6/12/2004 Litania Loretańska i zdobycze socjalizmu
Otrzymałem wczoraj list od kogoś, kto odwiedził stronkę Angelus , z którą współpracuję w tym sensie, że wyraziłem zgodę na zamieszczanie na niej swych tekstów i pani redaktor korzysta z tego, ku mojemu zadowoleniu, dość często, umieszczając je w czytelni . Pan Wojciech napisał do mnie między innymi:
Chciałem odmówić Litanię Loretańską. Jako elektronik projektant siedzę długo przy komputerze i łatwiej mi było sięgnąć do internetu niż do książeczki. Wpisuję w Googlach "Litania Loretańska" i już mam odnośniki.
Przystępuję w skupieniu do modlitwy i nagle pomiędzy "Matko dobrej rady" i "Matko Stworzyciela" znajduję dodaną linijkę: Matko sprawiedliwości i miłości społecznej, módl się za nami. "Zagotowałem", o dalszej modlitwie nie było już mowy. W związku z tym mam pytanie: Kto dodał tą linijkę i czy można tak sobie dodawać co kto chce do uświęconego tradycją tekstu. Poza tym tekst ten jest całkowicie sprzeczny z Wiarą i nauką Kościoła. Coś takiego jak sprawiedliwość i miłość społeczna nie istnieje. To pojęcie podobne do socjalistycznej sprawiedliwości. Jest tylko Bóg ja i Bliźni. Przed Stwórcą będę rozliczany ja i każdy pojedynczo ze swojego stosunku do poszczególnych bliźnich. Pan Bóg nie będzie chyba stosował odpowiedzialności grupowej. Nie będzie rozliczał społeczeństwa, tylko mnie i Ciebie. Proszę nie wpuszczajcie lewactwa do Kościoła, usuńcie tą linijkę. Jak sprawdziłem w innych linkach nie ma tego tekstu. Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to pomódl się przed Chrystusem i pomyśl jeszcze raz.
Zacząłem się zastanawiać nad tym listem. Zadzwoniłem nawet do tego pana, bo podpisał się swym nazwiskiem i przysłał mi swój numer telefonu. W naszej rozmowie starałem się bronić trochę tego dodatku, w tym sensie, że trudno, moim zdaniem, tak jednoznacznie negatywnie coś oceniać, nie znając motywów osoby, która ten dodatek uczyniła. Nie wiem, dlaczego ta linijka o Matce sprawiedliwości i miłości społecznej jest dodana, ale też wcale nie jestem przekonany, że jest to wtręt „socjalistyczny”.
Sama litania zmienia się przez lata. Ma też swoje regionalne odmiany. TUTAJ jest link do ciekawego tekstu, opisującego historię Litanii Loretańskiej, podrzucony mi przez moją najwierniejszą czytelniczkę, panią Marię z Chicago. W tekście polskim litanii prosimy „Maryję Królową Polski” o modlitwę. Ale nie ma „Królowej Polski” w angielskiej wersji tej modlitwy. W książeczce do modlitw, z 2000 roku, wydanej przez WAM i posiadającej „Nihil Obstat”, modlimy się słowami: „ Królowo rodzin, módl się za nami”. W książeczce z 1995 roku tych słów nie ma. Wynika z tego, że można dodać do słów litanii nowe tytuły Matki Bożej. Przypuszczam, że trzeba tylko uważać, żeby Jej tytuły były zgodne z nauczaniem Kościoła.
Co sprowadza nas do pytania: Czy sprawiedliwość i miłość społeczna, to coś, czego naucza Kościół, czy też tylko propaganda socjalistyczna? Czy miał rację pan, piszący list do mnie, „gotując” tak, że nie mógł się skupić na modlitwie? Ja widzę tu dwa różne zagadnienia.
Po pierwsze problem polegający na tym, że my mamy tak duże skłonności do oceniania innych. Pan Jezus ostrzega nas przed tym wyraźnie, między innymi w swym Kazaniu na Górze:
Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka /tkwi/ w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. (Mt 7, 1-5)
Oczywiście ta uwaga nie jest skierowana do pana, który napisał mi list, a raczej nie tylko do niego. Przede wszystkim do mnie. Ja sam mam w sobie bardzo dużo z faryzeusza z tej przypowieści:
Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. (Łk 18, 11-12)
Chyba każdy z nas, poza tymi, którzy już naprawdę zaszli daleko na swej drodze świętości, ma skłonności do pozytywnej samooceny. Inni ludzie, ci, co robią coś inaczej, są potępiani przez nas. Denerwują nas czasem naprawdę głupie rzeczy, że ktoś nie tak przyklęka, że śpiewa za głośno, że coś powiedział… Dziś w kościele, gdy byłem na mszy, był nastolatek, który pół mszy przesiedział w czapce na głowie. Tak mnie ten fakt denerwował, że nie mogłem się skupić na tym, co jest ważne, na modlitwie. Oczywiście oceniłem go w swym sercu i najprawdopodobniej jest to ocena niesprawiedliwa. A Bóg na pewno nikogo nie odrzuci z tego powodu, że siedział na mszy w czapce na głowie. Ważne, że jednak przyszedł on na nabożeństwo, a sądząc po innych uczestnikach mszy, był on raczej wyjątkiem spośród swych rówieśników. Dla większości nastolatków, a zwłaszcza chłopców, niedzielna msza nie jest chyba rzeczą priorytetową. Na pewno więc lepiej, żeby przyszli w czapce na głowie, niż żeby nie przychodzili w ogóle.
Nie mówię tu, że to, jak się zachowujemy w świątyni, nie jest ważne, bo jest. I nasz ubiór jest też bardzo ważny. Siedzenie na mszy w czapce jest rzeczą niedopuszczalną i nieprawidłową. Ale co innego ocena czynu, a co innego ocena człowieka. We wczorajszej, niedzielnej Ewangelii Mateusz cytuje słowa Jana Chrzciciela do faryzeuszy:
A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: Abrahama mamy za ojca, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. (Mt 3, 7-9)
Jak widać, nie wystarczy więc być członkiem właściwej organizacji, czy grupy ludzi. Nie było wystarczającą rzeczą być faryzeuszem, żeby osiągnąć zbawienie i nie wystarczy być katolikiem. Bóg może nawet „z kamieni” wzbudzić swe dzieci. I w czapce można wejść do nieba i nawet ci, co dopisują cos do litanii maja na zbawienie szanse. Bo to według naszych serc, a nie faktu, czy mamy na głowie czapkę i czy coś dopisaliśmy do litanii, Bóg nas oceni.
Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość. (Ga 5,6)
Także celnik z przytoczonej wyżej przypowieści uzyskał usprawiedliwienie w oczach Pana. Nawet, jeżeli faryzeusz tego nie mógł dostrzec:
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.(Łk 18,13-14)
Nie znając motywów, nie znając serc ludzkich, nie możemy ich oceniać. Dlatego to broniłem tego wpisu, tego dodatku to Litanii Loretańskiej.
Poza tym, być może, cała nasza dyskusja z panem Wojciechem nie miałaby miejsca, gdybyśmy mogli uściślić definicję naszego sporu. To nas sprowadza do drugiego aspektu, mianowicie do tego, czy „sprawiedliwość i miłość społeczna” są częścią nauczania Kościoła, czy tylko jest to pozostałość po realnym socjalizmie, a Kościół zajmuje się tylko miłością jednostki.
Ma rację pan Wojciech, że nie ma odpowiedzialności grupowej, przynajmniej jeżeli chodzi o aspekt zbawienia poszczególnej osoby. Co prawda Bóg karał nie raz całe narody, ale to nie zmieniało faktu, że poszczególne osoby będące członkami narodu skazanego na zagładę, gdy były bezgrzeszne, lub gdy się zdążyły nawrócić, na pewno nie zostały potępione. Ale jeżeli, jak sam pan Wojciech pisze, jest tylko Bóg, ja i bliźni, to już ja z bliźnimi tworzymy społeczeństwo. I z tego, co ja zrobię dla społeczeństwa, także będę rozliczony. Nie każdy z nas, rzecz jasna, ma wpływ na całe społeczeństwo, ale trudno nie zauważyć odpowiedzialności polityków, kapłanów, nauczycieli, czy autorów na mniejsze czy większe grupy ludzi. Postanowiłem poszukać w Katechizmie Kościoła i w papieskich encyklikach, czy nie znajdę czegoś o miłości lub sprawiedliwości społecznej. Oto co udało mi się odkryć:
Istnieją także krzywdzące nierówności, które godzą w miliony mężczyzn i kobiet. Pozostają one w wyraźnej sprzeczności z Ewangelią: Równa godność osób wymaga, by zostały wprowadzone bardziej ludzkie i sprawiedliwe warunki życia. Albowiem zbytnie nierówności gospodarcze i społeczne wśród członków czy ludów jednej rodziny ludzkiej wywołują zgorszenie i sprzeciwiają się sprawiedliwości społecznej równości, godności osoby ludzkiej oraz pokojowi społecznemu i międzynarodowemu.(KKK 1938)
Kościół odrzucił ideologie totalitarne i ateistyczne związane w czasach współczesnych z "komunizmem" bądź "socjalizmem". Ponadto odrzucił w praktyce "kapitalizmu" indywidualizm oraz absolutny prymat prawa rynku nad pracą ludzką158. Zarządzanie gospodarką wyłącznie za pomocą planowania centralistycznego zniekształca u podstaw więzi społeczne; zarządzanie nią wyłącznie za pomocą praw rynku nie urzeczywistnia sprawiedliwości społecznej, gdyż "istnieją... liczne ludzkie potrzeby, które nie mają dostępu do rynku" Należy zalecać rozsądne zarządzanie rynkiem i przedsięwzięciami gospodarczymi, zgodnie z właściwą hierarchią wartości i ze względu na dobro wspólne. (KKK 2425)
Tak więc zasada, którą dziś nazywamy zasadą solidarności, i której aktualność zarówno w porządku wewnętrznym każdego Narodu, jak i w porządku międzynarodowym przypomniałem w encyklice Sollicitudo rei socialis, jawi się jako jedna z fundamentalnych zasad chrześcijańskiej koncepcji organizacji społecznej i politycznej. Mówi o niej wielokrotnie Leon XIII, nazywając ją - podobnie jak filozofia grecka - "przyjaźnią"; Pius XI używa tu niemniej znamiennego określenia: "miłość społeczna", zaś Paweł VI, włączając do tego pojęcia wielorakie współczesne wymiary kwestii społecznej, mówi o "cywilizacji miłości". (Centesimus annus, 10)
Jest to pytanie, które muszą stawiać sobie chrześcijanie właśnie dlatego, że Jezus Chrystus tak wszechstronnie uwrażliwił ich na sprawę człowieka.[...] Czy w ludziach, pomiędzy ludźmi, pomiędzy społeczeństwami, narodami, państwami rośnie sprawiedliwość, solidarność, miłość społeczna...( Redemptor hominis 15)
Jeśli przeto ten nasz czas, czas zbliżającego się do końca drugiego tysiąclecia naszej chrześcijańskiej ery, jawi się nam jako czas wielkiego postępu, to równocześnie też jako czas wielorakiego zagrożenia człowieka, o którym Kościół musi mówić do wszystkich ludzi dobrej woli, o którym musi z nimi wciąż rozmawiać. Sytuacja bowiem człowieka w świecie współczesnym wydaje się daleka od obiektywnych wymagań porządku moralnego daleka od wymagań sprawiedliwości, a tym bardziej miłości społecznej. ( Redemptor hominis, 16)
Tak więc zasada praw człowieka sięga głęboko w dziedzinę wielorako rozumianej sprawiedliwości społecznej i staje się podstawowym jej sprawdzianem w życiu organizmów politycznych. (Redemptor Hominis, 17)
Jeśli zaś chodzi o rozwój kwestii samej sprawiedliwości społecznej, to należy zauważyć, że o ile w okresie od Rerum novarum do Quadragesimo anno Piusa XI nauczanie Kościoła koncentruje się przede wszystkim...(Laborem exercens, 2)
Wszechstronna analiza sytuacji świata współczesnego ujawniła głębsze i pełniejsze znaczenie, jakie należy nadać wysiłkom zmierzającym do budowania sprawiedliwości na ziemi, niż dawniejsza analiza struktur niesprawiedliwości społecznej, nie przesłaniając przez to owych struktur, lecz postulując rozpatrywanie ich i przeobrażanie w bardziej uniwersalnym wymiarze.( Laborem exercens, 2)
Dla realizacji sprawiedliwości społecznej w różnych częściach świata, w różnych krajach i we wzajemnych pomiędzy nimi stosunkach, potrzebne są coraz to nowe fronty solidarności ludzi pracy, a także solidarności z ludźmi pracy. ( Laborem exercens, 8)
Pokój, tak przez wszystkich upragniony, z pewnością zostanie osiągnięty na drodze wprowadzania sprawiedliwości społecznej i międzynarodowej, a także poprzez praktykowanie cnót, które ułatwiają współżycie i uczą żyć w zjednoczeniu, aby dając i przyjmując, w zjednoczeniu budować społeczeństwo nowego i lepszego świata. (Sollicitudo rei socialis, 39)
98. Wobec szerzenia się groźnych form niesprawiedliwości społecznej i gospodarczej oraz korupcji politycznej, które dotykają całych krajów i narodów, narasta oburzenie wielkiej rzeszy ludzi, których podstawowe prawa zostały podeptane i znieważone; coraz powszechniejsza i pilniejsza jest też potrzeba radykalnej odnowy jednostek i społeczeństw, zdolnej zapewnić sprawiedliwość, solidarność, uczciwość i jawność. (Veritatis splendor, 98)
Jesteśmy dziś świadkami deptania fundamentalnego prawa do życia wielkiej rzeszy słabych i bezbronnych istot ludzkich, jakimi są zwłaszcza dzieci jeszcze nie narodzone. Jeżeli u schyłku ubiegłego stulecia Kościół nie mógł milczeć wobec istniejących wówczas form niesprawiedliwości, tym bardziej nie wolno mu milczeć dzisiaj, gdy obok dawnych niesprawiedliwości społecznych, niestety nie wszędzie jeszcze przezwyciężonych, w wielu częściach świata obserwujemy zjawiska większej jeszcze niesprawiedliwości i ucisku, mylnie nieraz uważane za dowód postępu na drodze do ustanowienia nowego porządku światowego. (Evangelium vitae, 5)
Jak te przykłady nam ukazują, wzburzenie pana Wojciecha, aczkolwiek pochodzące z serca i związane z nienajlepszymi wspomnieniami z czasów realnego socjalizmu (dowiedziałem się podczas rozmowy telefonicznej, że pan Wojciech jest niemalże moim rówieśnikiem, a więc pamięta czasy komuny doskonale), nie było uzasadnione. Miłość społeczna, sprawiedliwość społeczna, to nauki wynikające z Biblii, z nauczania Jezusa. Fakt, że komuniści ukradli nam pewne sformułowania i przerobili je na „nowomowę”, że słowa nagle zaczęły oznaczać nie to, co zawsze oznaczały, nie znaczy wcale, że już nikt nie może ich używać w takim znaczeniu, jakie miały pierwotnie. Trudno uważać Katechizm, który jest oficjalnym dokumentem Kościoła, czy encykliki papieskie, za dokumenty, które uległy wpływowi Marksa. Raczej właśnie na tyle mocno się temu wpływowi oparły, że mogą stosować słownictwo używane przez propagandę socjalistyczną, bez obawy, że ktokolwiek pomyli ich znaczenie. Tym bardziej, że ruchy księży-socjalistów w Południowej Ameryce, tak popularne w latach 60. i 70. zostały jednoznacznie potępione przez Kościół. Drugi cytat z Katechizmu, który przytoczyłem powyżej, mówi właśnie na ten temat.
Tak więc tytuł Maryi, jako „Matki sprawiedliwości i miłości społecznej” nie jest chyba sprzeczny z nauką Kościoła, jeżeli jest tylko odpowiednio rozumiany. Nie wiem co prawda, kto ma prawo dodawać wersety do litanii, nie wiem, czy litania to jest dokument, który zatwierdza jakiś urząd Kościoła, czy też jest to tylko pewna sugestia, pomoc, wskazówka, w jaki sposób możemy się modlić. Ale po zbadaniu sprawy doszedłem do wniosku, że zdaje się problem żaden tak naprawdę nie istnieje. Szkoda czasu i energii na dzielenie włosa na czworo, a jeżeli właściwie zrozumiemy ten tytuł, to jest on i piękny i zgodny z nauką Kościoła Katolickiego.
Pan Wojciech miał jeszcze jeden problem ze stroną Angelus. Mianowicie napisał on:
"Reklama Mediugore, na waszej głównej stronie? czy naprawdę Wiecie co robicie?"
Szczerze mówiąc to właśnie te słowa sprowokowały mnie do zadzwonienia do pana Wojciecha. O Medjugorie już pisałem, ostatni raz 22. listopada. Znana mi jest kontrowersja związana z tym miejscem i wyjaśniałem już swoje stanowisko. Nie będę powtarzał wszystkich swych argumentów, zainteresowani mogą je przeczytać we wcześniejszych tekstach. Chciałem jednak dodać inne uwagi na ten temat. Przede wszystkim pan Wojciech podał mi link do książki bardzo negatywnie oceniającej Medjugorie. Sama książka jest mi znana i niczego nowego nie wnosi do mojej oceny. Natomiast zastanowił mnie fakt, że cała ta książka jest dostępna w wersji elektronicznej na stronie związanej z Bractwem Piusa X. Bractwo to, jest organizacją heretycką, nieuznającą Soboru Watykańskiego II, ani papieża Jana Pawła II. Być może kiedyś napiszę coś o nich, teraz tylko chciałem zwrócić uwagę na fakt, że panu Wojciechowi przeszkadza fakt, że Angelus zamieszcza linka do strony o Medjugorie, natomiast zupełnie mu nie przeszkadza fakt, że „nagonkę” na Medjugorie prowadzi organizacja walcząca z Kościołem i moim zdaniem pozostajca pod wpływem szatana.
Sama książka, której tytułu tu nie będę podawał, gdyż nie zgadzam się z ustaleniami jej autora, przyznaje, że Kościół nie może wydać pozytywnej opinii o trwających objawieniach, może natomiast wydać opinię negatywną, gdy znajdzie coś sprzecznego z nauką Kościoła. Jak do tej pory jedyną negatywną opinią jest ta pochodząca od lokalnego biskupa. Jedyne oficjalne stanowisko Kościoła, jakie mamy do tej pory, to:
„Na podstawie dotychczasowych badań nie można stwierdzić, aby wystąpiły nadprzyrodzone zjawiska i objawienia. Jednakże liczne zgromadzenia wiernych z wielu krajów, które przybywają do Medziugoria inspirowane motywami religijnymi i innymi, wymagają uwagi i opieki duszpasterskiej, w pierwszym rzędzie biskupa Mostaru, a wraz z nim i innych biskupów, tak by w Medziugoriu i w związku z nim rozszerzała się zdrowa pobożność do Błogosławionej Dziewicy Maryi, zgodnie z nauką Kościoła. - W związku z tym biskupi Jugosławii zapowiadają, że ogłoszą specjalne pastoralno-liturgiczne wytyczne. Również poprzez swoje komisje biskupi nadal będą śledzić i badać całokształt wydarzeń w Medziugoriu”.
Muszę tutaj zauważyć, że sformułowanie „nie można stwierdzić, aby wystąpiły nadprzyrodzone zjawiska” nie oznacza, że stwierdzono, że są to oszustwa, czy zjawiska naturalne. Po prostu stwierdzenie to mówi nam tylko to, co dosłownie mówi: Że na podstawie dotychczasowych badań nie można jeszcze nic stwierdzić. Co i tak jest pozytywniejszą opinią, niż te, jakie w swym czasie Kościół wydał o Ojcu Pio, czy kulcie Miłosierdzia Bożego, według nauki świętej Faustyny. A negatywna opinia biskupa? Cóż, jestem jak najdalszy od krytykowania jakiegokolwiek biskupa, są to w końcu następcy apostołów, ale chciałbym zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Sama książka krytykująca Medjugorie jest zamieszczona przez organizację założoną właśnie przez biskupa Lefebre, i pozostającą w stanie rebelii względem Kościoła. Trudno więc nie zauważyć hipokryzji takiego stanowiska. Także apostołowie: Piotr zapierający się Jezusa, Jan z Jakubem zabiegający się o najwyższe miejsca koło Jezusa, czy sam Judasz, sprzedający Go za 30 srebrników, są przykładami, że żaden poszczególny biskup nie jest ani nieomylny, ani bezgrzeszny i opinia pojedynczego biskupa nie może być dla nas wiążąca w żadnej sprawie. Tylko papież ogłaszający coś „ex cathedra”, albo grono biskupów działające razem, jako Urząd Nauczycielski, „Magisterium” mają dar nieomylnej interpretacji Biblii i nieomylnego nauczania i to też tylko w sprawach wiary i moralności. Kiedyś się może zajmę szerzej samą analizą tej książki, teraz tylko zacytuję z jej wstępu jeden malutki fragmencik: .
"Literatura bowiem „za” jest bardzo obfita, „przeciw” prawie nie istnieje."
Może jest jakiś powód tego stanu rzeczy? Może autor tego krytycznego opracowania nie jest "jedynym sprawiedliwym", ale to właśnie ta większość pozytywnie oceniająca zjawisko Medjugorie ma rację? Może jest on jest jak kierowca jadący pod prąd ulicą jednokierunkową, który słysząc w radiu komunikat: "Uwaga! Uwaga! Ulicą jednokierunkową jedzie pod prąd jeden samochód" woła: "Jak to jeden? Tysiące, tysiące!!!!"
Jak by nie było naprawdę, musimy pamiętać wszyscy, że dopóki Kościół nie wyda ostatecznej opinii, dopóki objawienia trwają, ostrożność jest jak najbardziej na miejscu. Ale to, co dobre, niech nie będzie odrzucone. Jeżeli przesłanie z Medjugorie pokrywa się z tym, czego naucza nasz papież, a nie chcemy słuchać wizjonerów, słuchajmy papieża. Ktokolwiek by to nie był, ważne jest to, że samo przesłanie: Powrót do różańca, sakramentu spowiedzi, czytanie Biblii, post i częste uczestnictwo we Mszy Świętej, jest jak najbardziej pozytywne i zgodne z nauką Kościoła. A czemu organizacje takie, jak Bractwo Piusa X, Wandea, czy "Zawsze Wierni" tak zaciekle walczą z Medjugorie, zostawiam do ocenienia swym czytelnikom.
Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! (1 Tes 5, 19-21)
Chciałem odmówić Litanię Loretańską. Jako elektronik projektant siedzę długo przy komputerze i łatwiej mi było sięgnąć do internetu niż do książeczki. Wpisuję w Googlach "Litania Loretańska" i już mam odnośniki.
Przystępuję w skupieniu do modlitwy i nagle pomiędzy "Matko dobrej rady" i "Matko Stworzyciela" znajduję dodaną linijkę: Matko sprawiedliwości i miłości społecznej, módl się za nami. "Zagotowałem", o dalszej modlitwie nie było już mowy. W związku z tym mam pytanie: Kto dodał tą linijkę i czy można tak sobie dodawać co kto chce do uświęconego tradycją tekstu. Poza tym tekst ten jest całkowicie sprzeczny z Wiarą i nauką Kościoła. Coś takiego jak sprawiedliwość i miłość społeczna nie istnieje. To pojęcie podobne do socjalistycznej sprawiedliwości. Jest tylko Bóg ja i Bliźni. Przed Stwórcą będę rozliczany ja i każdy pojedynczo ze swojego stosunku do poszczególnych bliźnich. Pan Bóg nie będzie chyba stosował odpowiedzialności grupowej. Nie będzie rozliczał społeczeństwa, tylko mnie i Ciebie. Proszę nie wpuszczajcie lewactwa do Kościoła, usuńcie tą linijkę. Jak sprawdziłem w innych linkach nie ma tego tekstu. Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to pomódl się przed Chrystusem i pomyśl jeszcze raz.
Zacząłem się zastanawiać nad tym listem. Zadzwoniłem nawet do tego pana, bo podpisał się swym nazwiskiem i przysłał mi swój numer telefonu. W naszej rozmowie starałem się bronić trochę tego dodatku, w tym sensie, że trudno, moim zdaniem, tak jednoznacznie negatywnie coś oceniać, nie znając motywów osoby, która ten dodatek uczyniła. Nie wiem, dlaczego ta linijka o Matce sprawiedliwości i miłości społecznej jest dodana, ale też wcale nie jestem przekonany, że jest to wtręt „socjalistyczny”.
Sama litania zmienia się przez lata. Ma też swoje regionalne odmiany. TUTAJ jest link do ciekawego tekstu, opisującego historię Litanii Loretańskiej, podrzucony mi przez moją najwierniejszą czytelniczkę, panią Marię z Chicago. W tekście polskim litanii prosimy „Maryję Królową Polski” o modlitwę. Ale nie ma „Królowej Polski” w angielskiej wersji tej modlitwy. W książeczce do modlitw, z 2000 roku, wydanej przez WAM i posiadającej „Nihil Obstat”, modlimy się słowami: „ Królowo rodzin, módl się za nami”. W książeczce z 1995 roku tych słów nie ma. Wynika z tego, że można dodać do słów litanii nowe tytuły Matki Bożej. Przypuszczam, że trzeba tylko uważać, żeby Jej tytuły były zgodne z nauczaniem Kościoła.
Co sprowadza nas do pytania: Czy sprawiedliwość i miłość społeczna, to coś, czego naucza Kościół, czy też tylko propaganda socjalistyczna? Czy miał rację pan, piszący list do mnie, „gotując” tak, że nie mógł się skupić na modlitwie? Ja widzę tu dwa różne zagadnienia.
Po pierwsze problem polegający na tym, że my mamy tak duże skłonności do oceniania innych. Pan Jezus ostrzega nas przed tym wyraźnie, między innymi w swym Kazaniu na Górze:
Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka /tkwi/ w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. (Mt 7, 1-5)
Oczywiście ta uwaga nie jest skierowana do pana, który napisał mi list, a raczej nie tylko do niego. Przede wszystkim do mnie. Ja sam mam w sobie bardzo dużo z faryzeusza z tej przypowieści:
Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. (Łk 18, 11-12)
Chyba każdy z nas, poza tymi, którzy już naprawdę zaszli daleko na swej drodze świętości, ma skłonności do pozytywnej samooceny. Inni ludzie, ci, co robią coś inaczej, są potępiani przez nas. Denerwują nas czasem naprawdę głupie rzeczy, że ktoś nie tak przyklęka, że śpiewa za głośno, że coś powiedział… Dziś w kościele, gdy byłem na mszy, był nastolatek, który pół mszy przesiedział w czapce na głowie. Tak mnie ten fakt denerwował, że nie mogłem się skupić na tym, co jest ważne, na modlitwie. Oczywiście oceniłem go w swym sercu i najprawdopodobniej jest to ocena niesprawiedliwa. A Bóg na pewno nikogo nie odrzuci z tego powodu, że siedział na mszy w czapce na głowie. Ważne, że jednak przyszedł on na nabożeństwo, a sądząc po innych uczestnikach mszy, był on raczej wyjątkiem spośród swych rówieśników. Dla większości nastolatków, a zwłaszcza chłopców, niedzielna msza nie jest chyba rzeczą priorytetową. Na pewno więc lepiej, żeby przyszli w czapce na głowie, niż żeby nie przychodzili w ogóle.
Nie mówię tu, że to, jak się zachowujemy w świątyni, nie jest ważne, bo jest. I nasz ubiór jest też bardzo ważny. Siedzenie na mszy w czapce jest rzeczą niedopuszczalną i nieprawidłową. Ale co innego ocena czynu, a co innego ocena człowieka. We wczorajszej, niedzielnej Ewangelii Mateusz cytuje słowa Jana Chrzciciela do faryzeuszy:
A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: Abrahama mamy za ojca, bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. (Mt 3, 7-9)
Jak widać, nie wystarczy więc być członkiem właściwej organizacji, czy grupy ludzi. Nie było wystarczającą rzeczą być faryzeuszem, żeby osiągnąć zbawienie i nie wystarczy być katolikiem. Bóg może nawet „z kamieni” wzbudzić swe dzieci. I w czapce można wejść do nieba i nawet ci, co dopisują cos do litanii maja na zbawienie szanse. Bo to według naszych serc, a nie faktu, czy mamy na głowie czapkę i czy coś dopisaliśmy do litanii, Bóg nas oceni.
Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość. (Ga 5,6)
Także celnik z przytoczonej wyżej przypowieści uzyskał usprawiedliwienie w oczach Pana. Nawet, jeżeli faryzeusz tego nie mógł dostrzec:
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.(Łk 18,13-14)
Nie znając motywów, nie znając serc ludzkich, nie możemy ich oceniać. Dlatego to broniłem tego wpisu, tego dodatku to Litanii Loretańskiej.
Poza tym, być może, cała nasza dyskusja z panem Wojciechem nie miałaby miejsca, gdybyśmy mogli uściślić definicję naszego sporu. To nas sprowadza do drugiego aspektu, mianowicie do tego, czy „sprawiedliwość i miłość społeczna” są częścią nauczania Kościoła, czy tylko jest to pozostałość po realnym socjalizmie, a Kościół zajmuje się tylko miłością jednostki.
Ma rację pan Wojciech, że nie ma odpowiedzialności grupowej, przynajmniej jeżeli chodzi o aspekt zbawienia poszczególnej osoby. Co prawda Bóg karał nie raz całe narody, ale to nie zmieniało faktu, że poszczególne osoby będące członkami narodu skazanego na zagładę, gdy były bezgrzeszne, lub gdy się zdążyły nawrócić, na pewno nie zostały potępione. Ale jeżeli, jak sam pan Wojciech pisze, jest tylko Bóg, ja i bliźni, to już ja z bliźnimi tworzymy społeczeństwo. I z tego, co ja zrobię dla społeczeństwa, także będę rozliczony. Nie każdy z nas, rzecz jasna, ma wpływ na całe społeczeństwo, ale trudno nie zauważyć odpowiedzialności polityków, kapłanów, nauczycieli, czy autorów na mniejsze czy większe grupy ludzi. Postanowiłem poszukać w Katechizmie Kościoła i w papieskich encyklikach, czy nie znajdę czegoś o miłości lub sprawiedliwości społecznej. Oto co udało mi się odkryć:
Istnieją także krzywdzące nierówności, które godzą w miliony mężczyzn i kobiet. Pozostają one w wyraźnej sprzeczności z Ewangelią: Równa godność osób wymaga, by zostały wprowadzone bardziej ludzkie i sprawiedliwe warunki życia. Albowiem zbytnie nierówności gospodarcze i społeczne wśród członków czy ludów jednej rodziny ludzkiej wywołują zgorszenie i sprzeciwiają się sprawiedliwości społecznej równości, godności osoby ludzkiej oraz pokojowi społecznemu i międzynarodowemu.(KKK 1938)
Kościół odrzucił ideologie totalitarne i ateistyczne związane w czasach współczesnych z "komunizmem" bądź "socjalizmem". Ponadto odrzucił w praktyce "kapitalizmu" indywidualizm oraz absolutny prymat prawa rynku nad pracą ludzką158. Zarządzanie gospodarką wyłącznie za pomocą planowania centralistycznego zniekształca u podstaw więzi społeczne; zarządzanie nią wyłącznie za pomocą praw rynku nie urzeczywistnia sprawiedliwości społecznej, gdyż "istnieją... liczne ludzkie potrzeby, które nie mają dostępu do rynku" Należy zalecać rozsądne zarządzanie rynkiem i przedsięwzięciami gospodarczymi, zgodnie z właściwą hierarchią wartości i ze względu na dobro wspólne. (KKK 2425)
Tak więc zasada, którą dziś nazywamy zasadą solidarności, i której aktualność zarówno w porządku wewnętrznym każdego Narodu, jak i w porządku międzynarodowym przypomniałem w encyklice Sollicitudo rei socialis, jawi się jako jedna z fundamentalnych zasad chrześcijańskiej koncepcji organizacji społecznej i politycznej. Mówi o niej wielokrotnie Leon XIII, nazywając ją - podobnie jak filozofia grecka - "przyjaźnią"; Pius XI używa tu niemniej znamiennego określenia: "miłość społeczna", zaś Paweł VI, włączając do tego pojęcia wielorakie współczesne wymiary kwestii społecznej, mówi o "cywilizacji miłości". (Centesimus annus, 10)
Jest to pytanie, które muszą stawiać sobie chrześcijanie właśnie dlatego, że Jezus Chrystus tak wszechstronnie uwrażliwił ich na sprawę człowieka.[...] Czy w ludziach, pomiędzy ludźmi, pomiędzy społeczeństwami, narodami, państwami rośnie sprawiedliwość, solidarność, miłość społeczna...( Redemptor hominis 15)
Jeśli przeto ten nasz czas, czas zbliżającego się do końca drugiego tysiąclecia naszej chrześcijańskiej ery, jawi się nam jako czas wielkiego postępu, to równocześnie też jako czas wielorakiego zagrożenia człowieka, o którym Kościół musi mówić do wszystkich ludzi dobrej woli, o którym musi z nimi wciąż rozmawiać. Sytuacja bowiem człowieka w świecie współczesnym wydaje się daleka od obiektywnych wymagań porządku moralnego daleka od wymagań sprawiedliwości, a tym bardziej miłości społecznej. ( Redemptor hominis, 16)
Tak więc zasada praw człowieka sięga głęboko w dziedzinę wielorako rozumianej sprawiedliwości społecznej i staje się podstawowym jej sprawdzianem w życiu organizmów politycznych. (Redemptor Hominis, 17)
Jeśli zaś chodzi o rozwój kwestii samej sprawiedliwości społecznej, to należy zauważyć, że o ile w okresie od Rerum novarum do Quadragesimo anno Piusa XI nauczanie Kościoła koncentruje się przede wszystkim...(Laborem exercens, 2)
Wszechstronna analiza sytuacji świata współczesnego ujawniła głębsze i pełniejsze znaczenie, jakie należy nadać wysiłkom zmierzającym do budowania sprawiedliwości na ziemi, niż dawniejsza analiza struktur niesprawiedliwości społecznej, nie przesłaniając przez to owych struktur, lecz postulując rozpatrywanie ich i przeobrażanie w bardziej uniwersalnym wymiarze.( Laborem exercens, 2)
Dla realizacji sprawiedliwości społecznej w różnych częściach świata, w różnych krajach i we wzajemnych pomiędzy nimi stosunkach, potrzebne są coraz to nowe fronty solidarności ludzi pracy, a także solidarności z ludźmi pracy. ( Laborem exercens, 8)
Pokój, tak przez wszystkich upragniony, z pewnością zostanie osiągnięty na drodze wprowadzania sprawiedliwości społecznej i międzynarodowej, a także poprzez praktykowanie cnót, które ułatwiają współżycie i uczą żyć w zjednoczeniu, aby dając i przyjmując, w zjednoczeniu budować społeczeństwo nowego i lepszego świata. (Sollicitudo rei socialis, 39)
98. Wobec szerzenia się groźnych form niesprawiedliwości społecznej i gospodarczej oraz korupcji politycznej, które dotykają całych krajów i narodów, narasta oburzenie wielkiej rzeszy ludzi, których podstawowe prawa zostały podeptane i znieważone; coraz powszechniejsza i pilniejsza jest też potrzeba radykalnej odnowy jednostek i społeczeństw, zdolnej zapewnić sprawiedliwość, solidarność, uczciwość i jawność. (Veritatis splendor, 98)
Jesteśmy dziś świadkami deptania fundamentalnego prawa do życia wielkiej rzeszy słabych i bezbronnych istot ludzkich, jakimi są zwłaszcza dzieci jeszcze nie narodzone. Jeżeli u schyłku ubiegłego stulecia Kościół nie mógł milczeć wobec istniejących wówczas form niesprawiedliwości, tym bardziej nie wolno mu milczeć dzisiaj, gdy obok dawnych niesprawiedliwości społecznych, niestety nie wszędzie jeszcze przezwyciężonych, w wielu częściach świata obserwujemy zjawiska większej jeszcze niesprawiedliwości i ucisku, mylnie nieraz uważane za dowód postępu na drodze do ustanowienia nowego porządku światowego. (Evangelium vitae, 5)
Jak te przykłady nam ukazują, wzburzenie pana Wojciecha, aczkolwiek pochodzące z serca i związane z nienajlepszymi wspomnieniami z czasów realnego socjalizmu (dowiedziałem się podczas rozmowy telefonicznej, że pan Wojciech jest niemalże moim rówieśnikiem, a więc pamięta czasy komuny doskonale), nie było uzasadnione. Miłość społeczna, sprawiedliwość społeczna, to nauki wynikające z Biblii, z nauczania Jezusa. Fakt, że komuniści ukradli nam pewne sformułowania i przerobili je na „nowomowę”, że słowa nagle zaczęły oznaczać nie to, co zawsze oznaczały, nie znaczy wcale, że już nikt nie może ich używać w takim znaczeniu, jakie miały pierwotnie. Trudno uważać Katechizm, który jest oficjalnym dokumentem Kościoła, czy encykliki papieskie, za dokumenty, które uległy wpływowi Marksa. Raczej właśnie na tyle mocno się temu wpływowi oparły, że mogą stosować słownictwo używane przez propagandę socjalistyczną, bez obawy, że ktokolwiek pomyli ich znaczenie. Tym bardziej, że ruchy księży-socjalistów w Południowej Ameryce, tak popularne w latach 60. i 70. zostały jednoznacznie potępione przez Kościół. Drugi cytat z Katechizmu, który przytoczyłem powyżej, mówi właśnie na ten temat.
Tak więc tytuł Maryi, jako „Matki sprawiedliwości i miłości społecznej” nie jest chyba sprzeczny z nauką Kościoła, jeżeli jest tylko odpowiednio rozumiany. Nie wiem co prawda, kto ma prawo dodawać wersety do litanii, nie wiem, czy litania to jest dokument, który zatwierdza jakiś urząd Kościoła, czy też jest to tylko pewna sugestia, pomoc, wskazówka, w jaki sposób możemy się modlić. Ale po zbadaniu sprawy doszedłem do wniosku, że zdaje się problem żaden tak naprawdę nie istnieje. Szkoda czasu i energii na dzielenie włosa na czworo, a jeżeli właściwie zrozumiemy ten tytuł, to jest on i piękny i zgodny z nauką Kościoła Katolickiego.
Pan Wojciech miał jeszcze jeden problem ze stroną Angelus. Mianowicie napisał on:
"Reklama Mediugore, na waszej głównej stronie? czy naprawdę Wiecie co robicie?"
Szczerze mówiąc to właśnie te słowa sprowokowały mnie do zadzwonienia do pana Wojciecha. O Medjugorie już pisałem, ostatni raz 22. listopada. Znana mi jest kontrowersja związana z tym miejscem i wyjaśniałem już swoje stanowisko. Nie będę powtarzał wszystkich swych argumentów, zainteresowani mogą je przeczytać we wcześniejszych tekstach. Chciałem jednak dodać inne uwagi na ten temat. Przede wszystkim pan Wojciech podał mi link do książki bardzo negatywnie oceniającej Medjugorie. Sama książka jest mi znana i niczego nowego nie wnosi do mojej oceny. Natomiast zastanowił mnie fakt, że cała ta książka jest dostępna w wersji elektronicznej na stronie związanej z Bractwem Piusa X. Bractwo to, jest organizacją heretycką, nieuznającą Soboru Watykańskiego II, ani papieża Jana Pawła II. Być może kiedyś napiszę coś o nich, teraz tylko chciałem zwrócić uwagę na fakt, że panu Wojciechowi przeszkadza fakt, że Angelus zamieszcza linka do strony o Medjugorie, natomiast zupełnie mu nie przeszkadza fakt, że „nagonkę” na Medjugorie prowadzi organizacja walcząca z Kościołem i moim zdaniem pozostajca pod wpływem szatana.
Sama książka, której tytułu tu nie będę podawał, gdyż nie zgadzam się z ustaleniami jej autora, przyznaje, że Kościół nie może wydać pozytywnej opinii o trwających objawieniach, może natomiast wydać opinię negatywną, gdy znajdzie coś sprzecznego z nauką Kościoła. Jak do tej pory jedyną negatywną opinią jest ta pochodząca od lokalnego biskupa. Jedyne oficjalne stanowisko Kościoła, jakie mamy do tej pory, to:
„Na podstawie dotychczasowych badań nie można stwierdzić, aby wystąpiły nadprzyrodzone zjawiska i objawienia. Jednakże liczne zgromadzenia wiernych z wielu krajów, które przybywają do Medziugoria inspirowane motywami religijnymi i innymi, wymagają uwagi i opieki duszpasterskiej, w pierwszym rzędzie biskupa Mostaru, a wraz z nim i innych biskupów, tak by w Medziugoriu i w związku z nim rozszerzała się zdrowa pobożność do Błogosławionej Dziewicy Maryi, zgodnie z nauką Kościoła. - W związku z tym biskupi Jugosławii zapowiadają, że ogłoszą specjalne pastoralno-liturgiczne wytyczne. Również poprzez swoje komisje biskupi nadal będą śledzić i badać całokształt wydarzeń w Medziugoriu”.
Muszę tutaj zauważyć, że sformułowanie „nie można stwierdzić, aby wystąpiły nadprzyrodzone zjawiska” nie oznacza, że stwierdzono, że są to oszustwa, czy zjawiska naturalne. Po prostu stwierdzenie to mówi nam tylko to, co dosłownie mówi: Że na podstawie dotychczasowych badań nie można jeszcze nic stwierdzić. Co i tak jest pozytywniejszą opinią, niż te, jakie w swym czasie Kościół wydał o Ojcu Pio, czy kulcie Miłosierdzia Bożego, według nauki świętej Faustyny. A negatywna opinia biskupa? Cóż, jestem jak najdalszy od krytykowania jakiegokolwiek biskupa, są to w końcu następcy apostołów, ale chciałbym zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Sama książka krytykująca Medjugorie jest zamieszczona przez organizację założoną właśnie przez biskupa Lefebre, i pozostającą w stanie rebelii względem Kościoła. Trudno więc nie zauważyć hipokryzji takiego stanowiska. Także apostołowie: Piotr zapierający się Jezusa, Jan z Jakubem zabiegający się o najwyższe miejsca koło Jezusa, czy sam Judasz, sprzedający Go za 30 srebrników, są przykładami, że żaden poszczególny biskup nie jest ani nieomylny, ani bezgrzeszny i opinia pojedynczego biskupa nie może być dla nas wiążąca w żadnej sprawie. Tylko papież ogłaszający coś „ex cathedra”, albo grono biskupów działające razem, jako Urząd Nauczycielski, „Magisterium” mają dar nieomylnej interpretacji Biblii i nieomylnego nauczania i to też tylko w sprawach wiary i moralności. Kiedyś się może zajmę szerzej samą analizą tej książki, teraz tylko zacytuję z jej wstępu jeden malutki fragmencik: .
"Literatura bowiem „za” jest bardzo obfita, „przeciw” prawie nie istnieje."
Może jest jakiś powód tego stanu rzeczy? Może autor tego krytycznego opracowania nie jest "jedynym sprawiedliwym", ale to właśnie ta większość pozytywnie oceniająca zjawisko Medjugorie ma rację? Może jest on jest jak kierowca jadący pod prąd ulicą jednokierunkową, który słysząc w radiu komunikat: "Uwaga! Uwaga! Ulicą jednokierunkową jedzie pod prąd jeden samochód" woła: "Jak to jeden? Tysiące, tysiące!!!!"
Jak by nie było naprawdę, musimy pamiętać wszyscy, że dopóki Kościół nie wyda ostatecznej opinii, dopóki objawienia trwają, ostrożność jest jak najbardziej na miejscu. Ale to, co dobre, niech nie będzie odrzucone. Jeżeli przesłanie z Medjugorie pokrywa się z tym, czego naucza nasz papież, a nie chcemy słuchać wizjonerów, słuchajmy papieża. Ktokolwiek by to nie był, ważne jest to, że samo przesłanie: Powrót do różańca, sakramentu spowiedzi, czytanie Biblii, post i częste uczestnictwo we Mszy Świętej, jest jak najbardziej pozytywne i zgodne z nauką Kościoła. A czemu organizacje takie, jak Bractwo Piusa X, Wandea, czy "Zawsze Wierni" tak zaciekle walczą z Medjugorie, zostawiam do ocenienia swym czytelnikom.
Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! (1 Tes 5, 19-21)
0 Comments:
Post a Comment
<< Home