5/2/2005 Kultura Osobista, Wiara i Upadłe Anioły
Od czasu do czasu zaczyna ktoś ze mną rozmowę na gadu-gadu. Ktoś obcy, kogo nie znam. Bardzo lubię te niespodzianki, ciekawią mnie inne osoby i ciekawy jestem, czemu one się mną zainteresowały. Równocześnie są one dla mnie często powodem frustracji. Nie wiem z czego to wynika, może z tego, że ja jestem już chyba z innej epoki, Ale ja uważam, że jak się kogoś odwiedza pierwszy raz, powinno się przedstawić. Czy jest to wizyta osobista, czy też wirtualna. Tak, jak mnie do rozpaczy doprowadza telefon, gdy po odebraniu pierwsze, co słyszę, to pytanie do mnie: "Kto mówi?",zamiast przedstawienia się przez dzwoniącego, tak samo irytuje mnie, gdy na gadu-gadu ktoś, kto nawet nie poda swego imienia, choćby fałszywego, zaczyna mnie rozpytywać o moje życie i moje sprawy.
Ja nic nie mam do ukrycia. Robiąc tak osobistą stronkę, jak ta, na której jest moje prawdziwe świadectwo, mając swe zdjęcia opublikowane na stronce Hioba, trudno pozostać "tajemniczym". Chciałbym jednak także cokolwiek wiedzieć o swoich rozmówcach.
Wczoraj odezwała się do mnie jakaś osoba. Większość takich przypadkowych kontaktów powoduje to, że ktoś ma mój numer gadu-gadu z mojej stronki. Dlatego, jak ktoś taki się odezwie, pytam, czy widział moją stronkę. Ta osoba nie widziała, powiedziała mi, że przypadkiem wystukała mój nr gadu-gadu. Cóż, może. Powiedziała, że jest w pracy i ma trochę luzu, więc szuka jakiś przypadkowo wybranych osób. Bardzo to fajnie. Tylko, gdy zobaczyła, że moja stronka jest taka "religijna", stała się nagle bardzo agresywna. Zostałem nazwany "fanatykiem" i "sekciarzem" i od razu włączyła blokadę gadu-gadu. Żebym przypadkiem czegoś jej nie powiedział o Bogu.
Tak, ja jestem rzeczywiście groźny. Nie wiem, czemu jej aż tak to przeszkadza. Obawiała się, że zarządzę krucjatę przeciw jej duszy? Co ona ma na sumieniu, że uznała mnie za aż tak groźnego, że musiała zablokować kontakt ze mną? To przecież ona zaczęła tą rozmowę, a ja nic o niej praktycznie nie wiem. Brakuje mi czasu nawet na rozmowy z przyjaciółmi, nie powinna się ona aż tak obawiać, że będę jej szukał. Zapewne powinien się ten epizod naszej krótkiej znajomości na tym skończyć, i jakbym był mądrzejszy, tak by się stało. Ale tak mnie rozzłościła tą blokadą, że nie mogłem się powstrzymać od powiedzenia jej, co sądzę o takich manierach. Korzystając z innego konta gadu-gadu powiedziałem jej:
"Posłuchaj, dziecko. Nie wiem, czemu fakt, ze ktoś wierzy w Boga tak na Ciebie zadziałał. Nie musisz mnie blokować, nie ja Cię szukałem i nie będę więcej z Tobą rozmawiał, gdy nie masz ochoty. Ale nie kompromituj się takim zachowaniem, nie masz chyba 5 lat. A jeżeli poglądy innych tak bardzo Cię przejmują, nie zaczepiaj obcych. Możesz trafić nawet na księdza, a tego byś juz chyba nie przeżyła? Pozdrów kierowców ode mnie i postaraj się przynajmniej pokazać trochę klasy. Możemy się różnić w poglądach, ale kobieta bez klasy to przykry widok. Pozdrawiam."
No, teraz sobie dopiero zaszkodziłem. Jak mogłem w ten sposób? Po 47 latach życia na tym świecie powinienem wiedzieć lepiej. Nawiasem mówiąc prośba o pozdrowienie kierowców wynikła z tego, że ona pracuje w biurze jakiejś firmy transportowej. Co także może tłumaczyć jej stosunek do mnie, w końcu co "biurowa" osoba, to nie jakiś fizyczny kierowca... ale może się mylę. Mam nadzieję. Jej odpowiedź była następująca:
"A swoja droga,to Ty gnojku naucz sie kultury, zamiast obrazac innych!!!!! Jak widac nawet religia nie pomaga....."
Cóż mogłem w takiej sytuacji uczynić? Skoro mi tak "religijnie" przygadała, postanowiłem na koniec nastawić drugi policzek i pokazać, że my, chrześcijanie, naprawdę kochamy wszystkich. Posłałem jej rysunek serduszka. Na kolejną odpowiedź nie czekałem długo, ona mi też przysłała malutki rysuneczek. Nie serduszko, nie słoneczko i nie kwiatuszka. Przysłała mi ludzika, odwróconego tyłem i ze ściągniętymi spodniami. Hmmm. Chyba nasze definicje tego, co jest kulturalnym zachowaniem różnią się troszkę.
We wczorajszej Ewangelii jest opis sceny z dworu tetrarchy Heroda. Herod zachwycony tańcem córki Herodiady, obiecał jej, że zrobi dla niej wszystko. Nawet da jej połowę królestwa. Ona, będąc posłusznym dzieckiem, zapytała mamusi. A mamusia zaślepiona nienawiścią do Jana Chrzciciela, który miał czelność ją upomnieć, że prowadzi grzeszne życie, zrezygnowała dla zemsty nawet z ogromnego majątku. Dokuczenie Janowi Chrzcicielowi było dla niej silniejszym uczuciem. A jakaż może być zemsta większa, niż skrócenie kogoś o głowę? [Córka tej Herodiady] wyszła i zapytała swą matkę: "O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela." (Mk 6,24-25) Może moja rozmówczyni nie posunęła by się aż tak daleko, nawet gdyby miała możliwość, ale z drugiej strony nie jestem tego wcale taki pewien. Jej reakcja na moją uwagę była całkiem gwałtowna i co nieco przesadzona.
Gdy pisząc ten felieton sprawdziłem archiwum tego drugiego konta gadu-gadu, żeby przypomnieć sobie naszą wczorajszą rozmowę, zobaczyłem jeszcze jeden wpis od niej: "Tego Cie uczy religia? Braku kultury???? Żegnam!!!!!!"
Nie, nie tego i religia tu nie ma wiele wspólnego z czymkolwiek. Problemem jest kultura osobista. Przypomina mi się wywiad przeprowadzony przed laty przez Irenę Dziedzic z Ryszardem Szurkowskim. Słynny kolarz powiedział w pewnym momencie, że rozmowa z pierwszą damą polskiej telewizji jest dla niego prawdziwą przyjemnością. Pani Irena odpowiedziała, że widzi, że pan Ryszard z Legii nie tylko wyniósł znajomość jazdy na rowerze, ale i doskonałe maniery. Na to Szurkowski: "To z domu, pani Ireno, z domu".
Na tym chyba polega problem. Już nie wynosimy z domu dobrych manier. Nie uczy nas ich też już szkoła. Jak ja chodziłem do szkoły, musieliśmy wstawać, ilekroć osoba dorosła, nauczyciel, czy dyrektor, wchodzili do klasy. Rodzice mnie uczyli przytrzymywania drzwi kobietom, przepuszczania ich przodem, ustępowania miejsca siedzącego w tramwaju… z tego co wiem, wśród dzisiejszej młodzieży jest to sztuka już zanikająca, jeżeli nie całkiem nieobecna. A przecież ja jeszcze nie stoję nad grobem, to zaledwie jedno pokolenie różnicy. Robiliśmy tak, bo kobiety były czymś specjalnym. Kobiety były matkami i były przyszłymi naszymi żonami. Były podobne aniołom i godne tego, by je umieszczać na cokołach i oddawać im cześć. Ale jak kobiety same zachowują się tak, jak moja przyjaciółka z wczorajszej rozmowy, to nic dziwnego, że w oczach wielu pospadały z piedestałów i ich skrzydła są całkiem ubabrane błotem. Trudno wielbić takie istoty. Wzbudzają tylko obrzydzenie.
Na czatach czasem można spotkać dziewczyny, które nazwę tylko dlatego "prostytutkami", że słowa na "k" mi moja własna autocenzura nie puści. Ja nie chcę nikogo obrażać. Zwłaszcza tej większości aniołów, która dalej ma skrzydła nieskazitelnie białe. Ale 30 lat temu było nie do pomyślenia to, co teraz zdarza się coraz częściej. I każda dziewczyna pragnie tego, żeby jej oddawać szacunek, ale jak się ubiera i zachowuje jak ta… no wiecie, to niech się nie dziwi, że coraz częściej jest traktowana jak "taka". To, jak się zachowujemy, jak ubieramy, w jaki sposób tańczymy na prywatce i w jaki rozmawiamy, ma znaczenie. Być może czasy się zmieniły, ale biologia nie. Chłopcy w pewnym wieku przeżywają burzę hormonów niezależnie od tego, jaka nas otacza kultura. Ale jak dziewczyny naokoło są tak przystępne i takie zachęcające i takie czasem wyuzdane, jaką ma chłopak motywację, żeby wziąć zimny prysznic zamiast? Gdy był otoczony aniołami na piedestale, starał się sam do nich dorosnąć. Ale jak anioły dosięgły bruku, już nie ma się o co starać. Dziewczyny, zlitujcie się!!! Wyłaźcie na cokoły, a skrzydła oddajcie do pralni!!! Chciałem powiedzieć, do konfesjonału. Pomóżcie nam, bo jak Wy nie będziecie święte, jak tego możecie po facetach oczekiwać?
Jest taki dowcip, za który przeptraszam co wrażliwsze dusze, ale dobrze ilustruje naszą dzisiejszą rzeczywistość, więc go podam mimo wszystko: "Dawniej trzeba było rozchylić bieliznę, żeby zobaczyć pośladki. Dziś trzeba rozchylić pośladki, żeby zobaczyć bieliznę". I co gorsze, te pośladki do rozchylania wcale nie są nigdzie ukryte. Atakują nas z okładek pism ilustrowanych, są obecne aż do bólu na plażach i basenach i pewnie już jest to tylko kwestią czasu, żeby w upalne dni zaczęły się pojawiać na krakowskim Rynku.
A ja mam nauczkę, żeby sobie dać spokój. Opowiadanie o Bogu stało się bardzo ofensywne. Nikt się nie obraża za podrzucenie linku na stronkę o seksie, modzie, horoskopach, czy wręcz pornograficzną. Ale religia? Wiara? O nie!!!! To jest temat tabu. Religia nam zepsuje całą zabawę. Przypomnienie, że Bóg istnieje budzi sumienie i potem cała zabawa do kitu. Trzeba tępić takich nawiedzonych sekciarzy, jak ja.
I tylko jedna rzecz jest w tej całej historii optymistyczna. Fakt, że tak gwałtownie ta dziewczyna, czy kobieta zareagowała na przypomnienie o Bogu, świadczy o tym, że ona Go ciągle odczuwa w swym sercu. Być może robi coś w życiu, co nie jest zgodne z nauką Kościoła, ale gdzieś na dnie serca wie o tym. A dopóki tak będzie to odczuwała, dopóty jest nadzieja, że wróci do Niego. Bo największą karą, jaka nas może spotkać na tym świecie, to zobojętnienie w stosunku do Boga. Gdy już nam przypomnienie o Jego istnieniu nie będzie powodowało żadnego dyskomfortu, to znak, że nasze sumienie i nasza dusza całkiem są już martwe.
Ja nic nie mam do ukrycia. Robiąc tak osobistą stronkę, jak ta, na której jest moje prawdziwe świadectwo, mając swe zdjęcia opublikowane na stronce Hioba, trudno pozostać "tajemniczym". Chciałbym jednak także cokolwiek wiedzieć o swoich rozmówcach.
Wczoraj odezwała się do mnie jakaś osoba. Większość takich przypadkowych kontaktów powoduje to, że ktoś ma mój numer gadu-gadu z mojej stronki. Dlatego, jak ktoś taki się odezwie, pytam, czy widział moją stronkę. Ta osoba nie widziała, powiedziała mi, że przypadkiem wystukała mój nr gadu-gadu. Cóż, może. Powiedziała, że jest w pracy i ma trochę luzu, więc szuka jakiś przypadkowo wybranych osób. Bardzo to fajnie. Tylko, gdy zobaczyła, że moja stronka jest taka "religijna", stała się nagle bardzo agresywna. Zostałem nazwany "fanatykiem" i "sekciarzem" i od razu włączyła blokadę gadu-gadu. Żebym przypadkiem czegoś jej nie powiedział o Bogu.
Tak, ja jestem rzeczywiście groźny. Nie wiem, czemu jej aż tak to przeszkadza. Obawiała się, że zarządzę krucjatę przeciw jej duszy? Co ona ma na sumieniu, że uznała mnie za aż tak groźnego, że musiała zablokować kontakt ze mną? To przecież ona zaczęła tą rozmowę, a ja nic o niej praktycznie nie wiem. Brakuje mi czasu nawet na rozmowy z przyjaciółmi, nie powinna się ona aż tak obawiać, że będę jej szukał. Zapewne powinien się ten epizod naszej krótkiej znajomości na tym skończyć, i jakbym był mądrzejszy, tak by się stało. Ale tak mnie rozzłościła tą blokadą, że nie mogłem się powstrzymać od powiedzenia jej, co sądzę o takich manierach. Korzystając z innego konta gadu-gadu powiedziałem jej:
"Posłuchaj, dziecko. Nie wiem, czemu fakt, ze ktoś wierzy w Boga tak na Ciebie zadziałał. Nie musisz mnie blokować, nie ja Cię szukałem i nie będę więcej z Tobą rozmawiał, gdy nie masz ochoty. Ale nie kompromituj się takim zachowaniem, nie masz chyba 5 lat. A jeżeli poglądy innych tak bardzo Cię przejmują, nie zaczepiaj obcych. Możesz trafić nawet na księdza, a tego byś juz chyba nie przeżyła? Pozdrów kierowców ode mnie i postaraj się przynajmniej pokazać trochę klasy. Możemy się różnić w poglądach, ale kobieta bez klasy to przykry widok. Pozdrawiam."
No, teraz sobie dopiero zaszkodziłem. Jak mogłem w ten sposób? Po 47 latach życia na tym świecie powinienem wiedzieć lepiej. Nawiasem mówiąc prośba o pozdrowienie kierowców wynikła z tego, że ona pracuje w biurze jakiejś firmy transportowej. Co także może tłumaczyć jej stosunek do mnie, w końcu co "biurowa" osoba, to nie jakiś fizyczny kierowca... ale może się mylę. Mam nadzieję. Jej odpowiedź była następująca:
"A swoja droga,to Ty gnojku naucz sie kultury, zamiast obrazac innych!!!!! Jak widac nawet religia nie pomaga....."
Cóż mogłem w takiej sytuacji uczynić? Skoro mi tak "religijnie" przygadała, postanowiłem na koniec nastawić drugi policzek i pokazać, że my, chrześcijanie, naprawdę kochamy wszystkich. Posłałem jej rysunek serduszka. Na kolejną odpowiedź nie czekałem długo, ona mi też przysłała malutki rysuneczek. Nie serduszko, nie słoneczko i nie kwiatuszka. Przysłała mi ludzika, odwróconego tyłem i ze ściągniętymi spodniami. Hmmm. Chyba nasze definicje tego, co jest kulturalnym zachowaniem różnią się troszkę.
We wczorajszej Ewangelii jest opis sceny z dworu tetrarchy Heroda. Herod zachwycony tańcem córki Herodiady, obiecał jej, że zrobi dla niej wszystko. Nawet da jej połowę królestwa. Ona, będąc posłusznym dzieckiem, zapytała mamusi. A mamusia zaślepiona nienawiścią do Jana Chrzciciela, który miał czelność ją upomnieć, że prowadzi grzeszne życie, zrezygnowała dla zemsty nawet z ogromnego majątku. Dokuczenie Janowi Chrzcicielowi było dla niej silniejszym uczuciem. A jakaż może być zemsta większa, niż skrócenie kogoś o głowę? [Córka tej Herodiady] wyszła i zapytała swą matkę: "O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela." (Mk 6,24-25) Może moja rozmówczyni nie posunęła by się aż tak daleko, nawet gdyby miała możliwość, ale z drugiej strony nie jestem tego wcale taki pewien. Jej reakcja na moją uwagę była całkiem gwałtowna i co nieco przesadzona.
Gdy pisząc ten felieton sprawdziłem archiwum tego drugiego konta gadu-gadu, żeby przypomnieć sobie naszą wczorajszą rozmowę, zobaczyłem jeszcze jeden wpis od niej: "Tego Cie uczy religia? Braku kultury???? Żegnam!!!!!!"
Nie, nie tego i religia tu nie ma wiele wspólnego z czymkolwiek. Problemem jest kultura osobista. Przypomina mi się wywiad przeprowadzony przed laty przez Irenę Dziedzic z Ryszardem Szurkowskim. Słynny kolarz powiedział w pewnym momencie, że rozmowa z pierwszą damą polskiej telewizji jest dla niego prawdziwą przyjemnością. Pani Irena odpowiedziała, że widzi, że pan Ryszard z Legii nie tylko wyniósł znajomość jazdy na rowerze, ale i doskonałe maniery. Na to Szurkowski: "To z domu, pani Ireno, z domu".
Na tym chyba polega problem. Już nie wynosimy z domu dobrych manier. Nie uczy nas ich też już szkoła. Jak ja chodziłem do szkoły, musieliśmy wstawać, ilekroć osoba dorosła, nauczyciel, czy dyrektor, wchodzili do klasy. Rodzice mnie uczyli przytrzymywania drzwi kobietom, przepuszczania ich przodem, ustępowania miejsca siedzącego w tramwaju… z tego co wiem, wśród dzisiejszej młodzieży jest to sztuka już zanikająca, jeżeli nie całkiem nieobecna. A przecież ja jeszcze nie stoję nad grobem, to zaledwie jedno pokolenie różnicy. Robiliśmy tak, bo kobiety były czymś specjalnym. Kobiety były matkami i były przyszłymi naszymi żonami. Były podobne aniołom i godne tego, by je umieszczać na cokołach i oddawać im cześć. Ale jak kobiety same zachowują się tak, jak moja przyjaciółka z wczorajszej rozmowy, to nic dziwnego, że w oczach wielu pospadały z piedestałów i ich skrzydła są całkiem ubabrane błotem. Trudno wielbić takie istoty. Wzbudzają tylko obrzydzenie.
Na czatach czasem można spotkać dziewczyny, które nazwę tylko dlatego "prostytutkami", że słowa na "k" mi moja własna autocenzura nie puści. Ja nie chcę nikogo obrażać. Zwłaszcza tej większości aniołów, która dalej ma skrzydła nieskazitelnie białe. Ale 30 lat temu było nie do pomyślenia to, co teraz zdarza się coraz częściej. I każda dziewczyna pragnie tego, żeby jej oddawać szacunek, ale jak się ubiera i zachowuje jak ta… no wiecie, to niech się nie dziwi, że coraz częściej jest traktowana jak "taka". To, jak się zachowujemy, jak ubieramy, w jaki sposób tańczymy na prywatce i w jaki rozmawiamy, ma znaczenie. Być może czasy się zmieniły, ale biologia nie. Chłopcy w pewnym wieku przeżywają burzę hormonów niezależnie od tego, jaka nas otacza kultura. Ale jak dziewczyny naokoło są tak przystępne i takie zachęcające i takie czasem wyuzdane, jaką ma chłopak motywację, żeby wziąć zimny prysznic zamiast? Gdy był otoczony aniołami na piedestale, starał się sam do nich dorosnąć. Ale jak anioły dosięgły bruku, już nie ma się o co starać. Dziewczyny, zlitujcie się!!! Wyłaźcie na cokoły, a skrzydła oddajcie do pralni!!! Chciałem powiedzieć, do konfesjonału. Pomóżcie nam, bo jak Wy nie będziecie święte, jak tego możecie po facetach oczekiwać?
Jest taki dowcip, za który przeptraszam co wrażliwsze dusze, ale dobrze ilustruje naszą dzisiejszą rzeczywistość, więc go podam mimo wszystko: "Dawniej trzeba było rozchylić bieliznę, żeby zobaczyć pośladki. Dziś trzeba rozchylić pośladki, żeby zobaczyć bieliznę". I co gorsze, te pośladki do rozchylania wcale nie są nigdzie ukryte. Atakują nas z okładek pism ilustrowanych, są obecne aż do bólu na plażach i basenach i pewnie już jest to tylko kwestią czasu, żeby w upalne dni zaczęły się pojawiać na krakowskim Rynku.
A ja mam nauczkę, żeby sobie dać spokój. Opowiadanie o Bogu stało się bardzo ofensywne. Nikt się nie obraża za podrzucenie linku na stronkę o seksie, modzie, horoskopach, czy wręcz pornograficzną. Ale religia? Wiara? O nie!!!! To jest temat tabu. Religia nam zepsuje całą zabawę. Przypomnienie, że Bóg istnieje budzi sumienie i potem cała zabawa do kitu. Trzeba tępić takich nawiedzonych sekciarzy, jak ja.
I tylko jedna rzecz jest w tej całej historii optymistyczna. Fakt, że tak gwałtownie ta dziewczyna, czy kobieta zareagowała na przypomnienie o Bogu, świadczy o tym, że ona Go ciągle odczuwa w swym sercu. Być może robi coś w życiu, co nie jest zgodne z nauką Kościoła, ale gdzieś na dnie serca wie o tym. A dopóki tak będzie to odczuwała, dopóty jest nadzieja, że wróci do Niego. Bo największą karą, jaka nas może spotkać na tym świecie, to zobojętnienie w stosunku do Boga. Gdy już nam przypomnienie o Jego istnieniu nie będzie powodowało żadnego dyskomfortu, to znak, że nasze sumienie i nasza dusza całkiem są już martwe.
0 Comments:
Post a Comment
<< Home