20/2/2005 Terri Schindler-Schiavo raz jeszcze
Jeszcze parę szczegółów o Terri. Słuchałem wczoraj audycji „The World Over” na EWTN i gościem jej byli ojciec Terri i adwokat prowadzący sprawę. Dowiedziałem się między innymi, że Terri już 15 lat jest w takim stanie. Początkowo, gdy nastąpił wypadek, jej mąż podał szpital, do którego była odwieziona do sądu o odszkodowanie i wygrał sprawę. Odszkodowanie wynosiło ponad milion dolarów. W sądzie, rzecz jasna, zeznawał on, że pieniądze są mu potrzebne do opieki nad żoną i że będzie on to robił do końca życia. Nie było wtedy mowy o tym, że Terri kiedykolwiek mówiła, że chciałaby skończyć ze sobą czy coś takiego.
Po jakimś czasie mąż wystąpił do sądu o zgodę na przerwanie żywienia jej, gdyż podobno widząc kiedyś w telewizji osobę chorą i podłączoną do różnych urządzeń podtrzymujących życie wyraziła ona opinię , że „nie chciałaby żyć tak, jak ta kaleka”. Świadkami tego miała być jego siostra i szwagier. Natomiast rodzina Terri uważa, że to wyssany z palca argument, mający dać mu pretekst umożliwiający jej zabicie.
Oczywiście zdumiewające jest, że nawet, gdyby ta uwaga była prawdziwa, to sąd przywiązuje do niej jakąkolwiek wagę. Co innego, gdy mając 20 lat i będąc w pełni zdrowia, w luźniej rozmowie, pod wpływem ujrzenia w telewizji kogoś cierpiącego, powiemy to, co rzekomo powiedziała Terri, a co innego wyrażenie naszej woli, aby nas nie ratowano przed śmiercią za wszelką cenę. Terri nigdy takiej woli nie wyrażała, ani słownie, ani na piśmie. A dla sądu i tak tylko pisemna opinia powinna być wiążąca. Gdy sądy w ten sposób zaczną podchodzić do naszych luźnych uwag, to wszyscy musimy zacząć bardzo uważać na to, co mówimy.
Do tego jeszcze inny aspekt. Terri, jak już pisałem, nie jest umierająca, nie jest cierpiąca, nie jest nieprzytomna i nie potrzebuje do utrzymania przy życiu żadnej aparatury. Rurka przy pomocy której jest karmiona nie różni się niczym, powiedzmy, od smoczka, którym karmimy niemowlę. A przecież nikomu by nie przyszło do głowy, że można by w majestacie prawa zezwolić na odjęcie smoczka od ust niemowlęcia.
Stan zdrowia Terri można porównać do osoby z chorobą matołectwa, czy z wodogłowiem, czy zaawansowanym zespołem Downa. Potrzebuje ona opieki i musi być karmiona, ale poznaje osoby bliskie, stara się mówić. Terapeuta mowy, który ją badał uważa, że kilka miesięcy terapii pozwoliłoby na to, żeby mogła się ona komunikować z bliskimi w pewnym zakresie. Mąż się jednak nie zgadza na terapię.
Patrząc na ten przypadek zacząłem się zastanawiać nad tym, co było w Niemczech 70 lat temu. Tam także powoli sądy i prawo zaczęły dopuszczać coraz szersze wyjątki likwidowania osób „innych”. A obywatele milczeli. Na samym początku, po dojściu Nazistów do władzy, nie było masowych wywozów do obozów koncentracyjnych. Na początku przejęli oni władzę w sposób demokratyczny. A przecież wystarczy, że „dobrzy ludzie” będą milczeć widząc zło. Wystarczy nasza obojętność, a zło zwycięży.
Mąż Terri już dwukrotnie doprowadził do odcięcia jej od pokarmu. Za drugim razem, w 2004 roku, na sześć dni. Wtedy to interweniował gubernator Florydy, J. Bush, brat prezydenta, i przywrócono żywienie. Sądy później uznały, że gubernator przekroczył kompetencje. Do ponownego odłączenia już jednak nie doszło, gdyż w międzyczasie rodzina złożyła kolejne odwołania w różnych instancjiach sądowych.
Rodzina łapie się każdej możliwości. W końcu to ich dziecko, ich siostra. Tymczasem mąż z jakimś niesamowitym uporem dąży do jej unicestwienia. On sam już od 10 lat mieszka z inną kobietą. Ma z nią dwoje dzieci. Rodzina Terri proponowała mu niejednokrotnie, że nie tylko może zatrzymać wszystkie pieniądze, jakie otrzymał jako odszkodowanie, wszystkie pieniądze jakie być może kiedykolwiek otrzyma ze sprzedaży tej historii jako scenariusz filmowy, czy jako książkę, ale może żądać czegokolwiek od nich i ci zrobią wszystko, co w ich mocy, aby sprostać jego żądaniom. Bez skutku.
Co doprowadza nas do kilku pytań. Pierwsze to dlaczego? Czego się boi jej mąż? Czy tego, że po terapii mowy Terri mogłaby coś powiedzieć? Terri, według słów ojca, zanim doznała urazu mózgu, nie raz była posiniaczona. Twierdzi on też, że mąż Terri chciał kiedyś pobić także jej siostrę, swoją szwagierkę w jego domu i musiał on bronić swej córki.
Ale drugie pytanie jest chyba ciekawsze. Dlaczego sądy solidarnie stoją po jego stronie? Dlaczego to dążenie współczesnego świata do legalizacji zabijania osób niepełnosprawnych, słabych, chorych? Dlaczego ta kultura śmierci tak się powoli, ale nieustannie rozwija?
Gdy w Holandii zalegalizowano eutanazję, głosy sprzeciwu mówiły, że to będzie tylko pierwszy krok i zanim się obejrzymy, „lekarze” zaczną stosować eutanazję niecałkiem dobrowolną i nie tylko na starych ludziach, ale też chorych dzieciach. Większość zwolenników eutanazji oburzała się na takie argumenty, uważając je za złośliwości tych nawiedzonych, twardogłowych fundamentalistów chrześcijańskich. Cóż, nie minęło wcale wiele lat i już jest faktem wiadomym wszystkim, że w Holandii zabija się pacjentów nie tylko bez pytania o ich opinię, ale wręcz wbrew ich zgodzie. Podobnie z chorymi dziećmi. Nie rodzina, nie same dzieci, ale „lekarze” decydują, kto będzie żył, a kto musi umrzeć.
Przypomina się znowu grzech prarodziców. Sami chcieli decydować, co będzie grzechem. Chcieli być równi Bogu. Patrząc na tych sędziów i na tych lekarzy trudno się oprzeć wrażeniu, że im o to właśnie chodzi. Być panem życia i śmierci. Odebrać ludziom prawo do decydowania o swym życiu, o swym istnieniu. Prawo nadane nam przez Boga. Ale oni, mając władzę, mogą nam to prawo odebrać, robiąc się w swych oczach równych Bogu.
Smutne to i dlatego o tym piszę. Smutne, bo nie wiemy, kto będzie następny. Nazistom najpierw przeszkadzali chorzy, kalecy. Potem Żydzi i cyganie. Później Słowianie, kapłani i osoby o innych poglądach politycznych. Ale gdy my teraz nie zaczniemy głośno krzyczeć w obronie Terri, nie mamy żadnych gwarancji, że za parę lat nie będziemy następni na liście. A przynajmniej zacznijmy się wszyscy modlić o to, żeby kultura śmierci nie zwyciężała już więcej.
Modlitwa może być i jest skuteczna, bo to nie jest walka polityczna. To jest walka duchowa. Walka między Dobrem a złem, ale Dobrem osobowym, personalnym, Bogiem, a złym, szatanem, ojcem kłamstwa, który robi wszystko, co może, żeby nas od bożej Miłości oddzielić. I właśnie modlitwą możemy pokonać złego. Walka jest nierówna, bo szatan nie może zwyciężyć Boga. Tu nie ma nawet porównania. Szatan byłby bezsilny, gdyby nie my. To my jesteśmy jego sojusznikami, jego żołnierzami. Zresztą, jak już mówiłem, jemu wystarczy, że większość z nas nic nie robi.
Bóg dał nam najwspanialszy dar, jaki tylko mógł nam ofiarować- wolną wolę. W ten sposób wywyższył nas niesamowicie, ale też zaryzykował. Gdyż dar wolnej woli musi się wiązać z tym, że możemy wybrać zło. Inaczej nie byłaby to żadna wolna wola. Szatan wykorzystuje to bezlitośnie. Ale nie bądźmy głupcami. Nie szkodzimy nikomu, oprócz siebie. Zacznijmy się sprzeciwiać kudłatemu, a ten podwinąwszy ogon pod siebie ze skomleniem zwieje do piekła, które mu Bóg już przygotował. Nie zapominajmy, kim jesteśmy. Bóg nas stworzył i odkupił. Należymy więc do Niego i to podwójnie. Nie sprzedawajmy się więc tanio szatanowi.
21. lutego będzie kolejny sąd rozpatrywał odwołanie się rodziny Terri od zgody na zaprzestanie karmienia jej. To już jutro. Gdy sąd nie przedłuży sprawy, we wtorek jej mąż zacznie ją głodzić i rodzina będzie bezsilna. Pomóżmy jej naszą modlitwą. Może Miłosierny Bóg się nad nią i nad nami wszystkimi zlituje. Może ta kultura śmierci umrze wreszcie. I narodzi nowa epoka, gdzie życie każdego człowieka będzie miało wartość dla nas. Tak, jak ma ono wartość w oczach Boga. Bo nasze życie jest darem od Niego, a On nie daje nam tanich i bezwartościowych prezentów.
Audycja o której wspominałem na początku będzie w archiwach radia EWTN za parę dni. Gdy się to stanie, po kliknięciu TUTAJ będzie można jej posłuchać. Potrzebny jest Real Player do wysłuchania jej. Audycja jest, rzecz jasna, po angielsku i sam wywiad z ojcem i adwokatem Terri zaczyna się po kilkunastu minutach od początku audycji.
Na stronie www.hiob.us jest ten sam tekst i można bezpośrednio pod nim dodać swoją opinię. Tak, jak pod innymi felietonami. Zapraszam do skorzystania z takiej możliwości.
Po jakimś czasie mąż wystąpił do sądu o zgodę na przerwanie żywienia jej, gdyż podobno widząc kiedyś w telewizji osobę chorą i podłączoną do różnych urządzeń podtrzymujących życie wyraziła ona opinię , że „nie chciałaby żyć tak, jak ta kaleka”. Świadkami tego miała być jego siostra i szwagier. Natomiast rodzina Terri uważa, że to wyssany z palca argument, mający dać mu pretekst umożliwiający jej zabicie.
Oczywiście zdumiewające jest, że nawet, gdyby ta uwaga była prawdziwa, to sąd przywiązuje do niej jakąkolwiek wagę. Co innego, gdy mając 20 lat i będąc w pełni zdrowia, w luźniej rozmowie, pod wpływem ujrzenia w telewizji kogoś cierpiącego, powiemy to, co rzekomo powiedziała Terri, a co innego wyrażenie naszej woli, aby nas nie ratowano przed śmiercią za wszelką cenę. Terri nigdy takiej woli nie wyrażała, ani słownie, ani na piśmie. A dla sądu i tak tylko pisemna opinia powinna być wiążąca. Gdy sądy w ten sposób zaczną podchodzić do naszych luźnych uwag, to wszyscy musimy zacząć bardzo uważać na to, co mówimy.
Do tego jeszcze inny aspekt. Terri, jak już pisałem, nie jest umierająca, nie jest cierpiąca, nie jest nieprzytomna i nie potrzebuje do utrzymania przy życiu żadnej aparatury. Rurka przy pomocy której jest karmiona nie różni się niczym, powiedzmy, od smoczka, którym karmimy niemowlę. A przecież nikomu by nie przyszło do głowy, że można by w majestacie prawa zezwolić na odjęcie smoczka od ust niemowlęcia.
Stan zdrowia Terri można porównać do osoby z chorobą matołectwa, czy z wodogłowiem, czy zaawansowanym zespołem Downa. Potrzebuje ona opieki i musi być karmiona, ale poznaje osoby bliskie, stara się mówić. Terapeuta mowy, który ją badał uważa, że kilka miesięcy terapii pozwoliłoby na to, żeby mogła się ona komunikować z bliskimi w pewnym zakresie. Mąż się jednak nie zgadza na terapię.
Patrząc na ten przypadek zacząłem się zastanawiać nad tym, co było w Niemczech 70 lat temu. Tam także powoli sądy i prawo zaczęły dopuszczać coraz szersze wyjątki likwidowania osób „innych”. A obywatele milczeli. Na samym początku, po dojściu Nazistów do władzy, nie było masowych wywozów do obozów koncentracyjnych. Na początku przejęli oni władzę w sposób demokratyczny. A przecież wystarczy, że „dobrzy ludzie” będą milczeć widząc zło. Wystarczy nasza obojętność, a zło zwycięży.
Mąż Terri już dwukrotnie doprowadził do odcięcia jej od pokarmu. Za drugim razem, w 2004 roku, na sześć dni. Wtedy to interweniował gubernator Florydy, J. Bush, brat prezydenta, i przywrócono żywienie. Sądy później uznały, że gubernator przekroczył kompetencje. Do ponownego odłączenia już jednak nie doszło, gdyż w międzyczasie rodzina złożyła kolejne odwołania w różnych instancjiach sądowych.
Rodzina łapie się każdej możliwości. W końcu to ich dziecko, ich siostra. Tymczasem mąż z jakimś niesamowitym uporem dąży do jej unicestwienia. On sam już od 10 lat mieszka z inną kobietą. Ma z nią dwoje dzieci. Rodzina Terri proponowała mu niejednokrotnie, że nie tylko może zatrzymać wszystkie pieniądze, jakie otrzymał jako odszkodowanie, wszystkie pieniądze jakie być może kiedykolwiek otrzyma ze sprzedaży tej historii jako scenariusz filmowy, czy jako książkę, ale może żądać czegokolwiek od nich i ci zrobią wszystko, co w ich mocy, aby sprostać jego żądaniom. Bez skutku.
Co doprowadza nas do kilku pytań. Pierwsze to dlaczego? Czego się boi jej mąż? Czy tego, że po terapii mowy Terri mogłaby coś powiedzieć? Terri, według słów ojca, zanim doznała urazu mózgu, nie raz była posiniaczona. Twierdzi on też, że mąż Terri chciał kiedyś pobić także jej siostrę, swoją szwagierkę w jego domu i musiał on bronić swej córki.
Ale drugie pytanie jest chyba ciekawsze. Dlaczego sądy solidarnie stoją po jego stronie? Dlaczego to dążenie współczesnego świata do legalizacji zabijania osób niepełnosprawnych, słabych, chorych? Dlaczego ta kultura śmierci tak się powoli, ale nieustannie rozwija?
Gdy w Holandii zalegalizowano eutanazję, głosy sprzeciwu mówiły, że to będzie tylko pierwszy krok i zanim się obejrzymy, „lekarze” zaczną stosować eutanazję niecałkiem dobrowolną i nie tylko na starych ludziach, ale też chorych dzieciach. Większość zwolenników eutanazji oburzała się na takie argumenty, uważając je za złośliwości tych nawiedzonych, twardogłowych fundamentalistów chrześcijańskich. Cóż, nie minęło wcale wiele lat i już jest faktem wiadomym wszystkim, że w Holandii zabija się pacjentów nie tylko bez pytania o ich opinię, ale wręcz wbrew ich zgodzie. Podobnie z chorymi dziećmi. Nie rodzina, nie same dzieci, ale „lekarze” decydują, kto będzie żył, a kto musi umrzeć.
Przypomina się znowu grzech prarodziców. Sami chcieli decydować, co będzie grzechem. Chcieli być równi Bogu. Patrząc na tych sędziów i na tych lekarzy trudno się oprzeć wrażeniu, że im o to właśnie chodzi. Być panem życia i śmierci. Odebrać ludziom prawo do decydowania o swym życiu, o swym istnieniu. Prawo nadane nam przez Boga. Ale oni, mając władzę, mogą nam to prawo odebrać, robiąc się w swych oczach równych Bogu.
Smutne to i dlatego o tym piszę. Smutne, bo nie wiemy, kto będzie następny. Nazistom najpierw przeszkadzali chorzy, kalecy. Potem Żydzi i cyganie. Później Słowianie, kapłani i osoby o innych poglądach politycznych. Ale gdy my teraz nie zaczniemy głośno krzyczeć w obronie Terri, nie mamy żadnych gwarancji, że za parę lat nie będziemy następni na liście. A przynajmniej zacznijmy się wszyscy modlić o to, żeby kultura śmierci nie zwyciężała już więcej.
Modlitwa może być i jest skuteczna, bo to nie jest walka polityczna. To jest walka duchowa. Walka między Dobrem a złem, ale Dobrem osobowym, personalnym, Bogiem, a złym, szatanem, ojcem kłamstwa, który robi wszystko, co może, żeby nas od bożej Miłości oddzielić. I właśnie modlitwą możemy pokonać złego. Walka jest nierówna, bo szatan nie może zwyciężyć Boga. Tu nie ma nawet porównania. Szatan byłby bezsilny, gdyby nie my. To my jesteśmy jego sojusznikami, jego żołnierzami. Zresztą, jak już mówiłem, jemu wystarczy, że większość z nas nic nie robi.
Bóg dał nam najwspanialszy dar, jaki tylko mógł nam ofiarować- wolną wolę. W ten sposób wywyższył nas niesamowicie, ale też zaryzykował. Gdyż dar wolnej woli musi się wiązać z tym, że możemy wybrać zło. Inaczej nie byłaby to żadna wolna wola. Szatan wykorzystuje to bezlitośnie. Ale nie bądźmy głupcami. Nie szkodzimy nikomu, oprócz siebie. Zacznijmy się sprzeciwiać kudłatemu, a ten podwinąwszy ogon pod siebie ze skomleniem zwieje do piekła, które mu Bóg już przygotował. Nie zapominajmy, kim jesteśmy. Bóg nas stworzył i odkupił. Należymy więc do Niego i to podwójnie. Nie sprzedawajmy się więc tanio szatanowi.
21. lutego będzie kolejny sąd rozpatrywał odwołanie się rodziny Terri od zgody na zaprzestanie karmienia jej. To już jutro. Gdy sąd nie przedłuży sprawy, we wtorek jej mąż zacznie ją głodzić i rodzina będzie bezsilna. Pomóżmy jej naszą modlitwą. Może Miłosierny Bóg się nad nią i nad nami wszystkimi zlituje. Może ta kultura śmierci umrze wreszcie. I narodzi nowa epoka, gdzie życie każdego człowieka będzie miało wartość dla nas. Tak, jak ma ono wartość w oczach Boga. Bo nasze życie jest darem od Niego, a On nie daje nam tanich i bezwartościowych prezentów.
Audycja o której wspominałem na początku będzie w archiwach radia EWTN za parę dni. Gdy się to stanie, po kliknięciu TUTAJ będzie można jej posłuchać. Potrzebny jest Real Player do wysłuchania jej. Audycja jest, rzecz jasna, po angielsku i sam wywiad z ojcem i adwokatem Terri zaczyna się po kilkunastu minutach od początku audycji.
Na stronie www.hiob.us jest ten sam tekst i można bezpośrednio pod nim dodać swoją opinię. Tak, jak pod innymi felietonami. Zapraszam do skorzystania z takiej możliwości.
0 Comments:
Post a Comment
<< Home