Łatwiej znaleźć sędziego-aktywistę, podobnego w poglądach do ich poglądów, aby narzucił ludziom jakąś chorą interpretację prawa, niż przekonać zwyczajnych ludzi, że to, co jest nienormalne jest normalne.

Katolicy w tych wyborach głosowali za Bushem, w stosunku 52:47. Wśród tych, którzy regularnie uczęszczają do kościoła stosunek był 56:43. Jasne, że nie jest to wynik zachwycający i świadczy on o tym, że wielu katolików jest bardzo „letnich” i wiara ich nie ma zbyt wielkiego wpływu na ich życie, lub też po prostu jej nie znają zbyt dobrze. Myślę jednak, że fakt, że większość katolików w tych wyborach głosowała na kandydata-nie katolika, mimo, że katolik startował w wyborach i mimo, że katolicy do tej pory zazwyczaj głosowali na partię demokratyczną, dobrze świadczy o pracy tych organizacji, które wspominałem wcześniej. Jestem przekonany, że to dzięki tym świadomym katolikom, we współpracy z chrześcijanami innych denominacji Bush został wybrany w 2004. roku.

Ponieważ serwer na tej stronie nie działa, gdy piszę te słowa, więc mam sporo czasu na dokończenie tego felietonu i dochodzą nowe szczegóły. W Nowym Meksyku i Newadzie wygrał Bush, w Wisconsin Kerry. W Iowa ciągle liczą… Patrząc na mapę USA widać wyraźnie dwie Ameryki. „Lewe” wybrzeże i północny wschód są lewicowo-liberalne, reszta kraju jest normalna. Wszystkie trzy stany graniczące z Pacyfikiem: Kalifornia, Oregon i Waszyngton, oraz cała Nowa Anglia i Środkowy Zachód, czyli stany od Massachusetts do Pensylwanii i okolice Chicago głosowały za Kerry’m, reszta Ameryki nie jest jeszcze gotowa na to, żeby ogarnąć socjalistyczne zdobycze, jakie nam obiecują demokraci i jakimi się cieszą mieszkańcy Europy od lat. Chyba nie wiemy sami, co dobre ;) i nie chcemy się dać uszczęśliwić na siłę.

Alleluja!!!! Wygraliśmy!!!! Bogu niech będą dzięki, bo to Jego zwycięstwo!!!!

0 Comments:

Post a Comment

<< Home